tag:blogger.com,1999:blog-25506052220900011732023-11-16T05:57:28.742-08:00"Dramione- Więźniowie Czasu"Anna-mediumhttp://www.blogger.com/profile/17254577982245201257noreply@blogger.comBlogger6125tag:blogger.com,1999:blog-2550605222090001173.post-31183857241009427122016-07-01T10:57:00.003-07:002016-08-30T16:01:24.977-07:00Rozdział 1<span style="background-color: white;">Hej :) Witam po przerwie!</span><br />
<span style="background-color: white;">Zaczynam od nowa, może znów nie będzie to najlepsze, ale po zastanowieniu, uznałam, że tamte rozdziały są bardzo słabe... Chcę tą historię zacząć od nowa, mam nadzieję, że uszanujecie moją decyzję :)</span><br />
<span style="background-color: white;">Wasze rozdziały skomentuję, teraz jadę na wakacje, ale na pewno się za to wezmę, przepraszam...</span><br />
<span style="background-color: white;"><span style="background-color: black; color: white;"><br /></span>
</span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: white;">***</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background-color: white;"> <span style="color: #0d0d0d;"> <span style="color: windowtext;">Przepychałam się z Harrym przez tłum mugol</span></span><span style="color: #0d0d0d;"><span style="color: windowtext;">i</span></span><span style="color: #0d0d0d;"><span style="color: windowtext;">. Wynajęliśmy mieszkanie w mugolskiej części Londynu,
toteż codziennie musieliśmy przedzierać się przez ludzi pędzących w każdą
stronę miasta. </span></span><span style="color: #0d0d0d;"><span style="color: windowtext;">Każdego dnia</span></span><span style="color: #0d0d0d;"><span style="color: windowtext;">
starałam się wychodzić z Harrym i Ronem na spacer, do kawiarni, czy mugolskiego
kina. Wciąż chciałam dać im chwilę zapomnienia, jednak wymuszone wypady coraz
bardziej mnie męczyły. Moi przyjaciele smętnie wykonywali jakiekolwiek ruchy, a
podtrzymywanie rozmowy szło mi coraz gorzej, ciężko jest prowadzić ciągły
monolog. Rozumiałam ich, w końcu stracili ważne osoby. Nie poddawałam się,
chciałam by choć przez chwilę było jak dawniej. Śmierć Tonks, Lupina, Freda
zabolała nas wszystkich, ale Ginny totalnie złamała nasze serc</span></span><span style="color: #0d0d0d;"><span style="color: windowtext;">a</span></span><span style="color: #0d0d0d;"><span style="color: windowtext;">. Pani Weasley stała się cicha, schudła, a jej piękne,
rude włosy przybrały siwy odcień. Pan Weasley znikał na całe dnie w pracy,
próbując się odciąć od reszty świata.
George nadal zajmował się sklepem, </span></span><span style="color: #0d0d0d;"><span style="color: windowtext;">a Ron mu pomagał</span></span><span style="color: #0d0d0d;"><span style="color: windowtext;">. Czasami miałam wrażenie, że tylko tam zachowywali
się prawie normalnie. Charlie pomagał rodzicom, na razie porzucił pracę w
Rumunii. Billy tymczasowo przeprowadził się z Fleur do Nory. Ja nie chciałam,
by chłopcy pozostawali w tym domu pełnym wspomnień. Wiedziałam, że przeszłości
nie da się uniknąć i wcale tego nie chciałam, w końcu przeżyliśmy w Norze
wspaniałe chwil</span></span><span style="color: #0d0d0d;"><span style="color: windowtext;">e</span></span><span style="color: #0d0d0d;"><span style="color: windowtext;">,
jednak przeprowadzka do mugolskiego świata rozpędziła trochę czarne chmury,
kłębiące się nad naszymi rodzinami. Chłopcy zaczęli jako tako funkcjonować,
nawet trenują quidditcha, choć czasami miałam wrażenie, że robili to tylko dla
mnie… Bolało mnie</span></span><span style="color: #0d0d0d;"><span style="color: windowtext;">, kiedy</span></span><span style="color: #0d0d0d;"><span style="color: windowtext;">
przechodziłam obok pokoju Harry’ego i słyszałam jego płacz. Kochał Ginny najmocniej na świecie.
Podobno zdążył się jej oświadczyć przed…
Przeklęta Bella, mam nadzieję, że smaży się w piekle!</span></span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="background-color: white; font-family: "cambria" , "serif";"> Przedzierając
się przez tłumy, zerknęłam na witrynę sklepu. Moje włosy były bardziej
nieokiełznane niż zazwyczaj, całkiem straciły blask. Poświęcałam im jeszcze mniej czasu niż
kiedyś. Moja skóra wydawała się być wręcz szara na tle czekoladowych oczu. Po
wojnie, by zatuszować moje zmęczenie, używałam jakiegoś pudru. Nie chciałam, by
chłopcy zaczęli się przejmować i mną. W końcu przestałam się tym zajmować.
Naprawdę nie miałam czasu na takie głupoty… Zaczęło mi brakować czasu nawet na
normalne jedzenie. Schudłam i to bardzo. Dawne ciuchy i tak zawsze szersze,
wygodne, teraz zwisały na mnie jak na wieszaku. Ostatnio rzadko kiedy nie byłam
na nogach, chyba jak spałam, co trwa jakieś cztery, pięć godzin. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="background-color: white; font-family: "cambria" , "serif";">Na świecie
panuje zbyt wielki chaos. Koniec wojny nie oznaczał pokoju. Zakon Feniksa nie
rozwiązał jeszcze swojej działalności. Aurorzy nie dawali sami rady z
wyłapywaniem Śmierciożerców, którzy ciągle atakowali grupki mugoli, mugolaków i
członków Zakonu Feniksa. Każdy czarodziej był potrzebny. Złapaliśmy już wielu
popleczników Voldemorta, ale jeszcze wielu cieszyło się wolnością. Przerażało
mnie to coraz bardziej, zwłaszcza ze względu na moich rodziców, których jeszcze
nie znalazłam. Wciąż ich szukałam, pomagało mi w tym kilku aurorów. Bez
skutecznie. Przepadli jak kamień w wodę. Nie wiedziałam, czy się cieszyć, w
końcu to świadczyło, że moja ochrona się na coś zdała, czy też rozpaczać, bo
każdego dnia umierałam ze strachu na myśl o nich. Bolało mnie, że nawet nie
wiedzieli o moim istnieniu.<br />
W końcu trafiliśmy do
naszego mieszkania. Jak zwykle powalczyłam z zamkiem, nigdy nie potrafię
przekręcić klucza w odpowiednią stronę. Po dłuższej chwili staliśmy już w
salonie połączonym z kuchnią. Pospiesznie położyłam zakupy na kuchennym blacie.
Polubiłam nasz nowy dom. Salon był bardzo przestronny. Urządzony w barwach
Gryffindoru, czułam się trochę jak w Pokoju Wspólnym w Hogwarcie. Mieliśmy
nawet kominek! Wygodna, czerwona sofa stała naprzeciw telewizora, ta część domu
stała się dla Rona ulubionym miejscem. Ja polubiłam kuchnię. Uwielbiałam
przesiadywać przy kuchennym blacie na barowym krześle i czytać książki. Dużo
gotowałam, nigdy zbytnio się tym nie zajmowałam, ale po kilku próbach uznałam,
że to jak eliksiry, tyle że o wiele łatwiejsze. <br />
– Harry, Ron powinien
wrócić ze sklepu za godzinę. Kazałam mu zaprosić George’a na obiad. Pomożesz
mi?<br />
Mój przyjaciel tylko
pokiwał głową. Rzadko kiedy się odzywał. Cóż… Cieszyło mnie to, że w ogóle się
poruszał. W milczeniu wzięliśmy się do pracy. <br />
Godzinę później
siedzieliśmy już przy stole z braćmi Weasley. George starał się z nami
rozmawiać. Byłam mu za to wdzięczna. Właśnie zachwalał moje gotowanie.
Mimowolnie spojrzałam mu w oczy. To już nie był wzrok z figlarnym błyskiem, a
raczej przypominał ten samotnego starca, który wiele wycierpiał. Nie potrafiłam
utrzymać kontaktu wzrokowego. Czy ja też
wyglądałam jak jedno wielkie nieszczęście, czy widać to, że od dawna tylko
udaję? Pokręciłam głową. <br />
– Dziękuję George –
odpowiedziałam na jeden z jego komplementów. – Jak wam idzie w sklepie? <br />
– Całkiem dobrze. Znów
przychodzi wiele dzieciaków. Trzeba zrobić zapasy przed wyjazdem do szkoły. W
sumie, gdyby nie Ron, nie wiem, czy ogarnąłbym cały ten towar – odparł straszy
rudzielec.<br />
Posiedzieliśmy jeszcze
razem godzinę. Ron z Harrym wzięli się za oglądanie jakiegoś mugolskiego meczu,
a ja poszłam odprowadzić George’a.<br />
– Jak się trzymasz? –
wyrzuciłam z siebie pytanie, które nurtowało mnie od dawna.<br />
– Mógłbym zapytać o to samo.
Dzięki, Miona, że pomagasz mojemu bratu. Ja… rodzice… jesteśmy tobie
wdzięczni. Gdybyś potrzebowała pomocy…<br />
Uśmiechnęłam się do niego.
Nie chciałam go martwić. Przecież dawałam sobie radę. Nie wiem, dlaczego
zrobiło mi się tak bardzo przykro. Poczułam, że moje oczy zaczynają piec.
Zdołałam wziąć się w garść na te ostatnie minuty.<br />
– Nie masz się o co
martwić. U nas wszystko w porządku. Cieszę się, że przyszedłeś na obiad.
Następnym razem weź Angelinę – odparłam z uśmiechem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background-color: white; font-family: "cambria" , "serif";"> Podszedł
do mnie i, z trochę wątpiącą miną, przytulił mnie. Zaskoczona oddałam uścisk.
Po chwili go nie było. Mimowolnie ścisnęłam pięści i oparłam się o zimną
ścianę. Poczułam ciepłą ciecz spływającą po moich policzkach. Nie miałam już
siły trzymać kącików ust w górze. Opadłam na ziemię. Moim ciałem wstrząsnął
szloch. Nie było dobrze! Nigdy nie będzie! Nie miałam już siły… Musiałam
wyrównać oddech. Chłopcy nie mogli mnie widzieć w takim stanie. Powoli
zaczynałam normalnie oddychać, wytarłam oczy. W szybie okna nie wyglądały już
na zaczerwienione. Ostatni wdech, uśmiech na usta i mogłam wejść do mieszkania.<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="background-color: white; font-family: "cambria" , "serif";">***<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background-color: white; font-family: "cambria" , "serif";"> Przedzierałam
się od departamentu do departamentu. Byłam po kolejnej misji. Złapaliśmy
Rudolfa Lestranga. To naprawdę długa noc. Mąż Bellatriks zdołał się ukrywać tak długo. W końcu namierzyli go aurorzy. Dla
bezpieczeństwa połączyli siły z Zakonem Feniksa. Uciekał z kraju. W ostatniej
chwili zdołaliśmy go złapać. Teraz przyszedł czas na robotę papierkową. <br />
Właśnie przechodziłam obok
dwóch specjalnych cel. W jednej z nich umieszczony był Draco Malfoy, a w
drugiej Blaise Zabini. Normalnie w Ministerstwie Magii nie robiono żadnego
więzienia. Jednak wyjątkowa sytuacja
wymaga wyjątkowych środków. Próbowano od Malfoya wyciągnąć lokalizację ojca,
lecz on ciągle upierał się, że jej nie zna. Za nim w zaparte brnął jego
przyjaciel. Nie wiem, co mnie podkusiło. Po prostu chciałam z nimi pogadać. Nie
powinnam, tym zajmowali się aurorzy, ale może ten jeden raz. Zrobiłam krok
przed siebie, coraz bardziej zbliżałam się do celi Draco. On, słysząc stukot
obcasów, odwrócił się w moją stronę. Patrzył na mnie zdzwiony. Jego zamglony
wzrok wydawał się nie przyswajać informacji, dopiero po chwili znów stał się
czujny. Wyczuł, że zbliża się do niego szkolny wróg.<br />
– Granger! Nie sądziłem,
że możesz wyglądać jeszcze gorzej! Teraz jesteś po prostu chodzącym
nieszczęściem! Aż żal patrzeć, szlamo!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background-color: white; font-family: "cambria" , "serif";"> Zatrzymałam
się w pół kroku. Tu nie chodziło o przezwiska, obrażanie. Dotarło do mnie, że
tylko Malfoy zauważył moją depresję. Moi przyjaciele uważają, że ze mną jest
wszystko w porządku, a mój wróg zauważa moją rozsypkę. Dlaczego? Mógłby na to
zwrócić uwagę Ron lub Harry, zakończyliby moje udawanie. To coraz bardziej
bolało, nie potrafiłam być silna. Ja też potrzebowałam pomocy.<br />
– Lepiej uważaj, co mówisz,
Malfoy. Twoja wolność w dużej mierze zależy ode mnie – powiedziałam, omijając uwagę o
wyglądzie. Nie chciałam dodatkowej sprzeczki. <br />
Blondyn zaczął się śmiać,
jednak to nie był zabawny dźwięk, raczej szyderczy, przepełniony goryczą i
smutkiem. <br />
– Myślisz, że będę cię
błagać o pomoc! Nie doczekanie twoje!<br />
Zdziwiłam się. Malfoy nie
był tchórzem jak kiedyś. Dawniej chowałby się po kątach i robił wszystko, by
wyjść. Przynajmniej tak mi się wydawało. Teraz miał ogromny honor, no i
oczywiście pozostawał rasistą.<br />
– Nie chcę, żebyś mnie
błagał. Uwierz mi, Malfoy, mam w sobie wiele goryczy, ale nie nienawiści. I…
Nie rozumiem tylko, z jakiej racji tak długo cię przetrzymują, jakim prawem!
Nie zasługujesz na więzienie, Malfoy.<br />
Chłopak popatrzył na mnie
jakbym opowiedziała mu jakiś nieśmieszny żart. Szukał na mojej twarzy cienia
kłamstwa. Nie znalazł go tam, mówiłam szczerze. Porozmawiam z Kingsleyem o tym.
Może i chłopcy posiadali istotne informacje, ale nikt nie ma prawa ich
przetrzymywać w areszcie, Malfoy ma prawo nie składać zeznań dotyczących
rodziny, zwłaszcza, że Lucjusz bardziej teraz myśli o uciekaniu, niż o
Śmierciożerstwie. <br />
– Granger, jesteś naprawdę
dziwna… Serio masz tak dobre serduszko, czy jesteś jednak głupia?<br />
– To nie powinno cię
obchodzić, Malfoy. Zawsze wyrażałam głośno swoje zdanie, jestem Gryfonem. Nigdy
nie byłam jak wy Ślizgoni, zakłamani!<br />
– Wypluj to, szlamo! –
warknął Draco.<br />
Pokręciłam głową z
politowaniem. To ja miałam władzę, ja byłam na wolności. Zignorowałam jego
krzyki i podeszłam do Blaise’a. Zabini był o wiele spokojniejszy. Spróbował się
nawet uśmiechnąć na moje odwiedziny.<br />
– W końcu mam gości, już
się bałem, że nikt się nie pojawi – spróbował zażartować Ślizgon.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background-color: white; font-family: "cambria" , "serif";"> Mimowolnie
uśmiechnęłam się. Nigdy dobrze nie
poznałam przyjaciela Malfoya, a wydawał się być całkiem sympatyczny. Na razie…
Spojrzałam na niego uważniej. Na jego ustach gościł cień uśmiechu, chyba jego
organizm na nic więcej mu nie pozwalał. Po wojnie mało co zostało z tego
przystojniaka ze Slytherinu. Jego czarne włosy utraciły na blasku i objętości,
wysportowane ciało w dużym stopniu pozostało wychudzone, jego oczy przybrały
błędny wyraz, usta popękały, a oczy podkreślały ogromne wory. Dopiero teraz
zwróciłam uwagę na to, że niewiele lepiej prezentował się Malfoy. Nie żebym ich
żałowała, ale naprawdę zmiana była diametralna, jak widać nie tylko u mnie. <br />
– Dlaczego nie zdradzisz
Lucjusza Malfoya? Wypuścili, by was! – oznajmiłam prosto z mostu.<br />
– Nie mogę, straciłbym kumpla.<br />
Dopiero teraz zauważyłam,
jaką ogromną przyjaźnią darzą się Draco i Blaise. Nie sądziłam, że Ślizgoni są
zdolni do prawdziwej przyjaźni. Teraz zaczęłam sobie przypominać, że Malfoy od
piątej klasy coraz rzadziej pokazywał się w towarzystwie Crabbe’a i Goyle’a, a
chodził w towarzystwie Zabiniego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background-color: white; font-family: "cambria" , "serif";"> Pokiwałam
głową w geście zrozumienia. Potem targana jakimś dziwnym impulsem, powiedziałam
coś nie do końca mądrego:<br />
– Zrobię wszystko, żeby
was stąd wyciągnąć – obiecałam.<br />
– Dziękuję… Miona – odparł
po dłuższej ciszy.<br />
Zdzwiona spojrzałam na
jego twarz. Nie było na niej wymalowanej kpiny, wydawał się szczerze dziękować.
Dlaczego Malfoy nie może być jak jego przyjaciel, wszystko byłoby o wiele
łatwiejsze. Blaise spokorniał, wojna go wiele nauczyła, w odróżnieniu od tej wstrętnej
tchórzofretki. <br />
Opuściłam to pomieszczenie
bez zbędnych słów. Nawet nie wiedziałam, co miałabym wykrztusić ze swojego
gardła. <br />
Ruszyłam na jakiś mało
uczęszczany korytarz, musiałam zapalić, zbyt wiele wrażeń na raz. Nie uważałam
się za palaczkę. Palenie nie sprawiało mi żadnej przyjemności, ale bardzo
uśmierzało moje nerwy, dawało krótkie zapomnienie. Sama nie wiem dlaczego. Może
to przez ten smolisty dym, który podrażniał moje gardło. Wszystko to było
obrzydliwe dla mnie na tyle, że skupiałam się tylko na tym ohydztwie. Powoli
zaciągnęłam się. Etap strasznego kaszlu miałam już za sobą, przywykłam. Powoli
moje myśli uspokajały się. Był tylko dym i zapach spalenizny. Potem koniec…
Wyrzuciłam peta i rzuciłam na siebie zaklęcie, dzięki, któremu nie śmierdziałam
dymem. Nie chciałam, żeby chłopcy to wyczuli, raczej nie spodziewają się, że
przykładna Hermiona pali. Zwłaszcza Harry, nie chciałam go dodatkowo martwić.
Pospiesznie wyszłam z ministerstwa, chciałam pogadać z chłopcami. Rozejrzałam
się, było pusto. Teleportowałam się tuż przed drzwi mojego mieszkania. Jak zwykle zmagałam się z kluczem, ale w
końcu uraczył mnie znany zgrzyt zamka. W domu powitał mnie zabawny widok. Harry
ścierką machał przy drzwiczkach do piekarnika, skąd ulatniał się dym z czegoś
co najwyraźniej się spaliło. Ron próbował zaś używać telefonu, co nie
wychodziło mu najlepiej, a każdy dźwięk wywoływał u niego rekcje obronną.
Mimowolnie puściłam torebkę i wybuchałam szczerym śmiechem, naprawdę wyglądali
komicznie. Chłopcy dopiero teraz mnie zauważyli. Pośpiesznie schowali za
plecami piekarnik i zrobili miny w stylu “my nic nie wiemy”. Mi tymczasem
poleciały łzy z oczu, od dawna tak szczerze się nie śmiałam. <br />
– Co wam przyszło do
głowy, żeby gotować? – zapytałam ze śmiechem, wyjmując spalone na węgiel mięso
z piekarnika.<br />
– Ostatnio dużo pracujesz,
no a my… – zaczął Ron.<br />
– Postanowiliśmy się wziąć
do roboty! – skończył Harry.<br />
Bardzo się ucieszyłam.
Wydawało się, że moje życie może jeszcze wrócić do normy, że nastanie lepszy
dzień. Lecz to było krótkotrwałe
rozjaśnienie przed burzą, już teraz to wiem…<br />
Jednak ten dzień był
wspaniały. Chłopcy również śmiali się ze mną, zamówiliśmy pizzę. Spędziliśmy
całe popołudnie razem.<br />
– Harry, jesteś chyba
jedynym zawodnikiem, który złapał złotego znicza ustami. Jak smakuje?– spytał
sarkastycznie Ron.<br />
– Śmiej się śmiej!
Zobaczymy, kto następnym razem wygra mecz!– oznajmił ze śmiechem Harry.<br />
– Czy ty mnie wyzywasz na
pojedynek, Stary?<br />
– A żebyś wiedział!<br />
– Nie chcesz tego!<br />
– A ty nam Ron może
opowiesz jak smakują ślimaki? Słyszałam, że jesteś miłośnikiem kuchni
francuskiej! – tym razem to ja zaczepiłam Rona. Harry parsknął śmiechem, jednak
rudzielec pobladł.<br />
– Nie przypominaj mi o
tym. Ta złamana różdżka nabawiła mi sporo biedy. Mama była tak wściekła po
naszym locie z Harrym, że uważała to za solidną nauczkę. <br />
– Ale uratowała was przed
Gilderoyem! <br />
Każdy z nas uśmiechnął się
na to wspomnienie. Gdyby nie złamana różdżka Rona, Lockhart rzuciłby na
chłopców Oblivate. Mimowolnie przypomniałam sobie o rodzicach. Oni też padli
ofiarą tego zaklęcia z moich rąk. Tak marzyłam, by ich znów zobaczyć. Nie
okazałam smutku, nie chciałam niszczyć tego dnia. Mimo to Harry wyczuł, że
stoimy na grząskim gruncie i ścisnął moją dłoń. Uśmiechnęłam się w jego stronę.
Ron też czegoś się domyślił i rozładował sytuacje.<br />
– Hermiona, była fanką
Lockharta numer jeden – zaśmiał się pod nosem rudzielec.<br />
Żartobliwie zdzieliłam go
po czubku głowy, co tylko wywołało głośniejszy śmiech moich przyjaciół.
Faktycznie szalałam za tym uzurpatorem, ale miałam wtedy dwanaście lat!<br />
– Nie lubiłam go tak
bardzo!<br />
Chłopcy spojrzeli na mnie
wymownie i wybuchli śmiechem. Popatrzyłam na nich z udawaną złością, ale w
końcu i ja się roześmiałam.<br />
Siedzieliśmy do późna. W
końcu Ron oznajmił, że jest zmęczony i idzie spać. Pierwszy raz od bardzo
dawna, pocałował mnie delikatnie w usta i wszedł do naszej sypialni.
Rozpromieniłam się, byłam taka szczęśliwa, tak bardzo go kochałam. Bolało mnie,
gdy gasł w oczach. Poczułam się jak na początku naszego związku, takie zwykłe
muśnięcie, a rozpaliło każdą komórkę mojego ciała. Spojrzałam jednak kątem oka na Harry’ego.
Jego twarz zdobił uśmiech, ale w oczach widziałam żal i tęsknotę. Za co
spotkało go tyle bólu? Podeszłam do
niego i pocałowałam w policzek, on na to złapał moją dłoń. Zaczęliśmy
zmywać, na początku w totalnej ciszy, którą przerywał szum wody. <br />
– Hermiona… Ja… Widziałem,
że byłaś zamyślona, gdy wchodziłaś. Coś cię gnębi, prawda? Wiem, że cała ta
sprawa twoich rodziców…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="color: #0d0d0d; font-family: "cambria" , "serif"; mso-ascii-theme-font: major-latin; mso-hansi-theme-font: major-latin; mso-style-textfill-fill-alpha: 100.0%; mso-style-textfill-fill-color: #0D0D0D; mso-style-textfill-fill-colortransforms: "lumm=95000 lumo=5000"; mso-style-textfill-fill-themecolor: text1; mso-themecolor: text1; mso-themetint: 242;"><span style="background-color: white;"> Nie
słuchałam go dalej. Byłam zaskoczona, że cokolwiek zauważył. Ostatnio nie
myślałam o nikim innym, tylko o chłopakach. A teraz jednak Harry zauważył, że
coś jest nie tak. Zakręciłam wodę. Musiałam mu chociaż powiedzieć o Malfoyu,
inaczej moja głowa eksplodowałaby. Nie wytrzymałabym dłużej tego stresu. Powoli
byłam coraz słabsza. Z trudem powstrzymałam łzy.<br />
– Byłam w celi Malfoya i
Zabiniego. <br />
– I to cię tak zmartwiło?<br />
Do moich ust cisnęło się,
żeby powiedzieć wszystko. Poskarżyć się na wszystko, ale nie mogłam. Kiwnęłam, więc twierdząco głową, co spotkało
się z krytycznym wzrokiem Harry’ego. <br />
– Uważam, że Wizengamot
przeciąga ich areszt, powinni zostać jak najszybciej osądzeni. Oboje są niewinni.
Malfoy nie zdradzi kryjówki swojego ojca. Nawet jak ją zna… Ojciec to ojciec,
mimo wszystko.<br />
Harry zamyślił się,
widziałam, że rozważa moje słowa.<br />
– Chyba, że zalegalizują
Veritaserum – mruknął.<br />
– To się może stać.
Zastanawiają się, czy podczas rozprawy nie użyć eliksiru na Ślizgonach.<br />
– Jak tak bardzo cię to
gryzie, może warto pójść z tym do Kingsleya. To równy gość, zawsze można z nim
pogadać. Jak chcesz pójdę z tobą.<br />
Uśmiechnęłam się i mocno
przytuliłam Harry’ego. Czułam, że odzyskałam mojego przyjaciela, na którego
mogłam zawsze polegać. </span><span style="color: #0d0d0d;"><o:p></o:p></span></span></div>
</div>
Anna-mediumhttp://www.blogger.com/profile/17254577982245201257noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-2550605222090001173.post-31824020915564090652016-04-09T14:16:00.003-07:002016-04-09T14:16:50.232-07:00Zawieszam!Witam wszystkich :)<br />
Przepraszam wszystkich, ale nie daję rady... Mam zbyt dużo zajęć i nie mam czasu. Muszę dobrze przemyśleć tą historię, pomyśleć nad fabułą i zająć się porządnie nauką...<br />
Na pewno wrócę... Zbyt bardzo lubię pisać. Powinnam wstawić notkę za miesiąc, najpóźniej dwa :) Wrócę z dłuższym rozdziałem, jeśli ma to kogoś pocieszyć :)<br />
Możecie mi zostawiać pod tym postem linki do waszych nowych rozdziałów. Postaram się to jakoś nadrobić :)<br />
Przepraszam was!<br />
Na razie :*Anna-mediumhttp://www.blogger.com/profile/17254577982245201257noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2550605222090001173.post-72385973735683752482016-02-28T03:37:00.001-08:002016-02-28T08:14:32.438-08:00Wigilijna Pełnia cz.3Witam!<br />
Ostatni part :) Liczę na wasze komentarz, choć muszę się przyznać, że nie jestem do końca zadowolona z tej części :(<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div class="MsoNormal">
<div class="MsoNormal">
Malfoy krążył po
swoim dormitorium. Dzięki Bogu, nie było jego współlokatorów, więc mógł w spokoju rozmyślać. Nie wiedział, co myśleć
o towarzystwie Granger na imprezie u Ślizgonów. Z jednej strony wkurzało go, że
szatynka chce go kontrolować, a z drugiej… Naprawdę chciał z nią pójść, lepiej
ją poznać.<br />
– Granger! Dlaczego jesteś taka
wkurzająca?! – warknął i runął o łóżko.
Pierwszy raz od bardzo dawna zasnął bez problemu…<br />
Hermiona łaziła bez celu po pokoju.
Zastanawiała się czy dobrze zrobiła. Czuła, że wepchnęła się w paszczę lwa, tudzież
węża. I do tego Gryfoni ją chyba zabiją,
zwłaszcza Łapa. Black szczególnie miał na pieńku ze Ślizgonami i oczywiście nie
za bardzo lubił Malfoya. Zmaganiom Gryfonki przypatrywała się Lily. Z natury
była cierpliwą osobą, to też czekała aż koleżanka pęknie i sama powie, co jej w
duszy gra.<br />
– Lily, jestem idiotką!<br />
Ruda obdarzyła ją swoim spojrzeniem
w stylu „mów w końcu o co chodzi”. Nie musiała jednak długo czekać na słowotok
„Francuzki”.<br />
– Ja… Wiesz… Ecoute* jak Malfoy… No
i… Kuźwa! Idę na imprezę do Slytherinu! Dosłownie wymusiłam, by Dra… Alexandre
mnie wziął! Upadłam chyba na tête*!<br />
Panna Evans uśmiechnęła się pod
nosem. Hermiona nienawidziła tego wyrazu twarzy. Znała go doskonale… To mina w
stylu Panny-Wiem-To-Wszystko. Skarciła się w myślach, mogła tego wszystkiego
nie mówić przyszłej pani Potter. W końcu wychodziło na to, że namówiła Malfoya
na randkę. <br />
– Tak myślałam, że wybierzesz
Malfoya. On jest taki tajemniczy, dojrzały – mruknęła rozmarzona.<br />
Granger spojrzała na nią zdziwiona.
Jak to wybierzesz? Nie rozumiała, o co jej chodzi. <br />
– Jak to: wybrałam?<br />
Lily spojrzała na koleżankę z
wymiany ze zdziwieniem. Nie mogła uwierzyć, że jest tak ślepa. Leciało na nią
dwóch przystojniaków, a ona była jak nierozumne dziecko. Ruda pokręciła głową.
Może i Lacroix miała wyższe wyniki, ale nie świadczyło to o jej
spostrzegawczości. <br />
– No wybrałaś Malfoya – w końcu
powiedziała. – Nie mów, że nie zauważyłaś, że Black jest tobą zauroczony?! –
spytała zaskoczona.<br />
Szatynka zamyśliła się. Naprawdę
polubiła Blacka. Był dobrym przyjacielem. No niby podrywał ją, ale on większość
dziewczyn tak traktował. Nie pomyślała nawet, że to tak na poważnie. Zresztą on
wiedział… Zdawał sobie sprawę, że to nigdy nie wypali. Byli z dwóch, różnych
bajek, dosłownie. Syriusz mógłby być jej ojcem!<br />
– Il* się tylko wydurnia – zaśmiała
się w końcu Hermiona.<br />
– Uwierz mi, dla poprzednich
panienek nie był taki jak w stosunku do ciebie – oznajmiła.<br />
Ku uciesze Granger, nie kontynuowała
tematu. Powiedziała, że gadała dziś całkiem normalnie z Jamesem. Szatynka
uśmiechnęła się na te słowa. To najwyższa pora, by byli razem. Lily obiecała
koleżance, że pomoże jej wyszykować się na imprezę. To już bardziej zmartwiło
pannę Lacroix. <o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Następnego
dnia wieczorem po ich pokoju walały się sterty ubrań. Lily co chwilę kazała
Hermionie zakładać nowe zestawy ciuchów. W końcu zrezygnowana wyjęła klasyczną
małą czarną. Szatynka przymierzyła ją pod przymusem Rudej. Granger zdziwiła się
na swój widok w lustrze. Nie wyglądała nazbyt wyzywająco. Sukienka zakrywała to,
co trzeba było, a przy tym podkreślała kobiece kształty dziewczyny. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
– Ta kiecka jest
uszyta dla ciebie, Miona – uznała Lily. <br />
Szatynka spojrzała z uśmiechem na pannę
Evans. Tym razem obie się zgadzały. Mimo to jej uśmiech był pełen smutku. Mama
Harry’ego tak bardzo przypominała jej Ginny. Przez chwilę nawet miała wrażenie,
że rozmawia z Weasleyówną. <br />
– Nie będę ci majstrować z włosami,
tylko je wyprostuję. Jesteś piękna i urocza, Miona. Nie musimy cię upiększać.
Choć tusz do rzęs i czerwona szminka, dodadzą ci trochę pikanterii.<br />
– Nie przesadzajmy – mruknęła brązowooka.<br />
– Zobaczysz, że nie przeginam.
Będziesz wyglądać naturalnie! – odparła ze śmiechem.<br />
Hermiona była do tego sceptycznie
nastawiona, ale uznała, że da wolną rękę Lily. I tak kiedyś stąd zniknie.
Przynajmniej taką miała nadzieję…<br />
Po pół godzinie Granger stanęła
ponownie przed lustrem. Widziała w nim siebie, ale w jakiejś innej odsłonie.
Prezentowała się ślicznie. Jej stopy zdobiły czarne, wygodne szpilki, o dziwo
wygodne. Prosta sukienka eksponowała jej długie nogi. Wyprostowane, sięgające
prawie pasa włosy spływały po jej plecach. Makijaż nie był mocny, akcentowała
go tylko czerwona szminka, która idealnie dopełniała całokształt.<br />
– Merci, Lily – zdołałam wykrztusić.<br />
– Uważaj na siebie! Wiem, że Malfoy
nie da ci nic zrobić, ale zawsze Ślizgoni to Ślizgoni. Choć w sumie też jesteś
arystokratką. Czytałam o twoim rodzie… Lacroix. Bogata historia.<br />
Szatynce zrobiło się głupio. Ona
mogła funkcjonować normalnie z nazwiskiem Lacroix. Ruda musiała zaś zmierzyć
się z rasizmem. Wiedziała, co to znaczy. Rozumiała w stu procentach jak bardzo
dyskryminacja potrafi boleć. Miona mocno przytuliła koleżankę.<br />
– Uwierz mi, nie ma to dla mnie
znaczenia. Jesteś diabelnie dobrą sorcière*! Ślizgoni mogą się przy tobie
chować! Sang* nie ma znaczenia, liczy się talent!<br />
– Wiesz, że za taką odzywkę Ślizgoni
nazwaliby cię zdrajczynią krwi? – mruknęła z lekkim uśmiechem.<br />
– Nie obchodzi mnie to, czuję, że
godnie reprezentuję moją famille* – odparła brązowooka i zasalutowała
żartobliwie. <br />
Hermiona już nie zwlekała. Po cichu
opuściła wieżę Gryffindoru i skierowała się w stronę lochów. Była naprawdę
zestresowana. Czasem miała ochotę zawrócić i pójść grzecznie spać, ale musiała…
Ich pobyt tutaj wniósł ze sobą zbyt dużo konsekwencji. Ona i Malfoy zaczęli
współpracować. Ich zadaniem stało się pilnowanie siebie nawzajem. Alkohol temu
nie sprzyjał, tak samo przesadne zaangażowanie Gryfonki. <br />
Dracona zauważyła już z daleka. Jego
oczy wydawały się lśnić z jak dwa malutkie, srebrne pierścienie. Ścisnęła
pieści. To był czas zademonstrowania tej znanej, gryfońskiej odwagi. Wyłoniła
się z cienia. Na jej widok Malfoy zrobił z lekka zaskoczoną minę. Chyba
spodobało mu się takie wydanie szatynki, jednak szybko odzyskał fason, a na
jego twarzy pojawił się sarkastyczny uśmieszek. <br />
– W końcu Granger wyglądasz znośnie
– wyszeptał jej do ucha, udzielając ramienia.<br />
Lekko zdenerwowana dziewczyna z
uśmiechem przybliżyła się do blondyna. Postanowiła mu nie dać tej satysfakcji i
nie wybuchnęła gniewem. <br />
– Niestety, to ja musiałam się
przyszykować, by wyjść z twarzą z tej sytuacji. Już wystarczająco słabo, że się
tam z tobą pokażę – odparła.<br />
– Co racja to racja. Przy takim
młodym bogu, można dostać zawrotów głowy. <br />
– Masz rację, te zawroty głowy i ten
odruch wymiotny – warknęła.<br />
Przechodząc przez wrota piorunowali
się jeszcze wzrokiem. Nie zauważyli nawet zdziwionych twarzy Ślizgonów, którzy
zareagowali tak na obecną partnerkę Malfoya. Usiedli przy stoliku. Dopiero po
chwili zrozumieli całą bezsensowność tej sytuacji. Szatynka zaśmiała się lekko.<br />
– My chyba nigdy nie będziemy się dogadywać w
stu procentach, Malfoy – oznajmiła brązowooka.<br />
– Wiesz co, Granger… Chyba bym tego
nie chciał. Sprawia mi to za wiele rozrywki.<br />
– Aż tak bardzo lubisz mnie
denerwować? – spytała.<br />
– Jak cholera, Granger, jak cholera
– odparł poważnie. <br />
Dziewczyna nawet nie wiedziała czy
powinna się pogniewać za takie stwierdzenie. Pokręciła tylko głową na znak
dezaprobaty. Sama polubiła Draco i ich przekomarzania. Nie wiedziała, jakby
wytrzymała bez ich codziennych sprzeczek. Przez pobyt w przeszłości naprawdę
uzależniła się od blondyna. Zamyśliła się, dopiero teraz zauważyła, że chłopak
nalewa im Ognistej.<br />
– Już chcesz się schlać?<br />
– A ty nie? – spytał z udawanym
zaskoczeniem.<br />
– Pilnuję cię – odarła poważnie.<br />
Draco, widząc jej powagę, zaśmiał
się. Tak szczerze. Hermiona nie pamiętała czy kiedykolwiek wcześniej widziała
śmiejącego się Ślizgona. Mimo wszystko musiała przyznać, że do twarzy było mu ze
szczerym uśmiechem. <br />
– Nie martw się! Pij lepiej! – oznajmił
w końcu.<br />
– Ja nie piję!<br />
– Daj spokój! Należy ci się. Na
chwilę zapomnisz! Uwierz mi to fajne uczucie… Masz wszystko w dupie! Nie zależy
ci na niczym… Prawie.<br />
Dziewczyna spojrzała na niego ze smutkiem.
Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że użalała się nad sobą, a chłopak,
który jej towarzyszył, w ogóle jej nie obchodził. Poczuła się jak totalna
egoistka. Faktycznie znalazła się w ciężkiej sytuacji. Ale co ma powiedzieć
Draco! On nie miał do kogo wracać. No, może pozostał mu Blaise. Nigdy nie
pomyślała, jak bardzo musiało go kusić zmienienie przyszłości. Mógł przecież
całkiem zmienić losy rodu Malfoyów. <br />
– Zatańczymy? – spytała cicho.<br />
Chłopak spojrzał na nią zaskoczony.
Nie spodziewał się, że taka prośba padnie z ust dziewczyny. Po chwili jednak
przybrał na twarz uśmieszek flirciarza i zaprosił koleżankę na parkiet. Na
nieszczęście Mionki, zaproponowała to wtedy, gdy włączono wolny kawałek. Typowy
utwór dla zakochanych par. Hermiona zdziwiła się, gdy Draco faktycznie bardzo
się do niej zbliżył. Granger, patrząc jak zahipnotyzowana na oczy blondyna,
położyła swoje dłonie na karku Ślizgona. Ich twarze były tak blisko, że
dziewczyna mogła poczuć chłodny oddech chłopaka. Sama nie wiedziała dlaczego,
ale nie była skrępowana. Czuła, że ramiona Malfoya to idealne miejsce dla niej
i bez zastanowienia oparła głowę na piersi Smoka. Chciała wchłonąć całe to
poczucie bezpieczeństwa i ciepło. Draco stał się dla niej jedynym stałym
punktem, jej skałą i oparciem. Nie chciała tego kończyć. <br />
Po chwili poczuła czyjąś obcą, zimną
rękę na jej ramieniu. Odwróciła się. Za nią stał Carrow. Poczuła, że uścisk
Draco na jej tali wzmocnił się. W tym momencie nie chciała, by ją puszczał.
Amycus był straszny i nie wiedziała nawet do czego jest zdolny ten
Śmierciożerca.<br />
– Może zatańczysz Lacroix? – spytał
z lubieżnym uśmiechem.<br />
– Nie widzisz, Carrow, że jest ze
mną? Ja deteste* dzielić – oznajmił zimno Malfoy.<br />
Atmosfera zrobiła się gęsta.
Hermiona dosłownie czuła napięcie pomiędzy Ślizgonami. Nie wiedziała, co robić.
Miała nadzieję, że Malfoy nie będzie miał problemów z Carrowem. <br />
– Oczywiście, Paniczu Malfoy –
oznajmił obojętnie, puszczając dziewczynę. <br />
Dzięki Bogu zniknął w tłumie. Mimo to
Draco nie zmniejszał uścisku. Dziewczyna czuła jego zdenerwowanie i
zmartwienie. Czy blondyn się o nią bał?<br />
– Nigdy nie miej z nim kontaktu,
Granger – oznajmił poważnie – Idę się napić.<br />
No i się zaczęło. Draco szybko
pozbył się pierwszej szklanki trunku. Najwidoczniej tak chciał rozładować swój
stres. Obojgu zbrzydła impreza po zaczepce Carrowa. <br />
– Chodźmy do mojego dormitorium –
polecił Malfoy.<br />
Dziewczyna obdarzyła go zszokowanym
wzrokiem. Nie rozumiała, o co mu chodzi. Jak chciał kończyć imprezę, to nic tu
po niej. Pomyślała, że wróci sobie spokojnie do siebie. <br />
– Może lepiej, żebym wróciła do
siebie.<br />
– Jak już przyszłaś do Slytherinu na
imprezę, to ją odbędziesz. Zrobimy sobie taką prywatną zabawę.<br />
Hermiona czuła się, jakby ktoś
podmienił jej Malfoya. Może ta jedna szklaneczka whisky wpłynęła na jego rozum?
Upił się chyba! <br />
– Ty zdajesz sobie sprawę komu to
proponujesz?<br />
– Nie jestem głupi, Granger!<br />
Szatynka zaczęła rozważać wszystkie za
i przeciw. Najbardziej przemawiała do niej jednak perspektywa szlabanu. Bez
Mapy Huncwotów i peleryny niewidki jest łatwym celem dla znienawidzonego
woźnego. Dziewczyna po chwili skinęła głową. Zauważyła, że Draco zabiera ze
sobą dwie butelki ognistej. Czuła, że to się źle skończy, jednak klamka
zapadła…<br />
Weszła do dormitorium całkiem
podobnego do jej własnego. Różniły się tylko barwy. Czerwień i złoto zastąpiła
zieleń i srebro. Usiadła na jednym z łóżek, a Malfoy przyniósł dwie szklanki, nalał do pełna whisky i jedną podał Mionie.<br />
– Ja nie piję – oznajmiła dziewczyna<br />
– Bierz, a nie gadaj! Gryfoni
podobno nie pękają.<br />
To słabe zagranie tym razem
podziałało. Sama Hermiona nie wiedziała, czy swój pierwszy łyk alkoholu wzięła
przez swój gryfoński honor, czy też chęć zapomnienia. Dobrze, że wyciszyli pokój. Na szklance się
nie skończyło…<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
– Jak ja cię
nienawidziłam, Malfoy – mówiła raz po raz – Jak cię walnęłam w trzeciej klasie
to było coś. Czułam się taka dumna – wybełkotała dziewczyna.<br />
– No właśnie… Nienawidziłaś… Serio
myślałaś, ze nie widzę jak wgapiasz się w mój tyłek na eliksirach?! Wiem, że
masz ochotę się na mnie rzucić!<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
– I te twoje
zębiska Granger! Nawet nie chciałem w ciebie walnąć tym zaklęciem! Zawsze były
duże, ale wtedy?! <br />
– W sumie powinnam ci podziękować.
Teraz mam naprawdę ładne zęby – odparła prawie poważnie.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
– Malfoy,
przyznaj, trząsłeś się jak osika. Naprawdę byłeś tchórzliwym pierwszoklasistą!<br />
– Też mi coś. Ty pewnie nawet nic
nie widziałaś w tym lesie przez te swoje
kudły!<br />
– Przynajmniej nie byłam wylizana
jak ty!<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
We dwójkę wypili
już półtora flaszki mocnego trunku. Hermiona nie była wstanie normalnie
funkcjonować. Nieświadoma położyła głowę na kolanach Ślizgona. <br />
– Mal… Malfoy… A jak tu do jasnej
cholery utknęliśmy?! No wiesz, tak na zawsze… Mi się… Ja się… Co ty na to?<br />
– Na pewno nie, Granger – odparł
bardziej trzeźwo. – Wymyślimy coś. <br />
– Mówiłeś, że zapomnę – odparła
cicho z lekkim żalem.<br />
– Niektórych rzeczy nie da się
zapomnieć – oznajmił ze smutkiem. <br />
Nawet nie zauważyli, kiedy ich twarze
znalazły się tak blisko siebie. Bez namysłu złączyli swoje usta w pocałunku.
Może i byli pijani, ale w pewnym sensie świadomi swoich pragnień. On chciał
kogokolwiek blisko siebie. Wiedział, że Hermiona stała się dla niego kimś
ważnym. Kimś, kogo musiał chronić. Autentycznie bał się o nią. Zwłaszcza, kiedy
zauważał podążający za nią wzrok Carrowa. Ona szukała u Malfoya bezpieczeństwa
i zrozumienia. Zdała sobie sprawę z tego, że miesiące, które tu spędziła
sprawiły, że pokochała blondyna. Tak… Hermiona Granger kocha Draco Malfoya.
Długo nie mogli się od siebie oderwać. W końcu zasnęli wtuleni w siebie. <o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Rano Hermionę
obudził straszny ból głowy. Spróbowała wstać, ale zakręciło jej się w głowie.
Miała ochotę zwymiotować. Nagle zauważyła Malfoya, który szedł w jej stronę z
jakimś eliksirem.<br />
– Pij – rzucił.<br />
Dziewczyna posłusznie spełniła
polecenia. Eliksir nie był najlepszy w smaku, ale pomagał. Granger poczuła się
od razu lepiej. Spojrzała na chłopaka i przypomniała sobie. Całowali się.
Zaczerwieniła się, a Malfoy zauważył to. Podszedł do niej i podniósł delikatnie
podbródek.<br />
– Może to powtórzymy? – powiedział z
flirciarskim uśmieszkiem.<br />
Dziewczyna wyrwała się. Malfoy
pozwalał sobie na za wiele.<br />
– Mam cię dość! Wracam do siebie! –
krzyknęła.<br />
– Do zobaczenia – odparł z
ironicznym uśmiechem.<br />
Nie potrafiła mu odpowiedzieć. Lubiła
Malfoya i nie mogła temu zaprzeczyć. Ruszyła w stronę wyjścia. Szybko znalazła
się pod portretem Grubej Damy. Miała spokojnie przejść do swojego pokoju, gdy
nagle ktoś chwycił jej ramię. Zestresowana, wyjęła różdżkę i przyłożyła ją do
szyi napastnika. To był Syriusz. Szybko schowała z powrotem swoją broń. <br />
– Chciałeś, żebym na zawał padła? –
zapytała z wyrzutem.<br />
– Gdzie byłaś? – zapytał poważnie.<br />
– To chyba moja sprawa…<br />
– Nie rozumiesz, że Slytherin jest
niebezpiecznym miejscem?!<br />
Hermionę coraz bardziej denerwowała
ta rozmowa. Syriusz próbował ingerować w jej życie. <br />
– Byłam z Malfoyem. Zresztą… To nie
jest mój świat. Ty nadal nie rozumiesz, że nie jestem uczennicą z wymiany –
warknęła i pospiesznie weszła do dormitorium.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Hermiona znów
siedziała z Malfoyem w bibliotece. Otrzymali od Dumbledore’a pozwolenie na
przeszukiwanie działu Ksiąg Zakazanych. Kolejne
bezcelowe godziny. Miona myślała o Blacku. Wybaczyła mu,choć zdystansowała się
do niego. Musiał zrozumieć, że ona nie była dla niego.<br />
– Z kim idziesz na bal? – spytał
Draco.<br />
Granger całkiem zapomniała o
zbliżającym się balu wigilijnym. Wolała o tym nie myśleć. Z Malfoyem nie
znalazła innego sposobu na powrót, niż kolejne życzenie podczas Wigilijnej
Pełni. Chciałaby nie musieć być na tym
balu. Miała nadzieję, że wtedy już będzie we współczesnym Hogwarcie. <br />
– Wolałabym na niego w ogóle nie
iść.<br />
– Choć na początek trzeba iść – oznajmił
– Z braku wyjścia możemy iść we dwoje. Tego dnia i tak powinniśmy się trzymać
razem.<br />
Zdziwiona pokiwała głową. Właśnie
Draco zaprosił ją na bal.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
– Z kim idziesz
na bal, Lacroix? – spytał Syriusz.<br />
– Z Malfoyem – odparła Hermiona.<br />
– A tak na serio?<br />
– Z Malfoyem!<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Do wielkiego balu
pozostały trzy dni. Hermiona chodziła coraz bardziej zdenerwowana. Przywyczaiła
się do tych czasów. Kochała spędzać czas z Lily i jej nowym chłopakiem,
Jamesem. Tak, Ruda w końcu zgodziła się na randkę. Syriusz mimo wszystko był
nadal dobrym przyjacielem, a Malfoy… Już dawno stał się kimś więcej. <br />
Hermiona spokojnie przemierzała
drogę do biblioteki. Nagle znikąd pojawił się Carrow. Szatynka sięgnęła po
różdżkę.<br />
– Czego chcesz? – warknęła.<br />
– Towarzystwa – odparł, jak gdyby
nigdy nic. – Ostatnio rzadko widuję cię
bez Malfoya – oznajmił, przybliżając się do dziewczyny i bawiąc się jej
niesfornym lokiem. <br />
– Niestety
ja go nie cherche*!<br />
– Książki
poczekają.<br />
Dziewczyna poczuła to. Wiedziała, że on się
zbliża. Ostatnimi czasy wyczuwała obecność Malfoya.<br />
–Powiedziała nie – oznajmił
spokojnie Malfoy, obejmując Mionę
ramieniem.<br />
– Nasz wielki obrońca Gryfiaków! <br />
– Tak, jeśli jednym z nich jest moja
narzeczona.<br />
Hermiona spojrzała na niego
otępiała. Jaka narzeczona? Wtedy zerknęła w oczy Draco. Znała odpowiedź. Jeśli
u arystokracji ustalono przyszłe małżeństwo, nikt nie miał prawa w to
ingerować. Malfoy zapewnił jej ochronę przed Carrowem. Ale czy tylko o to
chodziło? Podziałało. Śmierciożerca odszedł bez słowa. <br />
– Pogięło cię! – krzyknęła.<br />
– Spełniam twoje marzenia. Rumienisz
się, Granger!<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Hermiona
szykowała się z Rudą na bal. To była ich ostatnia szansa, tylko teraz mogli
powrócić. Przez te trzy dni jej życie odwróciło się o sto osiemdziesiąt stopni.
Carrow nie trzymał języka za zębami. Draco i Hermiona stali się po Lily i
Jamesie najpopularniejszą parą w szkole. Szatynka w końcu porozmawiała poważnie
z Łapą. Wiedziała, że złamała mu serce. Powiedziała, że faktycznie jest z
Malfoyem. Musiała to zrobić. Black nie miał prawa jej kochać. <br />
Szatynka spoglądała na swoje
odbicie. Wyglądała całkiem ładnie w czerwonej, długiej sukience bez ramiączek,
ozdobionej koronką przy biuście. Lily spięła jej włosy w misternego koka, a do
tego nałożyła delikatny makijaż. <br />
Hermiona ruszyła ku wyjściu, a tam
już czekał na nią Draco, który udzielił jej ramienia.<br />
– Boję się – wyznała.<br />
– Nie ma czego – uspokoił ją.<br />
Zdawali sobie sprawę, że jeśli do
północy się nie przeniosą do swoich czasów, to mogą się pożegnać ze swoimi
znajomymi z lat dziewięćdziesiątych na zawsze.<br />
Bal się rozpoczął. Malfoy i Granger
nie schodzili z parkietu. Draco dbał o to, by dziewczyna nie myślała w ciemnych
barwach. Sam nie wiedział, kiedy zaczęło mu zależeć na upartej Gryfonce.
Naprawdę obchodziło go jej szczęście. Dzięki niej czuł, że nie jest sam. Stała
się mu bliska i nie chciał tego przerywać. Przez te parę miesięcy uzależnił się
od Hermiony. <br />
Godziny płynęły. Draco wciąż patrzył
na zegar, przy czym sam nie pozwolił tego robić Hermionie. Co chwilę spoglądał
na piękny księżyc w pełni za oknem. Nagle rozległy się dzwony. Północ! Przecież
to nie mogło się tak skończyć. Przecież powtarzali swoje życzenie. Zapłakana
szatynka spojrzała na Ślizgona.<br />
– Za późno. <br />
Chłopak uniósł jej podbródek i
zerknął w śliczne czekoladowe oczy.
Kciukami otarł jej łzy.<br />
– Chcę być tam, gdzie ty. Jeśli
będziemy razem jakoś to przetrwamy.<br />
– Draco – wyszeptała.<br />
Nie zdążyła nic więcej powiedzieć,
bo chłopak złączył ich usta w namiętnym pocałunku. Nagle znów poczuli, jak
ziemia osuwa się spod ich nóg. Spadali. Trzymali się za ręce. Byli razem… Nie
ważne gdzie i kiedy… Najważniejsze, że
już na zawsze.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
*******<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Słownik:<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
*ecouter - słuchać<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
*tête - głowa<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
*Il - on<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
* sorcière - czarownica<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
*sang - krew<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
* famille - rodzina<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
*detester - nienawidzić <o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
*cherche - szukam<o:p></o:p></div>
</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<div style="text-align: left;">
<b>Zbetowany przez: Gabcias</b></div>
</div>
Anna-mediumhttp://www.blogger.com/profile/17254577982245201257noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-2550605222090001173.post-12656791220585452612016-01-25T13:13:00.001-08:002016-02-28T08:11:46.147-08:00Wigilijna Pełnia cz.2Witam :)<br />
To już druga, przed ostatnia część miniaturki :P Tak to jest jak ja coś planuje na jedną notkę, powstaną trzy dość obszerne xD<br />
Starałam się, ale jakoś nie jestem do końca zadowolona. Sami oceńcie :)<br />
Od razu chcę podziękować za ponad 600 wyświetleń na pierwszej części tej miniaturki :O Naprawdę nie mogłam w to uwierzyć :P To naprawdę motywujące...<br />
Jak zwykle błagam : <span style="color: red;"><b><i>Czytasz = Komentujesz!</i></b></span><br />
Bez dalszych ceregieli, zapraszam na rozdział :)<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div class="MsoNormal">
<div class="MsoNormal">
Zdenerwowana profesor OPCM, patrzyła z
udawanym spokojem na pojedynkującą się dwójkę uczniów z Francji. Nie
spodziewała się takich umiejętności i tak zażartej walki. Zaskoczyły ją
prezentowane przez nich zaklęcia, wykraczające poza program siódmej klasy.
Zastanawiała się, czy francuskie szkoły mają tak wysoki poziom, czy miała po
prostu do czynienia z wybitnymi jednostkami. Wiedziała jedno: musi to przerwać,
bo inaczej pozabijają się nawzajem. Niektóre z zaklęć zalatywały jej już czarną
magią. Nie rozumiała, co Ślizgon i Gryfonka chcą sobie udowodnić, ale
wiedziała, że sami nie zakończą pokazu. Spojrzała na resztę uczniów. Nawet
Huncwoci wydawali się patrzeć na pojedynkujących się z zafascynowaniem, co jej
się akurat spodobało. Z tego co słyszała, to ta czwórka z Domu Lwa sprawiała
najwięcej problemów. <br />
– Koniec! – krzyknęła surowo i
stanęła pomiędzy dwójką czarodziei. W
ostatniej chwili pojedynkujący przerwali walkę, w innym przypadku odważna
Basford oberwałaby paroma zaklęciami.<br />
Draco i Hermiona spojrzeli na siebie
uważnie. Napięcie pomiędzy nimi było wręcz namacalne. Nie zwracali uwagę na nic i na nikogo.
Przeszywali się wrogim spojrzeniem. To nie koniec ich pojedynku. Najbliższe ich
dni, miesiące rozwiążą ten spór. Ukłonili się na znak zakończenia pojedynku,
nie odrywając od siebie oczu. Oboje obserwowali każdy swój ruch, jakby w
obawie, że któraś ze stron znów rozpocznie walkę.<br />
– Expelliarmus! – krzyknął w końcu
Malfoy.<br />
Lekko zaskoczona Hermiona w
ostatniej chwili odbiła atak i zdenerwowana wypowiedziała pierwsze zaklęcie,
które przyszło jej do głowy:<br />
– Avis! Oppugno!<br />
Chmara ptaszków zaatakowała
blondyna, który bronił swoją twarz przed atakiem małych stworzeń. Malfoy
dopiero po chwili za pomocą różdżki pozbył się zwierząt. Miał przystąpić do
kontrataku, gdy usłyszeli przerażający krzyk nauczycielki. Tym razem schowali
posłusznie magiczne patyki.<br />
– Pańskie zagranie, panie Malfoy,
było nieczyste, mam nadzieję, że pan zdaje sobie z tego sprawę. Miał się pan
udać samotnie na szlaban, ale jeśli panna Lacroix jest taka skora do zemsty to mam dla was
idealną propozycję wycieczki. Wybierzecie się ze mną i Hagridem do Zakazanego
Lasu po pewne składniki do eliksiru dla profesora Slughorna. Trochę współpracy
wam nie zaszkodzi. Nie otrzymujecie żadnych punktów dla swoich Domów. Walka
była na wysokim poziomie, ale to jak się zachowaliście też nie mogło pozostać
niezauważone. To koniec na dziś. Do widzenia!<br />
Hermiona odetchnęła z ulgą,
ucieszyła się, że nie straciła żadnych punktów. Spojrzała na Malfoy’a, który
puścił jej oko. Przy nim stawała się prawdziwą aktorką, co nie zmienia faktu,
że naprawdę chciała z nim wygrać. Po tylu latach upokorzenia chciała mu
pokazać, że jest świetną czarownicą. Sama nie rozumiała do końca, dlaczego
wciąż próbowała mu udowodnić swoją wartość. A może to nie jemu… Może to
sprawia, że ona sama czuje się lepsza. Może to ona wciąż i wciąż od nowa
uświadamia sobie, że jest świetną czarownicą, a krew nie ma z tym nic
wspólnego. Nie chciała teraz o tym myśleć! Najważniejsze, że w oczach innych
konkurują ze sobą. To pomoże uniknąć plotek na temat ich pseudo bliskości. No i
przede wszystkim poczuła się jak w swoich czasach. Tam też po wojnie
przystąpili z Malfoy’em do jakiegoś nieoficjalnego konkursu na czarodzieja
roku. Na chwilkę jej usta wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu. To półrocze w
Hogwarcie było wspaniałe. Bez wyzwisk, niebezpieczeństw, ale za to z ogromnym
ciepłem ze strony otoczenia. Tu wszyscy patrzyli na nią uważnie, by znaleźć
jakiś temat do plotek. Po lekcji skierowała swoje kroki w stronę biblioteki.
Draco jeszcze czekał. Po tym pojedynku nie wyglądałoby to za dobrze, gdyby od
razu poszedł za nią. <o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Po raz kolejny poczuła się jak w domu.
Wygląd biblioteki, zapach książek i wiedzy pozostał… Nawet pani Pince
pozostawała całkiem znajoma, choć teraz dużo młodsza. Hermionie wydawało się,
że jest w jej wieku, widocznie dostała pracę zaraz po ukończeniu szkoły.
Szatynka grzecznie przywitała się z osobą, która tak samo jak Granger, traktowała
bibliotekę jak swoje małe sanktuarium. Gryfonka dla utrzymania pozorów podeszła
do bibliotekarki, by zapytać ją gdzie znajdzie książki o marzeniach, życzeniach
i czasie. Znała to miejsce jak własną kieszeń, ale mogłoby to wyglądać zbyt
podejrzanie, gdyby tak od razu podeszła do odpowiedniej pułki. <br />
– Où znajdę livres o życzeniach,
marzeniach et la temps? – zapytała, wtrącając francuskie słówka i próbując
mówić z akcentem. <br />
Z uśmiechem na ustach bibliotekarka
odprowadziła uczennice pod odpowiedni regał. Nie ukrywała zachwytu nad
„Francuzką”. W końcu ktoś oprócz Krukonów przychodzi po prostu poczytać.
Hermiona bez zbędnych ceregieli zaczęła ściągać książki. Po najwyżej
położoną próbowała sięgnąć, ale bez skutków.
Nagle wyczuła ciepło czyjegoś ciała bardzo blisko niej i bladą dłoń obejmującą
upragniony tom. Odwróciła się. Z lekkim rozbawieniem spoglądały na nią szare
oczy. Nigdy się nie zastanawiała nad oczami, ale Draco… To nie kolor szary, jak
można twierdzić na pierwszy rzut oka. One miały swój szlachetny, metaliczny
blask, co sprawiało, że nawet mimo rozbawienia, jego wzrok wydawał się
niedostępny, surowy. <br />
– Granger, a od czego masz różdżkę?<br />
Zdenerwowana spojrzała na niego z
irytacją. Dlaczego on musiał ją tak bardzo wkurzać? Z jednej strony udają tą
lekką wrogość wobec siebie, a z drugiej , tak bardzo pragnęła utrzeć nosa temu
nadętemu arystokracie. Więc w sumie, czy można to nazwać udawaniem? Oni chyba
po prostu nie potrafili się w stu procentach pogodzić, a raczej żyć bez
wzajemnych potyczek. <br />
– Tu jestem Lacroix, Malfoy. Sam tak
chciałeś i lepiej trzymaj się w Hogwarcie tej wersji – syknęła cicho i ruszyła
z tomiskami do stolika.- Szukaj wszystkiego co może ci się skojarzyć z naszą
sytuacją- dodała.<br />
Malfoy spojrzał krytycznym wzrokiem
na stolik zawalony książkami. Nie mógł uwierzyć, że Gryfonka mówi to wszystko
na poważnie. To nie możliwe, żeby to wszystko ogarnąć.<br />
– Mówisz na poważnie? – spytał z
powątpieniem.<br />
– Tak Malfoy. Od dziś będziesz
spędzał ze mną godzinkę twojego istnienia na przeglądaniu tych książek. W ten
sposób wyrobimy się w trzy, cztery dni. <br />
Draco usiadł, a raczej padł na
krzesło zrezygnowany. W milczeniu sięgnął po pierwszy tom. Większość informacji
tyczyła się Pokoju Życzeń i innych pomieszczeń tego typu. Nic na temat zmian w
czasie i Wigilijnej Pełni. <br />
Hermiona zaś patrzyła bardziej pod
kątem czasu. Nigdzie nie mogła znaleźć zaklęć, czy urządzeń służących do skoków
w tak daleką przeszłość.<br />
– Masz coś? – spytał po pierwszych
piętnastu minutach.<br />
– Jeśli szukasz zagrożeń podczas
podróży w czasie, to proszę bardzo – powiedziała, wskazując na odpowiednią
linijkę w swojej książce. <br />
– Szkoda, że przerwano nam pojedynek
– kontynuował.<br />
– No cóż, to ja wygrałam –
powiedziała z dumą Hermiona.<br />
– Chyba nie. Nie może ze mną wygrać
ktoś… – zaczął, ale szybko przerwał zdając sobie sprawę, co chciał powiedzieć.<br />
Granger spojrzała na niego z
wyrzutem. Ona nie musiała słuchać do końca, wiedziała, co Draco ma na myśli. I
chyba zabolało ją to bardziej niż wyzwiska kierowane do niej przez siedem lat.
Poczuła ukłucie zawodu. Naprawdę myślała, że Malfoy się zmienił. <br />
– Nieczystej krwi? To chciałeś
powiedzieć?! – powiedziała, wstając.<br />
– Nie chciałem…<br />
– Ale zacząłeś – warknęła i ruszyła
w stronę wyjścia. Nie mogła tam siedzieć ani chwili dłużej.<br />
Biegła tak szybko na ile jej
pozwalały nogi. Wiedziała, że podążał za nią Malfoy. Zdawała sobie sprawę, że
powinna nie robić takich ceregieli choćby dlatego, żeby uczniowie nie byli
świadkami pościgu Ślizgona za Gryfonką. W tej chwili miała to w nosie. Ścisnęła
pięści. Nie da Draco satysfakcji, nie będzie płakać z jego powodu. Rozkojarzona
nie zauważyła jak na kogoś wpadła. Już spodziewała się, że runie na chłodną
posadzkę razem z tym kimś, ale jednak ów osobnik był silniejszy niż się
spodziewała. Podtrzymał ją, a, co najgorsze, w swojej poufałości przytulił ją.
Już wiedziała z kim ma do czynienia. Tylko jeden typek był w stosunku do niej
taki śmiały, no, oprócz Smoka. Dla upewnienia podniosła wzrok. Syriusz patrzył
na nią z lekką troską i czymś, czego nigdy nie widziała, chyba że kiedyś u
Rona, gdy byli parą. Zganiła się. Co mógł od niej chcieć najpopularniejszy
Gryfon Hogwartu? <br />
– Czego chcesz od Lacroix, Malfoy?
Kolejnego pojedynku? – zapytał sarkastycznie, nadal opiekuńczo obejmując
szatynkę.<br />
– To już chyba nie twoja sprawa
Black! – warknął.<br />
– Jest, bo dotyczy Gryfona, który,
jak widać, nie chce z tobą rozmawiać.<br />
Malfoy spojrzał z nadzieją na
Granger. Miał jeszcze nadzieje, że ta się odezwie. Nie widząc reakcji,
zdenerwował się. Nie rozumiał jak Hermiona daje się tak przytulać Łapie.
Przecież wiadomo, że on chciał się nią tylko zabawić.<br />
– Pięknie, G… Lacroix! Najlepiej
zachowywać się jak dziecko! Może ochłoniesz do szlabanu! – krzyknął i szybkim
krokiem udał się do lochu.<br />
Dopiero teraz czarownica obejrzała
się w jego stronę. Złość po prostu od niej kipiała, już trzymała rękę na
różdżce, by rzucić w Malfoya czymś paskudnym, ale szybko nabrała powietrza i
pomyślała racjonalnie. Tylko ta wstrętna paskuda jej została. Musi w końcu z
nim normalnie pogadać. <br />
– Wszystko okay? – zapytał Syriusz.<br />
– Nie potrzebowałam twojej pomocy –
warknęła i ruszyła w stronę wieży.<br />
Black nie dał za wygraną. Pobiegł za
wściekłą Gryfonką. Złapał ją za rękę i zmusił do popatrzenia sobie w oczy. <br />
– Hermiona, możesz mi zaufać –
oznajmił spokojnie. <br />
Na to wyznanie oczy dziewczyny
delikatnie się zaszkliły, a gardło ścisnęło się, ledwie podtrzymując szloch.
Słowa Syriusza przypomniały jej Harry’ego, najlepszego przyjaciela, na którego
zawsze mogła polegać. Bez namysłu sama wtuliła się w niego, oczekując wsparcia.
Zdziwiony Black delikatnie objął dziewczynę. Nawet nie zauważyła, kiedy trafili
do Pokoju Życzeń. <br />
– Znów mnie zranił… Ja… Tak bardzo
za nimi tęsknie… Myślałam, że on już taki nie jest, że czystość krwi już dla
niego nie gra roli – jąkała bez sensu.<br />
Łapa wiele z tego nie zrozumiał, ale
nie chciał jej naciskać. Domyślał się jednego… Malfoy okazał się
tradycjonalistą. Ale nie rozumiał, dlaczego Hermiona aż tak bardzo się tym
przejęła, sama w końcu jest arystokratką. Dopiero po chwili w jego głowie zaświtała
myśl.<br />
– Jak miałaś na nazwisko w swoich czasach? – spytał
cicho.<br />
– Granger. <br />
Syriusz doskonale znał
arystokratyczne nazwiska. Doskonale wiedział, że Granger się w nich nie
znajduję.<br />
– Wiem o czym myślisz. Jestem
mugolaczką, Black. Nie żadną Lacroix. Dumbledore i Malfoy postanowili mnie
przechrzcić bez mojej zgody – mruknęła ponuro.<br />
– Co dokładnie ci powiedział Malfoy?<br />
Hermiona bez zastanowienia
opowiedziała krótką historię. Black słuchał nie przerywając. Dziewczyna naprawdę
była pod wrażeniem, że Gryfon tak długo wytrzymuje bez gadania. Gdy skończyła,
nic nie mogła odczytać z jego twarzy.<br />
– Nawet sobie nie wyobrażam jak
musiało ci być przykro – oznajmił Łapa. – Uwierz, wielokrotnie obserwowałem
zachowanie Rudej po wyzwiskach. Niby nigdy nic, ale w oczach odbija się
rozpacz. Teraz ty możesz być na mnie zła, ale trochę rozumiem Malfoya – tu
zrobił krótką pauzę, by spojrzeć na zaskoczoną Hermionę. – Wyobraź sobie, że
wpaja ci się coś przez prawie osiemnaście lat. W końcu zdajesz sobie sprawę, że
to totalne bzdury. Chcesz z tym zerwać, ale echo nauk wciąż pozostaje. Uwierz
mi, że on to wtrącił bez namysłu. Gdyby uważał cię za gorszą, od razu
upokorzyłby cię w bibliotece. Do tego Malfoy jest trochę tępy, więc mówi od rzeczy
– dodał na koniec z rozbawieniem.<br />
Hermiona spojrzała uważnie na
Blacka. To, co mówił, było logiczne. Poczuła wyrzuty sumienia, , że od razu
wyjechała na Draco. Nie potrafiła go zrozumieć. Było jej głupio, że uświadomił
jej to ktoś inny.<br />
Nagle usłyszeli pukanie. Zdziwiona
Gryfonka spojrzała na Huncwota. <br />
– Pewnie chłopaki – rzucił Black i
otworzył drzwi.<br />
Dopiero teraz Hermiona skojarzyła,
że Rogacz, Glizdogon i Lunatyk mają Mapę Huncwotów. <br />
– Co was sprowadza? – spytał lekko
zirytowany Łapa.<br />
– Sprawdzamy, jak tam twoja randka.
Jakoś średnio jak widzę – oznajmił James.<br />
Black spojrzał na Granger. Bał się,
że zdenerwuje ją ta odzywka. Zamiast tego Gryfonka wybuchła śmiechem i ruszyła
ku wyjściu.<br />
– Merci za pomoc, Black –
powiedziała, wychodząc.<br />
Chłopcy spojrzeli zdziwieni na
przyjaciela. Teraz ciekawość nie dawała im spokoju. Już widząc, że Gryfoni są w
Pokoju Życzeń byli zdziwieni, ale że Syriusz w czymś pomaga - nie do pojęcia. <br />
– W czym to tak pomagasz, Łapo? –
spytał James.<br />
– Właśnie chyba w sytuacji z
Malfoyem… Idiota ze mnie – oznajmił i upadł na fotel. <br />
Zszokowani Huncwoci usiedli na
kanapie obok kumpla. Kompletnie nie rozumieli, co Syriusz miał na myśli. Jak
mógł pomagać w sprawie ze Ślizgonem? Wiedzieli, jednak że nie mogą naciskać.
Musiał sam zdecydować, czy chce im wszystko opowiedzieć. <br />
Hermiona szybko pobiegła w stronę
lochów. Nie wiedziała jak niby ma się dostać do ich domu, ale musiała pogadać z
Malfoyem. I tak zaraz mieli iść na szlaban, więc liczyła, że go nawet spotka po
drodze. Niestety doszła pod samo przejście do Domu Węża, a po Malfoyu ani
śladu. Oczywiście, nie znała hasła. W drugiej klasie była to „czysta krew”.
Nachmurzyła się. Ślizgoni byli po prostu wstrętnymi rasistami. Nie rozumiała,
co jest tak wyjątkowego w tej ich czystej krwi. Nie raz udowodniła, że jest
lepsza od tej bezmózgiej arystokracji. Nic to nie zmienia… Cały Slytherin
patrzy na mugolaków, jakby komuś ukradli magię. Ciekawe, co powiedzieliby na
Hogwart w 1998 roku, pełen pokornych Ślizgonów i wywyższonych szlam. Hermiona
nie chciała o tym myśleć. Po co ma wracać do bolesnych wspomnień. Teraz nikt
nie ośmieliłby się nazwać ją szlamą. Odruchowa złapała się za przedramię.
Poczuła mrowienie na bliznach, które układały się w jeden napis… „Szlama”. Tej
pamiątki po wojnie nie mogła się pozbyć. Wrzesień w tym roku był bardzo ciepły,
a ona chodziła w bluzkach z długim rękawem. Ludzie patrzyli na nią dziwnie, ale
co innego miała zrobić? Jakby wytłumaczyła, że panna Lacroix ma wyrytą obelgę
na ręce. <br />
Koniec- pomyślała.<br />
Wątpiła, że „czysta krew” jest
hasłem, ale musiała spróbować. Ściana nawet nie drgnęła. W sumie czego się
spodziewała, pewnie w Slytherinie hasło jest zmieniane tak często jak w
Gryffindorze. Nagle ściana poruszyła się. W przejściu pojawił się Amycus
Carrow. Może to skojarzenie było trochę okropne, ale Hermiona miała wrażenie,
że spotkała w progu śmierć. Chłopak był bardzo chudy i blady. Jego ciemne włosy
delikatnie przysłaniały oczy. Tak, to one najbardziej przeraziły Granger. Nie
widziała nigdy człowieka po pocałunku dementora, nie chciała patrzeć na
egzekucje, jeśli jednak ma sobie wyobrazić takiego złoczyńcę, to ma właśnie
oczy Carrowa. Bez wyrazu, za mgłą, która przysłania wszystko. Podobno w oczach
widać dusze, a jeśli to prawda, to ten czarodziej jej nie posiada. Szatynka
była pewna, że Ślizgon ma już mroczny znak na przedramieniu i ciekawiło ją, jak
wyglądał trzy lata temu, czy wtedy też był tak przerażający. Czy to, co z nim
się stało to wynik mroku i czarnej magii? Nie wiedziała, ale wydawało jej się,
że za tą otoczką wyłania się całkiem przystojny mężczyzna i z jakiegoś
niewyjaśnionego powodu mu współczuła. <br />
– Co cię tu sprowadza, Lacroix? –
spytał, a jego usta wykrzywiły się w cynicznym uśmiechu. <br />
– To nie twoja sprawa. Ja cherche Malfoy
– powiedziałam, siląc się na francuski akcent.<br />
–Szukasz Malfoya, tak? – zapytał, po
czym przygwoździł Gryfonkę do ściany. Lekko spanikowana Hermiona nie wiedziała
co zrobić. Co, do cholery, chciał od niej Carrow?<br />
– Malfoya! Nie ciebie! – warknęła.<br />
Chłopak zaśmiał się. Niestety w tym
odgłosie nie było nic wesołego dla Hermiony. Raczej przypominało jej to
szczekanie psa, który znalazł sobie ofiarę. Niestety z wszystkiego wynikało, że
to ona będzie dla niego pożywką. <br />
– Łamiesz mi serce, panno Lacroix –
westchnął teatralnie – Może to ze mną spędzisz popołudnie? Raczej nie
widziałem, byś za bardzo lubiła mojego serdecznego przyjaciela.<br />
Hermiona przeszyła go wzrokiem. Co
on, do cholery, od niej chciał. Co to za głupia gra?! Chciała go popchnąć, ale
jak się okazało, chłopak był silniejszy niż się spodziewała. Nie chciała
jeszcze sięgać po różdżkę. Bała się, że trzaśnie go czymś paskudnym. Dlaczego
ona zawsze musiała przyciągać problemy?!<br />
– Imbécile! Dostaliśmy szlaban z
Malfoyem! Jak mnie zaraz nie puścisz, zabiję cię!<br />
Tym razem wyjęła różdżkę i dźgnęła
go w klatkę piersiową. W tym samym momencie usłyszała hałas dobiegający z Domu
Węża. Wrota były otwarte, ktoś wychodził. Zobaczyła blond włosy. <br />
– Lepiej się od niej odwal! Jak
widać ona nie za bardzo cię aime*, a chyba nie chcesz dostać jakąś paskudną
malédiction*, Carrow – oznajmił ze spokojem Malfoy.<br />
Hermiona spojrzała na Draco. Nie
wiedziała nawet dlaczego westchnęła z ulgą. Może to przez oczy. W końcu
patrzyła na człowieka z duszą, a nie na śmierć. Może i oczy blondyna były zimne
i niedostępne, ale przynajmniej można z nich cokolwiek odczytać. Pod maską
obojętności i pogardy kryje się ktoś skrzywdzony, dzikie, rozdrażnione zwierzę,
które chce wydostać się na zewnątrz. <br />
Granger poczuła jak Amycus odsuwa
się od niej. Ona jednak nadal trzymała różdżkę w pogotowiu. Wiele się nauczyła
przez wojnę, przede wszystkim, że musiała być gotowa na ewentualności. Mimo jej
obaw brunet zniknął za ścianą. Malfoy upewniając się, że już go nie ma,
podszedł do Gryfonki, złapał dziewczynę za ramię i pociągnął w stronę wyjścia
na błonie. <br />
– Pogięło cię?! Carrow jest
nieprzewidywalny, mógł ci coś zrobić! Po coś tu przylazła?!<br />
– Po pierwsze: umiem o siebie
zadbać! – warknęła niczym lwica,
wyrywając rękę z uścisku Malfoya – a po drugie przyszłam tu przez ciebie.<br />
Lekko zdziwiony Malfoy spojrzał na
Granger. Przyszła do niego! Jak widział ją ostatnim razem, chciała wydrapać mu
oczy! Z drugiej strony też miał zamiar ją szukać. Nie mogli się wiecznie
kłócić, zwłaszcza tu. Chciał, żeby dziewczyna choć spróbowała go zrozumieć.
Wczuć się w jego sytuację. Naprawdę już go to mało obchodziło, czy Hermiona to
córka mugoli, czy nie. Niestety niektóre przyzwyczajenia brały nad nim górę.
Zresztą nie da się zmienić swojego postępowania z dnia na dzień. Poza tym on i
ona byli wrogami od siedmiu lat, więc jak nagle miało się to tak zmienić? Oboje
potrzebują czasu, by się nawzajem do siebie przekonać. Westchnął. Naprawdę
przestraszył się, kiedy zobaczył ją i Carrowa. On zawsze był bezwzględnym sługusem
Voldemorta. To, co wyprawiało się w Hogwarcie, gdy pracował jako nauczyciel,
przechodziło ludzkie pojęcie. Wiedział, że Gryfonka to silna kobieta, ale ona
grała zawsze czysto. Amycus nie był tak nauczony, użyłby nawet niewybaczalnego.
Miał już całkiem wyprany mózg. <br />
– Przepraszam, Granger – mruknął
prawie niezrozumiale. – Nie chciałem, żebyś tak to zrozumiała. <br />
Dziewczyna wiedziała, że mówił o
popołudniu w bibliotece. Nie była przyzwyczajona do przeprosin ze strony
Malfoya, zresztą nie obwiniała go o nic. Syriusz pomógł jej wiele zrozumieć. <br />
– Właśnie szłam do ciebie w tej
sprawie, to ja chciałam cię przeprosić. Nie potrafiłam cię zrozumieć. Wiem, że
ta sytuacja jest trudna i nie powinnam robić afer z byle czego, a zwłaszcza, że
nawet nie powiedziałeś tego, urwałeś. Wiem, że to kwestia wychowania i
przyzwyczajeń. Mi pozostaje cię tylko znosić, Malfoy – oznajmiła Hermiona, przy
ostatnim zdaniu się lekko uśmiechając. <br />
Kącik ust Draco delikatnie podniósł
się do góry. Naprawdę ulżyło mu, że nie musiał jej nic tłumaczyć, że
zrozumiała. W końcu doszli do wyjścia, gdzie czekała już profesor Basford. Na
jej widok uczniowie lekko skinęli głowami na znak szacunku. Kobieta nie
wydawała się jakoś szczególnie zła, raczej miała minę jak zawsze, surową.<br />
– W samą porę. Hagrid czeka –
oznajmiła i ruszyła do chatki gajowego. Za nią udali się uczniowie. <br />
Hermiona już z daleka zauważyła pół
olbrzyma. Uśmiechnęła się. W końcu jakiś stary przyjaciel. Nogi prawie same
chciały biec do mężczyzny. Niestety… Pamięć nigdy jej nie zawodziła. Hagrid nie
znał jej. Teraz nie była dla niego Hermioną Granger, którą częstował twardymi
jak kamień ciastkami. Przyjaciółka, nie! Hermiona Lacroix to arystokratka,
która już w pierwszych chwilach w Hogwarcie narobiła sobie problemów.
Nieodpowiedzialna Francuzka! Co innego mógł o niej pomyśleć? Westchnęła. <br />
– To jest nasz gajowy, Hagrid – zwróciła
się do nas nauczycielka OPCM. – A to nasi winowajcy, uczniowie z wymiany: pan
Malfoy oraz panna Lacroix.<br />
Pół olbrzym nie patrzył na
„Francuzów” surowo. Uśmiechnął się, a Hemiona odwdzięczyła się tym samym.
Widząc przyjaciela poczuła się lepiej, bezpieczniej, mimo że nawet nie wiedział
kim ona jest. Odczuwała coś w rodzaju déjà vu. Przypomniała sobie jak w
pierwszej klasie za karę udali się z Hagridem do Zakazanego Lasu. Wtedy też był
z nimi Malfoy. Nie mogła uwierzyć jak zmienił się ten tchórz. Zaśmiała się w
duchu na wspomnienie spanikowanego Draco. Teraz patrząc na niego widziała
chłodne opanowanie. Niestety… Wojna zmienia wszystkich, wywiera duże piętno. Z
jednej strony dzięki niej szybko dorośli, stali się dojrzali, a z drugiej… może
zagubili w tym wszystkim część siebie. Na pierwszy rzut oka ktoś powie, że
blondyn zmienił się na lepsze. Wytrwalszy obserwator zauważy, że zatracił w tym
ważną część własnej osobowości. Wtedy okazał strach, ale to był zwykły, ludzki
odruch. Teraz trzeba bardzo się skupić, by cokolwiek wyczytać z gestów
arystokraty. <br />
– Holibka… dzieciaki… Tak szybko
wplątaliście się w szlaban. <br />
– Jak ma się takiego Malfoya przy
sobie, Il est impossible de résister!*<br />
– Lacroix! – warknął blondyn. <br />
Granger zaśmiała się lekko.
Wiedziała, że nauczyciele nie zrozumieli ostatniego zdania. No cóż naprawdę
ciężko z nim wytrzymać. <br />
Opiekunowie nie skomentowali już
zachowania nastolatków. Powoli ruszyli w stronę lasu, a za nimi Draco z
Hermioną. Zatrzymali się już dobre dziesięć metrów za linią początku Zakazanego
Lasu. <br />
– Dobra, słuchajcie – zaczęła
profesorka. – Przyszliśmy tu by poszukać rogu dwurożca. Profesor Slughorn
potrzebuje go do eliksiru. Właśnie o tej porze roku zwierzęta te zrzucają rogi.
Pójdziecie tą ścieżką, zabraniam wam z niej zbaczać i nie możecie odejść dalej
niż do potoku, który znajdziecie za jakieś pół kilometra, zrozumiano?<br />
Uczniowie skinęli głowami. Nie mogli
uwierzyć, że profesorka chce puścić ich samych w głąb lasu. No cóż nie były to
żarty. Nie odczuwali jakiegoś strachu, ani nic z tych rzeczy. W pewnym sensie
zadawalało ich to, że będą mogli komunikować się normalnie, bez wtrącania tych
francuskich słów i akcentu. <br />
– Holibka… Zapomniałem. Uważajcie
jakbyście spotkali dwurożca. Nie zabierajcie przy nim jego rogu, czekajcie aż
odejdzie. <br />
Profesor Basford podeszła jeszcze do
nich i wręczyła im monety. Na awersie widniał złoty wizerunek lwa, na rewersie
srebrny węża.<br />
– Jak będziecie potrzebować pomocy,
wystarczy, że ściśniecie monetę i pomyślicie o nas, automatycznie pojawimy się
w pobliżu. To samo się tyczy tego, gdy coś znajdziecie. Jak ja z Hagridem
odnajdę pierwsza róg, moneta zrobi się gorąca, a po jej dotknięciu znajdziecie
się przy nas. Jasne?<br />
– Tak – odpowiedzieli jednogłośnie
ukarani. <br />
Ruszyli w przeciwne strony. Draco i
Hermiona na początku pokonywali las w milczeniu, rozglądając się dokładnie, ale
Granger długo nie wytrzymała ciężkiej ciszy.<br />
– Wiesz jaki eliksir przygotowuje
się z udziałem sproszkowanego rogu dwurożca?<br />
Malfoy spojrzał na nią zirytowany.
Nienawidził chwil kiedy Panna-Wiem-To-Wszystko zaczynała się wymądrzać. <br />
– Nie wiem czy wiesz, ale ja też
miałem wybitny z eliksirów, a ten skład znam na pamięć…<br />
– Eliksir wielosokowy – powiedzieli
wspólnie.<br />
– Nie ciekawi cię, po co go robi? Raczej
nie na pokazówkę dla uczniów. Myślisz, że Zakon szykuje się na jakąś akcję?<br />
– Granger, Granger… Ty i ta twoja
ciekawość. Wszyscy Gryfoni są tak irytujący? Ciekawość to pierwszy stopień do
piekła! W naszym przypadku może i do śmierci! Trwa wojna, na pewno szykują
eliksir na jakąś akcje, ale to nie jest naszą sprawą. Musimy się trzymać od
tego z daleka.<br />
– A jeśli cię nie posłucham?<br />
– Nie pozwolę ci Granger się zabić,
rozumiesz?! – warknął, wytrącony z równowagi. Chwycił ramiona Gryfonki i delikatnie
potrząsnął. – Nie pozwolę ci pakować się w to gówno! My już przeżyliśmy swoją
wojnę! Nie mamy prawa wtrącać się w przeszłość!<br />
– Dlaczego? Dlaczego tak bardzo cię
to interesuje?!<br />
– Bo zostałaś mi tylko ty, głupia!
Naprawdę tego nie rozumiesz! Ten świat nie jest nasz. Mamy tylko siebie. Choćbym
nie wiem jak bardzo cię nienawidził, nie przetrwałbym w tym świecie bez ciebie
i wzajemnie. Jak się stąd wyrwiemy, to rób co chcesz.<br />
Hermiona wlepiała zdziwiona wzrok w
twarz Draco. Nie spodziewała się takiego wyznania z ust Malfoya. Czuła, że ten
chłopak przed nią jest autentyczny. Pełen skrajnych emocji, wybuchowy,
zagubiony, zraniony… Naprawdę zaczęło być jej żal Ślizgona. Sama nie wiedząc
dlaczego, jakimś dziwnym impulsem przytuliła blondyna. Lekko zaskoczony
chłopak, nie wiedział, co zrobić. Potem chciał ją odepchnąć. Denerwowało go to,
że tylko szatynce udawało się go zadziwić. Była nieprzewidywalna. Czasami
wściekła, czasami skruszona, czasami uśmiechnięta, czasami samotna, czasami
złośliwa i zawistna, a czasami przytulała gościa, który starannie uprzykrzał
jej życie przez siedem lat. I, o dziwo, nie chciał tego przerywać. Czuł
zalewające jego serce ciepło i uznał, że to niesamowite uczucie. Tej bliskości
potrzebował. Nie potrafił jej mu dać nikt z wyjątkiem matki… i Hermiony. Po
chwili jednak Granger sama oderwała się od Ślizgona i jakby nigdy nic ruszyła
dalej. Szli w milczeniu. Nic przypominającego róg nie przykuło ich uwagi. <br />
Nagle zobaczyli jakby błysk światła.
Nie było to na ścieżce. Ciekawość jednak zwyciężyła i ruszyli w tamtą stronę.
Nagle zauważyli dziesięcioosobową grupkę uczniów. Większość z nich to Ślizgoni.
Jeden chłopak się wyróżniał, Glizdogon. Hermiona odruchowo przyłożyła rękę do
ust, by zdławić krzyk, który rodził się w jej sercu. Miała ochotę wstać i
poznęcać się nad tym zdrajcą. Nie miała wątpliwości. To spotkanie Śmierciożerców.
Bez trudu zauważyła znajome sylwetki Severusa Snape’a i Amycusa Carrowa, a gdzieś
z tyłu Zabiniego. Granger upewniła się gdzie jest, widząc zmierzającą w ich
stronę Bellatrix Lestrange, choć być może jeszcze Black. Nic nie słyszeli.
Zostało rzucone zaklęcie Silencio.<br />
– Zabiję go – wyszeptała Gryfonka.<br />
Malfoy obdarzył ją ciekawskim
wzrokiem. Takiej nienawiści nie wyczuwał z jej strony nawet w stosunku do
siebie. Ale… Rozumiał ją. Zauważył, że szybko związała się z Huncwotami i Lily.
Wiedział, że to niebezpieczne, bezmyślne. Niestety wobec tego był bezsilny. Nie
mógł Granger nic zabronić. Nawet bez tego ci ludzie w pewnym sensie pozostawali
jej bliskimi. Chciała im pomóc, a zdawała sobie sprawę, że nie może mieszać się
w przeszłości. Musiała pozwolić im umrzeć, jakkolwiek brzmi to okrutnie. On już
przywykł… Gryfonka wydawała się nie zdawać sprawy, że Draco ma podobne
dylematy. Powstrzymać rodzinę przed tymi głupstwami, przed przyłączeniem do
Czarnego Pana. Może Snape żyłby nadal, miałby kochającą rodzinę i nie splamiłby
się zbrodnią. Czy taki świat nie byłby cudowny? Niestety i on musiał się
pogodzić, że stali się intruzami, którzy mogli tylko biernie przyglądać się
rujnowaniu życia kolejnych rodzin. <br />
– Granger, nie możesz się wtrącać.<br />
Spojrzała na niego z wyrzutem.<br />
– Mam patrzyć jak ten śmieć rujnuje
ludziom życie?!<br />
– Pamiętaj, co obiecaliśmy!<br />
– Nie możemy nic zmieniać – mruknęła,
łamiącym się głosem. <br />
Tym razem nie wytrzymała, łzy same
ciekły jej po twarzy. Czy to musiało się tak skończyć? Chciała stąd uciec jak
najdalej. Zniknąć. Znów przytulić się do jej przyjaciół.<br />
Malfoy nienawidził takich sytuacji.
Znów nie wiedział jak zareagować. Na razie mógł jej tylko pomóc Eliksirem
Słodkiego Snu. Dzięki Bogu, Malfoy wypatrzył w oddali róg. Zaklęciem Accio
przywołał zdobycz i złapał monetę. Faktycznie ich opiekunowie po chwili się
pojawili. Oczywiście, wcześniej oddalił się z szatynką od zbierających się
młodych Śmierciożerców. Hagrid i Basford nie mogli się dowiedzieć o zdradzie
Glizdogona. <br />
– Dobrze wykonaliście zadanie –
pochwaliła profesorka, patrząc z ukosa na dwójkę. Na szczęście nie zwróciła
większej uwagi na Gryfonkę.<br />
– Możemy już iść do dormitoriów?
Jesteśmy trochę zmęczeni. <br />
– Dobrze, ale odprowadź pannę
Lacroix. My jeszcze pójdziemy po jeden składnik. Trzymajcie się ścieżki.
Niedaleko jest skraj lasu. Dobranoc.<br />
– Dobranoc – odparł Malfoy. Hermiona
wolała nie ujawniać, jak bardzo się rozkleiła.<br />
Ruszyli samotnie. Draco miał w
głowie tylko jeden kłopot. Jak zmusić Granger do wypicia eliksiru?<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Tymczasem gajowy i profesorka spoglądali
na oddalających się uczniów. W pewnym sensie byli zdziwieni, że się nie kłócą.<br />
– Widzi pani profesor, jak szybko
udało się ich pogodzić? – mruknął zadowolony pół olbrzym. <br />
– Wydaje się, że oni tak naprawdę
nigdy nie byli w konflikcie, jakby… teraz. Są inni. Coś ukrywają – powiedziała,
jakby do siebie, Basford.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Hermiona i Draco właśnie dochodzili do
Hogwartu. <br />
– Granger, może pójdziemy do kuchni
po jakąś herbatę? Trochę zimno było – oznajmił Malfoy.<br />
Hermiona spojrzała na niego z
dezaprobatą swoimi zaczerwienionymi oczami. <br />
– Naprawdę znów chcesz dostać
szlaban!<br />
– Nic się nie stanie. Powiemy, że
dopiero wracamy ze szlabanu. Jest ledwie po dziesiątej. <br />
Szatynka nie wiedziała co o tym
myśleć. Faktycznie było jej zimno i przede wszystkim nie chciała zostać sama,
bała się własnych myśli, które nie dadzą jej spać. W końcu skinęła głową na
znak zgody i skierowali swoje kroki do królestwa skrzatów. Oczywiście jak
zwykle przywitano ich bardzo serdecznie. Draco wykorzystując chwilę nieuwagi
poprosił skrzata o pójście do jego pokoju, zabranie z niego Eliksiru Słodkiego
Snu i dolanie go do herbaty Gryfonki. Na efekty nie czekał długo. Panna Granger
bardzo szybko zatonęła w zupełnej nicości. Malfoy bez namysłu wziął dziewczynę
na ręce. Chciał ją zanieść do Pokoju Życzeń. Blondyn spojrzał na jej twarz. W
końcu widoczny był na niej spokój. Wcześniejszy stan zdradzały tylko lekko podpuchnięte
oczy. Sam miał w planach położyć ją do łóżka i chlać do upadłego. Jak widać on
miał inne pomysły na radzenie sobie z dołem. Wątpił jednak, że Granger
pochwaliłaby jego pomysł. Ślizgon potrząsnął głową. W swojej chorej wyobraźni
widział Hermione w stanie upojenia alkoholowego. Wyglądało to tak śmiesznie,
jak było nierealne. Zmierzał już ku wyjściu, gdy ktoś go uprzedził. Nie zdążył
zareagować. W progu stał wkurzony Syriusz.<br />
– Wyjaśnisz mi, co zrobiłeś z
Lacroix?!<br />
– Nic, co jest w twoim interesie
Black! – odparował Smok.<br />
Tym razem i blondyn się zdenerwował.
Wkurzało go zbytnie zainteresowanie Syriusza i wtrącanie się w sprawy Gryfonki.
Na dodatek Malfoy nie miał pomysłu jak wytłumaczyć mu swoją obecność w kuchni.
Wielu uczniów nie wiedziało jak tu wejść, a czarodzieje z wymiany już tak. To
musiało być mocno podejrzane. <br />
Syriusz nie wiedział, co o tym
myśleć. Sam w sumie zasugerował Granger, by wybaczyła Draco. A teraz? Gdy
zobaczył ich na mapie samych poczuł dziwne ukłucie. Potem nazwiska wręcz
nachodziły na siebie. Dopiero teraz zauważył, że faktycznie panna Lacroix
widniała na mapie jako Granger, a Alexandre Malfoy, jako Draco. W każdym razie
postanowił to sprawdzić. Co miał teraz myśleć? Widzi tego całego Ślizgona,
trzymającego na rękach zemdlałą Hermionę. Nie mógł tego tak zostawić. <br />
– Jest, dopóki tyczy się to jednego
z Gryfonów!<br />
– Bo wy wszyscy w Gryffindorze to jedna
wielka rodzina – oznajmił sarkastycznie. – W sumie dobrze, że jesteś, zabierzesz
ją. Nie jest taka lekka, jakby się wydawało.<br />
Łapa spojrzał zaskoczony to na
Smoka, to na szatynkę. Był naprawdę zdezorientowany. <br />
– W co ty grasz?<br />
– Miała ciężki dzień, dla jej dobra
podałem jej Eliksir Słodkiego Snu – powiedział w końcu, wytrącony z równowagi,
blondyn.<br />
– To ma związek z waszym problemem?<br />
Draco znieruchomiał. Czyżby brunet
wiedział, że są z przyszłości? Nie, nie mógł uwierzyć, że Granger by mu to
powiedziała. A od kogo innego miałby to wiedzieć?<br />
Syriusz widząc dezorientacje w
oczach Malfoya, pełen satysfakcji wyjawił mu prawdę:<br />
– Musicie bardziej chronić swoje
sekrety.<br />
– Ona wie?<br />
Syriusz kiwnął głową.<br />
Blondyn ze zdenerwowania mocniej
ścisnął dziewczynę. Dlaczego na to pozwoliła i, przede wszystkim, po co to
ukryła. Powinna powiedzieć. Cień zawodu przemknął po obliczu Ślizgona.<br />
– Coś wątpię, na pewno rzuciłaby w
ciebie Obliviate!<br />
– Chciała.<br />
– Nie martw się, mogę to poprawić. <br />
– Nie zrobisz tego.<br />
– Niby dlaczego?<br />
– Bo wiesz, że ona by tego nie
chciała.<br />
Black trafił w sedno. Dlaczego tak
bardzo liczył się ze zdaniem Hermiony? Dlaczego tak bardzo bolała go dziś myśl,
że mu nie wybaczy?! Czy można tak szybko do kogoś przywyknąć? Nie rozumiał, co
tak bardzo ciągnęło go do Hermiony. Inteligencja? Nie, przez to była
zarozumiała… Uroda? Może miała to coś, ale nawet teraz uganiało się za nim
wiele większych piękności. Podświadomie wiedział, co w niej tkwiło… Empatia…
Ona jako nieliczna starała się go zrozumieć, nie skreślała. Zbeształ się w
myślach. Nic dla niego nie znaczy, musiał po prostu spłacić dług. <br />
– Nic to dla mnie nie znaczy.<br />
Syriusz zaśmiał się sztucznie.<br />
– Mnie nie oszukasz, Malfoy. Sam
siebie okłamujesz, to prawda. Stała się dla ciebie jedynym wsparciem,
przyjaciółką, której nigdy pewnie nie miałeś w Slytherinie!<br />
– Nic nie wiesz!<br />
– Tak? To walnij we mnie tym zaklęciem,
śmiało!<br />
Draco zawahał się. Był na siebie
zły, że mimo chęci nie zrobił tego. Dosłownie wepchnął śpiącą Gryfonke w
ramiona Łapy i bez słowa udał się do Pokoju Wspólnego Slytherinu, pozostawiając
bruneta z satysfakcją. Wygrał potyczkę z blondynem i kolejny raz, niestety, mu
coś uświadomił.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Draco przez kolejne dni nie wspominał
Gryfonce o swoim odkryciu, jakby licząc, że dziewczyna mu w końcu na tyle zaufa
i sama wyjawi swój sekret. Codziennie za to chodzili do biblioteki i szukali
coraz to nowszych wzmianek na temat podróży w czasie. Często odbywało się to w
zupełnym milczeniu, ale i tolerancji.<br />
Zrezygnowani Ślizgon i Gryfonka
przeglądali kartki ostatnich ksiąg. Ani jednego zdania na temat podróży w
czasie. <br />
– Masz coś?<br />
Pokręciła głową.<br />
Chłopak z hukiem zamknął opasłe
tomisko. Jego zdenerwowanie sięgnęło punktu kulminacyjnego. Cała ta sprawa
wydawała mu się skierowana na porażkę.<br />
– To bezsensu.<br />
– Nie, dopóki się nie poddamy – odparła
mechanicznie, nie odrywając nawet wzroku od czytanych liter.<br />
Blondyn nie podzielał jednak jej
entuzjazmu. Wygodnie oparł się o krzesło i przypatrywał się skupionej
Hermionie. Naprawdę wydawała się niewzruszona na wszystko. <br />
– Idziesz do Hogsmeade?<br />
Nieznacznie kiwnęła głową. Znów
zapadła cisza. Nie widząc celu w podtrzymywaniu rozmowy, Malfoy sięgnął po
książkę. Znów wziął się do pracy.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Szatynka pośpiesznie nakładała tusz do
rzęs, gdy Lily wygłaszała jakże wspaniałe kazanie. <br />
– Jesteś nierozsądna, Hermiono!
Potter i Black myślą tylko o jednym! Dałaś mu zbyt wielką satysfakcje zgadzając
się pójść z nim na randkę!<br />
– To nie randka! Widzę, że ty masz
taki nastrój na tego typu rendez-vous. James jest chętny zabrać cię w tany.
Właśnie, wytłumaczysz mi, dlaczego nie chcesz się zgodzić? Tu l’aime . <br />
– Nie lubię go! – oczywiście
ostatnie zdanie Evans zrozumiała bez problemu.
– Jest irytujący i zadufany w sobie!<br />
– Zachowujesz się jak enfant*! Widzę
jak się czerwienisz na jego widok!<br />
I tym razem policzki dziewczyny
przybrały odcień jej włosów. Granger nie mogła zrozumieć jak mogła tak
wytrzymywać. Kochać kogoś i mieć go w zasięgu ręki, a z tego nie skorzystać. Po
chwili jednak zrozumiała. Miała podobną sytuację, gdy zauroczyła się w Ronie. Traktowała
go całkiem normalnie, aż poczuła zazdrość i zrozumiała, co czuje, gdy zobaczyła
go z inną, jak ją ignorował. Może tego było potrzeba Rudej. Może James powinien
ją trochę zignorować. <br />
– Sama już nie wiem, co czuję,
Hermiono, na pewno go nie nienawidzę. <br />
Powiedziawszy to podeszła do Granger
i zaczęła czesać jej długie włosy. Wyciągnęła różdżkę. Jednym zaklęciem
wyprostowała włosy szatynce. Nawet Hermiona była zszokowana.<br />
– To zaklęcie od Alicji. Sama nie
wiem skąd je wytrzasnęła – powiedziała ze śmiechem. <br />
– Merci, Lily.<br />
– No idź już do tego Blacka, ja
czekam jeszcze na Alicję.<br />
„Francuzka” ruszyła w pośpiechu do
wyjścia. Pospiesznie założyła na siebie czarny, elegancki płaszcz i szal w
szkocką kratę. <br />
Syriusz czekał już przy wyjściu. Jak
zwykle przystojny, z rozmierzwioną fryzura, zupełnie jak u Harry’ego czy też
Jamesa, ubrany w czarny płaszcz i niedbale narzucony szalik w barwach
Gryffindoru. Wyglądał jak typowy łobuz w tandetnych serialach dla nastolatek.<br />
– Zrobiłbyś furorę w mugolskich
telenowelach – powiedziała ze śmiechem na głos to, co pomyślała.<br />
– Czyżby komplement?<br />
– Co kto lubi, Black- odparła ze
śmiechem. <br />
Ruszyli za pozostałymi uczniami.
Syriusz za wszelką cenę starał się zabawiać Granger i, cóż, udawało mu się to.
Dziewczyna nawet nie zauważyła przypatrującego im się Malfoya. Może i dobrze… W
jego oczach płonęła czysta furia. <br />
W końcu dotarli do Miodowego
Królestwa, gdzie oboje szykowali zapasy słodyczy.<br />
– Naprawdę przefarbowaliście włosy
Filchowi? – zapytała z niedowierzeniem Gryfonka.<br />
– Nie tylko jego! Ten jego parszywy
kocur też dostał! Musieli chodzić w takich ładnych kolorkach przez trzy dni!<br />
– Jesteście nienormalni!<br />
– Nie, jesteśmy Huncwotami!<br />
Dzięki Bogu Łapa w ogóle nie był
nachalny. Nie traktował jej jak jakiejś pustej laluni. Przez chwilę czuła się
jakby gadała z Harrym i Ronem o zwykłych bzdetach. Do tego nie mogła przestać
się śmiać. Był całkiem inny od Malfoya. Dopiero po chwili zorientowała się, że
zaczęła ich porównywać. Dlaczego Smok nie chciał wylecieć z jej głowy? Nie
chciał dać o sobie zapomnieć. <br />
– Idziemy do Trzech Mioteł? – spytał
podekscytowany.<br />
– Tak, z chęcią napiję się kremowego
piwa.<br />
– A potem przejdziesz się ze mną do
Zonka?<br />
– Co wy znowu kombinujecie?<br />
– Łajnobomby się skończyły – odparł
ze śmiechem.<br />
Dziewczyna wtórowała mu tym samym.
Nie dziwiła się, że bracia Weasley byli porównywani do tej czwórki z lat
siedemdziesiątych. Dowcipnisie jakich mało. Ale w sumie bez nich Hogwart nie
byłby taki wesoły i pełen życia. <br />
Pub bardzo się nie zmienił przez te
dwadzieścia lat. Cały czas gościł tłum uczniów, tylko madame Rosmerta
uśmiechała się w jakiś „młodszy” sposób. Gryfoni podeszli do baru. Barmanka
była naprawdę zachwycona przybyciem Blacka. Widocznie bardzo się lubili. <br />
– Kogo to znów przyprowadziłeś? –
spytała madame Rosmerta.<br />
– To Hermiona, uczennica z wymiany –
odparł Syriusz. <br />
– Dzień dobry – przywitała się
Granger, na co kobieta tylko się uśmiechnęła.<br />
– Jaki masz śliczny, francuski
akcent – zachwyciła się. – Co sobie życzycie kochani?<br />
– Dwa piwa kremowe – oznajmił Łapa,
puszczając starszej czarownicy oko.<br />
Hermiona obejrzała się tylko za
znikającą, gdzieś na zapleczu barmanką. Widziała, że wielu oglądało się za nią,
nawet Ron zawsze ją wychwalał. Za dwadzieścia lat będzie atrakcyjną kobietą,
teraz też niczego jej nie brakowało, wręcz przeciwnie. <br />
– Widzę, że się lubicie?<br />
– Tak… Zawsze żartujemy z nią razem
z Jamesem. Ma wielkie poczucie humoru – powiedział i spojrzał na Granger
podejrzliwie. – Zazdrosna?<br />
Hermiona spojrzała na niego
zdegustowana i wybuchła perlistym śmiechem. Łapa automatycznie jej wtórował.<br />
– Chciałbyś – odparła z uśmiechem. <br />
Nagle usłyszeli głośne trzaśnięcie drzwiami.
Szatynka została tak wytrącona z równowagi, że podskoczyła na krześle.
Odwróciła się. Właśnie do lokalu zawitał wzburzony Potter, który bez namysłu
pomknął w stronę kumpla. Ciężko opadł na krzesło obok bruneta, całkiem nie zważając na obecności Gryfonki.<br />
– Znowu Ruda?<br />
– Mam już tego dość, Łapo! Kolejna
prośba, kolejne odrzucenie. Dlaczego ona mnie tak bardzo nienawidzi? Co ja mam
do cholery zrobić?!<br />
– Najlepiej dać sobie spokój!<br />
– Nie potrafię!<br />
Po chwili przybyła madame Rosmerta z
piwem. Widząc stan Rogacza, bez pytania poszła po Ognistą Whisky.<br />
Hermiona biernie przysłuchiwała się
rozmowie. Miała mętlik w głowie. Chciała doradzić okularnikowi, ale bała się.
Nie powinna się mieszać. Jednak ta sytuacja była inna. Przecież i tak James i
Lily kochają się. Lekka pomoc to nie zło.<br />
– Ona nie deteste* cię. Powiedz mi,
jak zazwyczaj zapraszasz ją na rendez vous? Czy robisz to na poważnie?<br />
Chłopak zamilknął. Granger wiedziała
jaka była odpowiedz. Teraz tylko on musiał to sobie uświadomić, zrozumieć jej
powody.<br />
– Ona się boi, że nie traktujesz jej
na serio. Spróbuj zaprosić ją na rendez vous spokojnie, bez żadnych podtekstów,
żartów. Powinna dać ci szanse. Jeśli nie, to pomyślimy o czym innym.<br />
– Chcesz mi pomóc? – zapytał
zszokowany James<br />
– Oui. Je regarde* was od niedawna i
już mam was dość. <br />
– Byłeś już u Zonka? – zmienił temat
Black.<br />
– Jeszcze nie – powiedział po czym
wziął spory łyk ognistej. – Ale zaraz wpadam tam z resztą. Wszystkim się
zajmiemy – puścił mu oko. <br />
Potter już nie zabawił długo. Szybko
wypił alkohol i natchniony nową energią wyleciał z pubu jak na skrzydłach.<br />
– Wiesz, że narobiłaś mu nadziei?<br />
– Tak. Jeśli mu zależy niech walczy,
jest w końcu Gryfonem – podsumowała Hermiona.<br />
– I tak założę się o 5 galeonów, że
dostanie znów kosza.<br />
Granger zaśmiała się. Gdyby Evans
teraz coś wymyśliła, chyba zabiłaby ją. Lubiła koleżankę, ale jej wymówki
potrafiły każdego wytrącić z równowagi. <br />
– I co, Granger, dobrze się bawisz?<br />
Na dźwięk swojego nazwiska,
dosłownie skostniała. Wypowiadały ją do tego usta, z których nie chciała już
słyszeć tego głosu pełnego jadu. Nie miała wątpliwości, kto za nią stał. Malfoy.
Nie rozumiała, jednak dlaczego mówił do niej jej prawdziwym nazwiskiem i z
brytyjskim akcentem. Czyżby wiedział? Ale ona nie zdążyła mu powiedzieć. Kilka
razy chciała mu wyznać, że o ich sekrecie wiedział jeszcze Syriusz, ale bała
się. Draco na pewno bez namysłu walnąłby w Blacka Obliviate. <br />
– Co ty wyprawiasz? – rzuciła z
akcentem francuskim.<br />
– Koniec tej szopki, Granger. Wiem o
wszystkim.<br />
Hermiona spojrzała na niego
skruszona. Był zły, a szatynka nie miała nic na własne usprawiedliwienie. <br />
– Malfoy, ja…<br />
– Nie ty! Nie widzisz, że tak nie
można? Za bardzo wtapiasz się w te czasy. To niebezpieczne! Możesz za dużo
zmienić! Chciałem chociaż żebyś sama powiedziała. Ale nie, ty trzymałaś się
sekretu i do tego umawiasz się na randki z Blackiem.<br />
Tym razem Gryfonka nie mogła
przysłuchiwać się biernie. Nie może pozwolić, by Malfoy traktował ją jak
głupiego uczniaka. Wiedziała, na ile może sobie pozwolić, nie przekraczała
pewnych granic. Nic a nic nie powiedziała Blackowi na temat jego przyszłości,
choć wiele razy chciał nakierować rozmowę na ten tor.<br />
– Teraz przesadzasz! Przykro mi - okłamałam
cię, nie powiedziałam, że Black wie. Bałam się po prostu twojej reakcji. A ty
chyba wiesz jaki ból przysparza mi wspomnienie o zaklęciu Obliviate! Oboje nie
zauważyliśmy, że nas podsłuchiwał… Chcę ci uświadomić, że to nie jest randka.
Kumpluję się z Syriuszem, ale nie plotkujemy sobie o przyszłości! Uwierz mi…<br />
Smok nadal miał zaciętą minę. Za
wszelką cenę chciał zwyciężyć kłótnie, a raczej jak najcichszą wyminę zdań,
gdyż wrzaski w pubie w ich sytuacji były czystym szaleństwem. <br />
– Musisz uważać i bardziej mi ufać –
mruknął.<br />
– Wiem, przepraszam, ale i ty zaufaj
mnie. Naprawdę jestem ostrożna – oznajmiła.<br />
– Wiem – przytaknął.<br />
Gryfonka uśmiechnęła się. Nie chciała mieć z
blondynem żadnych sprzeczek i, o dziwo, udało się. <br />
– Przysiądź się lepiej i napij z
nami piwa – oznajmiła w końcu dziewczyna.<br />
Zdziwiony Ślizgon usiadł przy
Gryfonach, jednak zamiast łagodnego napoju, wybrał Ognistą. To właśnie był
jeden z tych dni, kiedy do picia najlepiej smakowała whisky. Po chwili mógł się
rozkoszować znajomym pieczeniem w gardle. Znów czuł, jakby nic się nie
zmieniło, jakby spędzał miłe popołudnie w towarzystwie Blaise’a. <br />
-Widzę, że ostro Malfoy. Dużo tego
wypijesz? – spytał Black.<br />
– Pytasz mnie jak mocną mam głowę?<br />
– Owszem.<br />
– Mocną.<br />
– Sprawdzimy? – wyzwał Syriusz. <br />
– Chcesz pojedynku?<br />
– Tak.<br />
Hermiona była zaniepokojona. Co im
znowu odwala? Zachowywali się jak ostatnia dzieciarnia. Musiała im to wybić z
głowy. Dzięki Bogu, Malfoy nie był Gryfonem, więc nie raczej nie postanowi
głupkowato dowodzić swoich racji.<br />
– Zgadzam się.<br />
Szatynka spojrzała wściekła na
Draco. Nie mogła uwierzyć, że wylądowała z takim idiotą. <br />
– Nie możecie bawić się w jakiś
cholerny turniej alkoholowy!<br />
– Bo co zrobisz, Granger? Tu nie
jesteś prefektem!<br />
Wytrącona z równowagi Gryfonka już
miała sięgnąć po różdżkę, ale została brutalnie odepchnięta przez hordę uczniów,
którzy na dźwięk hasła „turniej alkoholowy” otoczyli pojedynkujących się.
Hermiona w pierwszej chwili miała iść po prefektów, ale uznała, że to byłoby za
proste. Zachowali się jak jakaś dzieciarnia. Najbardziej dziwiła się zachowaniem
Malfoya, które było co najmniej gryfońskie. Teraz obrażała Gryfonów, ale
musiała przyznać, że to właśnie mieszkańcy Domu Lwa cechowali się
lekkomyślnością i chęcią podejmowania wyzwań. W każdym razie postanowiła wyjść.
Nie miała zamiaru ich transportować do Hogwartu. Co najwyżej pochowa im
eliksiry na kaca. To chyba najlepsza kara. <br />
Wyszła pośpiesznie z lokalu i
skierowała się do sklepu Zonka. Postanowiła, jednak powiedzieć o tym reszcie
Huncwotów. Ktoś musiał przetransportować tych idiotów z powrotem do szkoły. <br />
Dzięki Bogu, zobaczyła trójkę
rozrabiaków przy półce z łajnobombami. Poczuła ucisk w gardle na widok
Glizdogona. Jak on może im to robić. Przełknęła ślinę. Nie może nic napomknąć.
Przywołała sobie w myśli powód jej przybycia. Ze ściśniętymi pięściami podeszła
do chłopców. <br />
– Mamy problem – oznajmiła.<br />
Dopiero teraz chłopcy zwrócili na
nią uwagę. Byli co najmniej zdziwieni, że dziewczyna do nich podeszła. Od
pamiętnej wspólnej zabawy nie rozmawiali ze sobą dość często. No, oczywiście
Syriusz wciąż kręcił się wokół Hermiony. <br />
– Już ci się biedny Syriusz znudził,
Lacroix?<br />
– Bardzo śmieszne – zaśmiała się
sztucznie Granger. – Ton ami* właśnie uchlewa się z Malfoyem.<br />
Tym razem brunet zaczął się śmiać,
oczywiście wtórował mu Glizdogon. Remus jako jedyny zachował powagę. On z całej
tej bandy posiadał jakikolwiek rozum. <br />
– Znowu, a potem szykuj takiemu
eliksir na kaca – oznajmił zrezygnowany Lupin. <br />
– Po moim trupie będziesz mu coś
dawał! Jest imbécile, niech cierpi. Dopilnuję, żeby Malfoy też popamiętał! – warknęłam
wściekła.<br />
– A Syriusz próbuje mi wmówić, że
Ruda jest straszna! TY chcesz biednych ludzi na kacu męczyć! Wy tak macie we
Francji?!<br />
– Oui, my tępimy imbéciles!<br />
Bez słowa odwróciła się na pięcie.
Miała już wszystkiego dość. Zwłaszcza Huncwotów i Malfoya. Niestety zawsze
musiała ratować mu dupę!<br />
– Zapomniałabym. Zaprowadźcie ich w
miejsce bez eliksiru na kaca! Les deux*! Nie zawołałam prefektów, ale i tak
powinni jakoś pocierpieć.<br />
Ruszyła do wyjścia i dziwnym trafem skierowała
się w stronę Wrzeszczącej Chaty. Widziała ją w oddali. Black już próbował ją
nastraszyć okropnymi historiami o tym jakże nawiedzonym miejscu. Cały czas zapominał,
że Gryfonka pochodziła z przyszłości i wiedziała trochę więcej niż przeciętna
uczennica Hogwartu.<br />
Nagle usłyszała, że ktoś krzyczy jej
imię. To Lily biegła w jej stronę. W sumie Granger nawet ulżyło, nie chciała
spędzać reszty po południa samotnie, a towarzystwo dobrej koleżanki z pokoju
zawsze sprawiało jej radość. Trochę zdziwiła się brakiem jej najlepszej
przyjaciółki, ale cóż… Pewnie poszła na randkę. Musiała przyznać, rodzice
Neville’a darzyli się ogromną miłością. Naprawdę miło było patrzeć na tą
dwójkę. Aż nóż się w kieszeni otwierał na myśl o Bellatrix, osobie, która
zniszczyła tak wspaniałych ludzi. <br />
– Lepiej nie idź w tamtą stronę. Ta
chata jest nawiedzona – oznajmiła Evans.<br />
Hermiona spojrzała na nią głupio.
Uważała, że tak mądra osoba jak Ruda powinna wiedzieć, że ta historyjka z
duchami to kretyństwo. Może wiedziała... Granger w wieku trzynastu lat
rozszyfrowała prawdę o Lunatyku. Wydawało jej się mało prawdopodobnym, żeby
siedemnastolatka nie poznała prawdy o kumplu. <br />
– Już po randce? – zapytała z
kpiącym uśmieszkiem zielonooka.<br />
– To nie żadna rendez vous!<br />
– W sumie racja, masz już
przystojnego Malfoya – zaśmiała się.<br />
– Mówiłam ci już, że jesteś stupide!
Malfoy nie jest moim petit copain*!<br />
Tym razem Lily powstrzymała się od
komentarza. Miała w głowie teraz całkiem inną postać. James był centrum jej
uwagi. Już przez dłuższy czas zdawała sobie sprawę, że coraz ciężej jej go
nienawidzić. Stał się bliższy, wiele razy jej pomógł, był wsparciem tam, gdzie
Alicja nie mogła dotrzeć. Czasem łapała się na tym, że miała ochotę powiedzieć „tak”
na kolejne zaproszenie na randkę przez Pottera, jednak bała się. Co jeśli
zostanie kolejną zdobytą laską na koncie Pottera? Miała mętlik w głowie.<br />
– Quand* dasz szanse Potterowi?
Biedaczysko naprawdę cierpi.<br />
Evans spojrzała zaskoczona na
szatynkę, potem jednak zatlił się w niej promyk nadziei. Ze słów dziewczyny
wynikało, że chłopakowi zależało. Czyżby kolejne odmowy naprawdę go dotykały
tak jak ją?<br />
– Powinnaś przestać się bać. Potterowi
naprawdę zależy. Na twoim miejscu sama zaprosiłabym go na randez vous. Jakbyś zauważyła, że dzieje się coś
niepokojącego, zerwałabyś premier*. <br />
– Ale…<br />
– Żadne ale… école* się kończy! Masz
ostatnią szanse!<br />
– Chyba masz rację...<br />
Hermiona była zdziwiona nie sądziła,
że Ruda tak łatwo się przekona. No cóż, miała nadzieję, że podejmie słuszną
decyzję, a raczej to wiedziała. W końcu ona i James zostali rodzicami jej
najlepszego przyjaciela. <br />
– A co się stało, że zrezygnowałaś
towarzystwa Blacka?<br />
– On z Malfoyem są imbéciles!
Wymyślili turniej alkoholowy!<br />
– Teraz mi to mówisz?! – krzyknęła
wściekła zielonooka.<br />
Już chciała pobiec w stronę pubu,
ale Granger złapała ją za ramię. Wiedziała, że dziewczyna jest Prefektem Naczelnym,
ale po co ma się w to mieszać, jak finał całej tej imprezy może okazać się
jeszcze zabawniejszy. <br />
– Po co będziesz tam szła? Odejmiesz
tylko niepotrzebnie punkty. Po powrocie do école czeka ich lepsza zabawa.
Pewnie wyobrażasz sobie ten ból, gdy nawala cię głowa, a nie masz nic oprócz
eau- oznajmiła Hermiona – Zresztą, z tego co wiem, ty nie masz pojęcia o całym
zajściu – dodała z wrednym uśmieszkiem.<br />
Lily zaśmiała się tylko. Pomysł jej
się całkiem podobał. Po pastwi się trochę nad Blacku, Hermiona nad Malfoyem i
wszyscy wyjdą zadowoleni. Prawie…<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Konkurs nie został rozstrzygnięty, chłopcy
równocześnie padli, rozbijając przy okazji puste butelki po whisky. Na
szczęście z pomocą nadeszli Huncwoci, którzy przetransportowali chłopców do
Hogwartu, dokładnie do łazienki Jęczącej Marty. Uważali, że dziewczyny lekko
przesadzają, ale woleli posłuchać panny Evans, niż spotkać się z karą minus
pięćdziesiąt punktów plus szlaban na miesiąc. Uznali, że Syriusz jest idiotą,
więc niech teraz cierpi wraz z Malfoyem do towarzystwa. Starali się, tłumaczyli
dziewczynom, że to nieludzkie. Dość, że nawala ich łeb, to jeszcze jęki Marty, które sprawiają, że twoja głowa ma
ochotę eksplodować. No i oczywiście brak eliksiru na kaca.<br />
– Gdzie my jesteśmy?! Ale mnie łeb
napierdziela – pierwszy przebudził się Malfoy, który szybko zamknął oczy, gdy
poranne słońce zaświeciło mu w oczy.<br />
– Nie mam pojęcia. Pamiętasz, który
wygrał? – zapytał Black.<br />
– Żaden z was. Imbécile! To jest
wasza kara, cieszcie się, że to nie miesięczny szlaban! – krzyknęła Granger.<br />
– Błagam cię, kobieto, nie wrzeszcz
– oznajmił ze zbolałą miną Syriusz. <br />
– Uwierz mi, jej głos jest muzyką w
porównaniu z katorgą, którą dziś przeżyjecie – warknęła Lily.<br />
– Znów ktoś narzeka! Przyprowadzacie
jakiś pijusów do biednej Marty! Bo Marta nic nie zrobi, bo jest bezbronna!
Jesteście okropni! Tylko się nade mną pastwicie! Chciałam się nawet zabić, ale…
– usłyszeli piskliwy, płaczliwy głos ducha tej łazienki.<br />
– Jesteś martwa – dokończył Black.<br />
– Znów musicie mi to mówić!
Myślicie, że jak jestem martwa to nic nie czuje?! – płakała nadal.<br />
Malfoy spoglądał na ducha trochę
nietrzeźwo. W sumie nie wiedział, co się dzieje. Aż spotkał Martę. Może to
dziwne, ale lubił ją. Wiele dni spędzał u niej na szóstym roku. O dziwo,
słuchała go, a przy tym nie przekreślała. Stała się jego powierniczką. W głębi
duszy wiedział, że nie do końca rozumiała jego problemy, ale mógł przy niej
wszystko wyrzucić. Też starał się jej słuchać… Wiedział, że to, co jej powie,
nie wyjdzie poza tą cholerną łazienkę. <br />
– Marto, spokojnie, nikt tak nie
uważa – oznajmił Draco, chwytając się za głowę.<br />
Jak można było się domyślić, duch
był oczarowany blondynem. Hermiona zdziwiła się natomiast bardzo, że Ślizgon
wykazał się empatią. <br />
– My musimy lecieć, przyniosłyśmy
wam śniadanie i dużo wody. Do zobaczenia – powiedziała Lily.<br />
– Gra…- zaczął Malfoy, ale nie
dokończył. Hermiona wyciszyła go jednym zaklęciem. Pijany Smok stwarzał realne niebezpieczeństwo.
Granger modliła się, aby się nie okazało, że blondyn po pijaku nie powiedział
paru zdań za dużo.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Od tego czasu minęły kolejne dni.
Dziewczyny nie potrafiły się zachować aż tak po ślizgońsku i po raptem dwóch
godzinach wypuściły chłopców. Nie obyło się bez fochów, ale cóż, dostali karę,
na którą zasłużyli. Nawet relację pomiędzy Hermioną a Draco się nieco
poprawiły. Cóż, Malfoy docenił ślizgońską zemstę, a wręcz, ku przerażeniu
Granger, zaimponowało mu to.<br />
Właśnie zmierzali na eliksiry, gdzie
zmuszeni byli współpracować. Gdy nagle blondyna zaczepił czarnoskóry Zabini. <br />
– Impreza, jutro o 20, skołuj jak
najwięcej ognistej – rzucił i pobiegł dalej.<br />
Hermiona spojrzała na blondyna
krytycznie. Nie podobała jej się ta cała impreza, a zwłaszcza to, że Malfoy
znów miał zamiar pić. Pijany może powiedzieć o wiele za dużo, czemu dał prawie
przykład ostatnio. <br />
– Masz zamiar iść? – spytała.<br />
Kiwnął głową.<br />
– To super, idę z tobą. <o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span lang="EN-US">***<o:p></o:p></span></div>
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-language: AR-SA; mso-fareast-font-family: Calibri; mso-fareast-language: PL;">*aime - kochać, lubić<br />
* malediction - klątwa<br />
* Il est impossible de résister! - Nie da się wytrzymać!<br />
* enfant - dziecko<br />
* deteste - nienawidzić<br />
*Je regarde - oglądam<br />
* ton ami - twój przyjaciel<br />
* les deux - obu<br />
* petit copain - chłopak<br />
*quand - kiedy<br />
*premier - pierwsza<br />
* école - szkoła<br />
* eau - woda<br />
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--></span><b>Zbetowany przez: Gabcias</b></div>
Anna-mediumhttp://www.blogger.com/profile/17254577982245201257noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-2550605222090001173.post-5253386065650804322015-12-23T23:27:00.000-08:002016-02-28T08:09:57.186-08:00Wigilijna Pełnia cz.1<div style="text-align: center;">
Drodzy czytelnicy!</div>
<div style="text-align: center;">
Z okazji świąt Bożego Narodzenia życzę Wam wiele ciepła, radości i rodzinnie spędzonych tych wyjątkowych dni.</div>
<div style="text-align: center;">
Zdrowia, bo mnie już własnie jakieś choróbsko bierze, a chyba nikt nie lubi chorować podczas Świat :P</div>
<div style="text-align: center;">
Wytrwałości, zwłaszcza czytając tego bloga xD Mam nadzieję, że wytrzymacie ze mną do końca :)</div>
<div style="text-align: center;">
Udanego Sylwestra i Nowego Roku 2016 lepszego od tego 2015 :P Życzę wam byście zrealizowali wszystkie wasze plany na przyszły rok :)</div>
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: center;">
Zaraz przeczytacie moją pierwszą miniaturkę, a raczej jej część :) Liczę na Wasze komentarze :)</div>
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: center;">
Wasze notki postaram się nadrobić. Trochę mi to schodzi. Miałam ciężki grudzień w szkole, bo to pierwsze półrocze jest bardzo krótkie. Musieli nam wystawić przewidywane oceny przed feriami świątecznymi, więc nauki miałam w brut :/</div>
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div class="MsoNormal">
Hermiona ruszyła
biegiem za pędzącym Ronem. Miała nadzieję, że Rudzielec dostał już list od pani
Weasley.<br />
<div class="MsoNormal">
– I co? Zgodziła się? – spytała
podekscytowana.<br />
Przyjaciel szatynki przybrał
teatralną minę, podtrzymującą napięcie, jednak widząc groźną minę panny Granger
i niecierpliwe stukanie jej buta o kamienną podłogę, postanowił powiedzieć to
magiczne, trzyliterowe słowo:<br />
– Tak!<br />
Na te słowa dziewczyna rzuciła się
przyjacielowi na szyję. Martwiła się, że pani Weasley nie pozwoli spędzić swoim
pociechom świąt w Hogwarcie, a chcieli, by ostatni rok w szkole był jak
najdłuższy… Tak więc najbliższe Boże Narodzenie spędzą we czwórkę, razem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
W końcu nadszedł
oczekiwany dzień. Dwie Gryfonki krzątały się po swoim dormitorium. Nawet panna
Granger postanowiła z tej wyjątkowej okazji zadbać o swój wygląd lepiej niż
zazwyczaj. Coś na wzór jej pierwszego balu. Dziewczyna ponownie użyła
„Ulizanny”, a jej loki jak za machnięciem różdżki stały się delikatnymi falami,
które podpięła z prawej strony trzema złotymi wsuwkami. Ubrała czerwoną
sukienkę z dekoltem w kształcie serca i rozkloszowanym dołem, sięgającym tuż
przed kolano. Górna część kreacji pokryta była delikatną koronką. Do tego Ginny
dobrała jej złote kolczyki w kształcie malutkich serduszek i czerwone szpilki.
Panna Weasley postawiła na klasyczną małą czarną i tego samego koloru buty na
wysokim obcasie. Płomiennorude włosy skręciła tak, że przybrały postać sprężyn.
Obie Gryfonki wyglądały przepięknie w nowej odsłonie.<br />
Wigilia w Hogwarcie mimo
obecności garstki uczniów była bardzo uroczysta. Na znak równości czarodzieje
siedzieli przy jednym stole. W tym momencie nie było Slytherinu, Ravenclawu,
Hufflepuffu czy Gryffindoru, wszyscy stanowili jedną wspólnotę. Zresztą po
wojnie wiele się zmieniło. Stosunki między Domami ociepliły się. Już nikt nie
okazywał sobie jawnej wrogości, co najwyżej obojętność. Tak układały się
relacje pomiędzy Hermioną a Draco. <br />
Do sali właśnie wkroczyły dwie
przedstawicielki Domu Lwa, które wywołały nie lada poruszenie. Harry i Ron,
wydurniając się, odsunęli krzesła dziewczynom. Oczywiście nie obyło się bez
karcącego spojrzenia Hermiony, które kryło lekkie rozbawienie zaistniałą
sytuacją.<br />
– Wyglądacie pięknie! – powiedzieli
chórem Ron i Harry.<br />
Nagle rozległ się huk otwieranych z
impetem drzwi. Wszyscy swoją uwagę z pięknych Gryfonek przekierowali na dwóch
osobników ze Slytherinu. <br />
– Jak tam moje ulubione Gryfiaczki?
– wrzasnął na całą salę Blaise Zabini, ciągnący za sobą nieświadomego do końca
Malfoya. Imprezy w Slytherinie były bardzo znane, a blondyn najwyraźniej jedną
z nich zaliczył.<br />
Blaise podbiegł do Hermiony i Ginny
i pocałował je lekko w policzek, a z Ronem i Harrym uścisnęli sobie jak zwykle
dłonie. Draco coś wymamrotał i usiadł obok, jednak nawet on nie mógł oderwać
oczu od tej Hermiony Granger, kujonki z szopą na głowie. Pijąc wodę zastanawiał
ile musiała nawalić „Ulizanny”, by jej włosy wyglądały normalnie, jednak
zabolała go głowa od nadmiaru myśli i nalał sobie kolejną szklankę wody.<br />
– Wyglądacie świetnie – powiedział
Zabini i mrugnął do Hermiony.<br />
Szatynka zaśmiała się i posłała
ciemnoskóremu kuksańca w bok. Przez to niecałe półrocze przyjaciele z
Gryffindoru za kumplowali się z szalonym Ślizgonem. Zabini jako pierwszy
wyciągnął rękę ku Złotemu Trio. I cóż… Każdy go pokochał. Hermiona za to, że
przez ten krótki okres czasu stał się jej trzecim bratem; Ginny za niesamowite
poczucie humoru; Harry i Ron za miłość do quidditcha. Z Rudzielcem oczywiście było
trochę gorzej. Dalej ich znajomość polegała na wyzwiskach, ale każdy zdawał
sobie sprawę, że są dobrymi kumplami, którzy tak wyrażają swoją sympatię.
Jednak Malfoy nie był jak Blaise. Nie wyzywał, ale i też nie przyjaźnił się z
nikim oprócz Zabiniego. Po wojnie zamknął się w sobie. Umieszczenie ojca w
Azkabanie, depresja matki, wspomnienia wojny i mroczny znak na jego ramieniu
wywarły w jego życiu piętno, którego nie dało się od tak pozbyć.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wigilia trwała do
późna. Wszyscy się dobrze bawili, nawet Malfoy raz na jakiś czas się odezwał,
zagadywany przez najlepszego kumpla.<br />
W końcu wszyscy zaczęli rozchodzić się
do dormitoriów. Hermiona już miała przekroczyć próg pokoju wspólnego, ale
zauważyła brak jednego z kolczyków. <br />
– Zapomniałam – oznajmiła, łapiąc
się za ucho. <br />
Chłopcy obejrzeli się za dziewczyną.
Dopiero po chwili zauważyli brak ozdoby dziewczyny. Hermiona od razu skierowała
się do wyjścia.<br />
– Iść z tobą? – zapytali
równocześnie przyjaciele szatynki.<br />
Dziewczyna mimowolnie się
uśmiechnęła. Miała wspaniałych przyjaciół, którzy zrobiliby dla niej wszystko.
Wojna tylko zwiększyła ich wieź. Cała trójka nie wyobrażała sobie życia bez
siebie.<br />
– Cisza nocna jest dopiero za pół
godziny, Pójdę sama. Nie martwcie się, wrócę za chwilę. Zajmuję miejsce
pomiędzy wami!- powiedziała i obdarzyła chłopców ciepłym spojrzeniem. Ruszyła w
stronę Wielkiej Sali. <br />
Już miała otwierać ogromne wrota,
gdy usłyszała szept tuż koło jej ucha:<br />
– Tego szukasz?<br />
Dziewczyna lekko się wzdrygnęła, na
nogach trzymała ją tylko gryfońska duma. Szybkim ruchem odwróciła się na pięcie
i spojrzała intruzowi w twarz. Stalowoszare oczy wydawały się wdzierać do duszy
dziewczyny. Hermiona pośpiesznie spuściła wzrok.<br />
– Czego chcesz, Malfoy? – zapytała.<br />
Chłopak zachichotał złośliwie.
Gryfonka czuła, że Malfoy postanowił trochę się nią zabawić. Cholerny
arystokrata, mimo że przestał nazywać ją szlamą, znalazł inny sposób na
sprzeczki. Czasem powstrzymywał go Diabeł, ale w sumie nawet Hermiona lubiła od
czasu do czasu wymienić z nim złośliwości. W Malfoyu podobało jej się to, że po
wojnie nie zaczął podlizywać się Złotej Trójcy. Wielu Ślizgonów po przegranej
Voldemorta, zaczęło się przymilać do Gryfonów. Za wszelką cenę chcieli utrzymać
swoją pozycję. Większości Hermiona i jej kumple przebaczyli. Wyjątek stanowił
Blaise i Draco. Czarnoskóry czarodziej szczerze zaprzyjaźnił się ze Szlachtą
Gryffindoru, co faktycznie było widać. Smok obrał inną taktykę, nie zmienił
postępowania po wojnie. No, może przestał być rasistą, jednak złośliwości były
częścią Ślizgona, a honor i poczucie winy nie pozwoliły mu na zakolegowanie się
z czarodziejami spoza Domu Węża. <br />
– To nie jest właściwe pytanie,
Granger… Raczej czego ty chcesz?<br />
Dopiero po chwili dziewczyna
zobaczyła, że coś połyskuje w dłoni chłopaka. To był jej kolczyk. Zdenerwowana
spiorunowała chłopaka wzrokiem.<br />
– Oddawaj to!<br />
Znów zaśmiał się złośliwie. Oczywiście
Malfoy nie robi nic dobrego za darmo. <br />
– Daj to i będzie po sprawie. Nie
uśmiecha mi się przebywanie z tobą – warknęła.<br />
– Tak za darmo? Nawet nie wiesz jak
bardzo podoba mi się twoje towarzystwo. Musimy częściej przebywać sam na sam –
powiedział sarkastycznie. <br />
Na te słowa ziemia pod ich stopami
zaczęła niebezpiecznie drżeć. Dwójka spojrzała na siebie zaskoczona. Nie mogli
zrobić kroku, jakby coś ich tam uwięziło. Uczniowie z przerażeniem obserwowali
jak w podłodze tworzy się ogromna dziura. Bezowocnie szarpali się. Nie mogli
uciec. Ciemność i krzyk. Spadali, a w ciemności połyskiwały tylko ich oczy. Nie
wiedzieli co się stanie. Zdołali tylko odnaleźć swoje dłonie, które w ich
mniemaniu, splotły się w ostatnim uścisku. Nagle zauważyli światło.
Szarpnięcie. Uderzenie. Żyli… Wylądowali na kamiennej posadzce. Draco
zadowolony, że zdołał ustać na nogach, nie przewidział, że po chwili zostanie
zwalony z nóg przez śliczną Gryfonkę.<br />
– Granger – syknął.<br />
Hermiona łaskawie spojrzała na miękki
obiekt, na którym aktualnie siedziała, jakby zdziwiona, że się do niej odezwał.<br />
– A, to ty? Dzięki, jesteś
mięciutki.<br />
– A ty ciężka.<br />
– Nieprawda!<br />
– Gdzie my w ogóle jesteśmy
geniuszu?!<br />
– W końcu zrozumiałeś, że to ja
jestem tą mądrą! Ale uwierz mi ja też nie wiem wszystkiego. Wydaje mi się, że
nadal w Hogwarcie…<br />
– Po pierwsze: z tym geniuszem to
był sarkazm, a po drugie: co się z nami działo?! Na pewno to twoja wina!<br />
– Ja bym obstawiała ciebie!<br />
„Pogaduszkom” nie byłoby końca.
Hogwartczycy byli tak sobą zafrasowani, że nawet nie zauważyli pewnego
długobrodego starca, który już od dłuższej chwili, przyglądał się kłócącym z
zaciekawieniem. Po chwili przerwał im głośnym chrząknięciem.<br />
– Dobry wieczór moi drodzy! Nie wiem
co i w jaki sposób sprowadza was do Hogwartu w środku nocy, ale może przedyskutujemy
to w moim gabinecie – oznajmił z dobrotliwym uśmiechem staruszek.<br />
Dopiero na te słowa Draco i Hermiona
przypatrzyli się starszemu czarodziejowi. Obydwoje rozszerzyli oczy z
zaskoczenia. Spojrzeli na siebie, wiedzieli, że nic nie mogą mówić, dopóki się
nie dowiedzą gdzie są. Obawiali się najgorszego. Przecież to nie normalne, żeby
cały i zdrowy Dumbledore stał przed nimi!<br />
– Chyba musimy się dowiedzieć, który
to rok – szepnęła nerwowo Miona do Smoka.<br />
Tym sposobem Granger potwierdziła
wszelkie obawy Malfoya. Znajdowali się w przeszłości i w ogóle nie mieli pojęcia,
jak mogło do tego dojść, a jedynym ratunkiem był tylko nieżyjący w ich czasach
profesor Dumbledore. Bez słowa podążali za dyrektorem, obawiając się
najgorszego. Zestresowani nie zauważyli innych obserwatorów. Czterech chłopców,
największych rozrabiaków w szkole, przyglądało się nowo przybyłym. Gdy trójka
zniknęła za drzwiami zaczęli dyskusję na temat pary.<br />
– Kim oni, do diabła, są?- mruknął
Syriusz.<br />
– A bo ja wiem? Spadli dosłownie z
nieba i raczej nawet nie wiedzieli gdzie są – dodał mądrze James.<br />
– Przecież nie można się
teleportować w Hogwarcie! – oznajmił zaskoczony Remus, który oczywiście
przeczytał „Historię Hogwartu”.<br />
– Ty i te twoje książki, Lunatyku!
Przez to Lily zauważa tylko ciebie – oznajmił niezadowolony Rogacz.<br />
– Mnie w to nie mieszaj! – przerwał
mu Remus.<br />
– James zapomnij o Rudej! Widziałeś
tą laskę? Jak będzie się tu uczyć, to chyba znajdziemy sobie nową przyjaciółkę…
– zamruczał Łapa.<br />
– Idiota! Kocham Evans! –
zadeklarował okularnik. – Masz wolne pole do popisu!<br />
– A ona nie jest z tym gościem, no,
tym blondynem? – zapytał Peter.<br />
– Jak widać kłócili się. A nawet
jeśli są razem to nie powinno stanowić problemu. Ten facet mi się nie podoba,
jest za bardzo podobny do Malfoya! – oznajmił pewnie Black.<br />
Nagle po korytarzu rozległ się
odgłos miauczenia. Huncwoci mimowolnie się wzdrygnęli. Bez słowa spojrzeli na
stworzoną przez siebie mapę. Korytarz po prawej wolny. Właśnie on miał
prowadzić do wieży Gryfonów. W ich głowach nadal był obraz wrzeszczącej dwójki.
Oczywiście śledztwo dopiero się rozpoczynało…<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Hermiona
i Draco niepewnie usiedli na fotelach naprzeciwko dyrektora. Sami nie wiedzieli
jak zacząć dyskusję i przede wszystkim, czy powinni mówić Dumbledore’owi, że są
z przyszłości. Jak mieli to wytłumaczyć? Nawet Granger nie wiedziała jakim sposobem
wylądowali w tych czasach. Zmieniacz Czasu wypadał z gry i sama nie wiedziała
jakim sposobem mogli się przenieść na tak duży dystans. Dyrektor nie żył już
ponad rok! Gryfonka bała się zapytać o datę, jak najdłużej chciała żyć w
błogiej nieświadomości. Malfoy nie był lepszy, jak zwykle okazywał jedynie
opanowanie, ale w głębi duszy martwił się. Wiedział, że jedyny człowiek, który
może im pomóc siedzi przed nimi.<br />
– No więc jak cofnęliście się w
czasie? I wiecie chociaż, który jest rok? – zadał pytanie, obdarzając uczniów
łagodnym spojrzeniem.<br />
Zdziwieni przybysze z przyszłości
popatrzyli na siebie z zaskoczeniem. Jak widać Dumbledore zawsze wiedział
więcej od wszystkich innych. W ich oczach widoczna była nadzieja. Tylko
dyrektor mógł coś poradzić i z powrotem wysłać ich do 1998 roku.<br />
– Właśnie tego nie wiemy. Jesteśmy z
roku 1998 roku. Cofnęliśmy się w Wigilię i kompletnie nie mamy pojęcia jak to
się stało, a dzisiejsza data to chyba jedno z najtrudniejszych pytań
skierowanych do nas – oznajmiła Gryfonka.<br />
Dyrektor spojrzał na nich zdziwiony.
Nawet on nie spodziewał się, że przenieśli się z aż tak odległej przyszłości.
Ogarnęło go lekkie zdenerwowanie. Od razu zauważył, że blondyn musi należeć do
rodziny Malfoyów, co mogło sprawić lekkie problemy. Do tego to dziwne
przeniesienie w czasie. Wtedy staruszek znów usłyszał w głowie słowo „Wigilia”.<br />
– Czy była wtedy pełnia?<br />
Gryfonka nie pamiętała. Tego dnia
była tak zajęta przygotowaniami do świąt, że nawet nie pomyślała by sprawdzać
fazę Księżyca. W sumie była zdziwiona tym, że tego nie wiedziała. Zawsze raczej
zdawała sobie sprawę jak danej nocy prezentuje się satelita Ziemi.<br />
– Tak, panie profesorze –
odpowiedział Ślizgon.<br />
Zdziwiona Hermiona spojrzała na
blondyna. W sumie czuła się zawstydzona tym, że Smok wiedział o czymś, o czym
ona nie miała pojęcia, zwłaszcza, że zawsze miała W z astronomii.<br />
– Chyba wiem w takim razie, co się stało – oznajmił spokojnie
Dumbledore.<br />
Tym razem młodzi czarodzieje
spojrzeli zaciekawieni na byłego Gryfona. Byli pełni nadziei, liczyli, że pobyt
w tym czasie jest zwykłym koszmarem. <br />
– Gdy w Wigilię księżyc jest podczas
pełni, zdarza się, że spełniają się życzenia. Sądziłem, że to bajki, ale
właśnie mam żywy przykład tego rodzaju magii.<br />
Dwójka pobladła. Oboje próbowali przypomnieć
sobie, co takiego mogli powiedzieć, że cofnęli się w czasie. To Hermiona
pierwsza przypomniała sobie te ważne słowa.<br />
– Malfoy, to twoja wina- syknęła
Gryfonka.<br />
– Widzę, że reagujesz jak prawdziwa Ślizgonka
Granger, ale zawiodę cię… Nie życzyłem sobie wylądować z tobą, Bóg wie, ile lat
do tyłu.<br />
– Jest rok 1977, panie Malfoy.<br />
Hermiona zmieniła kolor skóry z
białego na lekko zielonawy. Dosłownie zrobiło jej się niedobrze. Kurczowo
uścisnęła oparcia foteli. Nie raz z chłopcami wpakowała się w niezłe bagno, ale
to, no oprócz wojny, to największy problem szatynki w życiu. I to wszystko
przez parszywego Malfoya!<br />
Draco zaś był wściekły, nie dość, że
wylądowali w roku 1977, to jeszcze głupia Granger oskarżała go o całe zło
świata! Dlaczego ze wszystkich osób okropny los musiał wybrać akurat kujonkę na
towarzyszkę jego niedoli? <br />
– Malfoy to jest twoja wina,
przypomnij sobie twoje ostatnie słowa w naszych czasach?<br />
Skóra Draco przybrała bledszy odcień
niż zazwyczaj. Zrozumiał, że nadęta szatynka ma rację. To on wypowiedział te
ważne słowa, chociaż był to najczystszy sarkazm. To dlatego wylądował w
przeszłości sam na sam z Granger.<br />
– O kur…- zaczął Malfoy, ale
opamiętał się, gdy spojrzał na dyrektora. – Ale ja nie powiedziałem tego w ten sposób
i był to czysty sarkazm! – wrzasnął oburzony.<br />
– Niestety jest to bardzo zagmatwana
magia i potraktowała twoje słowa w sposób dla niej odpowiedni.<br />
– Można coś z tym zrobić? – zapytała
Hermiona.<br />
– Obiecuję, że zajmę się tą sprawą.
Jednakże obawiam się, że będzie to możliwe dopiero w Wigilię podczas pełni –
oznajmił Dumbledore.<br />
– Kiedy taka będzie? – zapytał
rzeczowo Draco. <br />
– Macie szczęście, jest to
najbliższa Wigilia, a dziś zaczęliśmy rok szkolny.<br />
Dotarły do nich straszne słowa.
Musieli tu spędzić całe półrocze, zdani tylko na siebie, zmuszeni do
współpracy. Na szczęście nie stracą tego czasu w przyszłości, przynajmniej taką
mieli nadzieję. Ale co mieli począć? Zacząć naukę w tych czasach? Obawiali się
w jaki sposób dyrektor wytłumaczy ich obecność w ówczesnym Hogwarcie. <br />
– Umiecie może mówić po francusku? –
zapytał ich z dobrotliwym uśmiechem staruszek.<br />
Czarodzieje z przyszłości spojrzeli
zdziwieni na potężnego maga. Nie rozumieli jak mógł pytać o taką głupotę przy
tak poważnej sytuacji. Granger była wręcz oburzona bagatelizowaniem sprawy
przez dyrektora, zaś Malfoy zawsze podejrzewał, że Dumbledore jest zdrowo
świrnięty.<br />
– Jak każdy arystokrata – oznajmił
dumnie Malfoy.<br />
– Ja też, mam bliską rodzinę we
Francji.<br />
– Bylibyście wstanie poudawać
Francuzów?<br />
Tym razem obojgu podskoczyło
ciśnienie. Co francuski miał mieć wspólnego z ich problemem? Nawet jak na tego
staruszka pytanie było co najmniej nie na miejscu, powinien raczej się
zastanawiać jak im pomóc. Mimo wszystko przytaknęli. Umieli na tyle dobrze
francuski, że nie powinno to stanowić żadnego problemu. Dyrektor klasnął w
dłonie.<br />
– Wspaniale moi drodzy. Jutro
przydzielimy was do domów jako uczniów wymiany z Beauxbatons. Do jakich domów
należeliście w swoich czasach? Stawiam, że pan Malfoy na pewno Slytherin, ale
panna Granger?<br />
– Oczywiście, że Gryffindor –
odparła dumnie Hermiona.<br />
– Więc raczej tak samo zostaniecie
przydzieleni. Wiecie, że musicie współpracować. Nie wiem jak w waszych czasach,
ale niestety teraz relacje pomiędzy Gryffindorem i Slyterinem są napięte – oznajmił
spokojnie dyrektor – Trzeba też was jakoś ulokować na tą noc.<br />
– W moim wypadku jest to bezsensu.
Na pewno nie zasnę tej nocy, a nawet jeśli, to pójdę do Pokoju Życzeń –
stwierdziła Gryfonka.<br />
Malfoy potwierdził jej słowa
skinieniem głowy. Nie odzywał się. Jego wzrok skierowany był na okno, gdzie z
zamyśleniem obserwował ciemność, która okryła cały świat. Nie wytrzymała już
dłużej. Szybko wypowiedziała „dobranoc” i udała się do wieży astronomicznej.
Malfoy został. Dlaczego? Tego Hermiona miała się dowiedzieć jeszcze tego samego
dnia o poranku. Szła pędem, nie zauważając obecności drugiej osoby. Nieostrożny
Syriusz Black zgubił różdżkę. W sumie miał wrócić tylko po nią, ale widząc
nieznaną dziewczynę podążył jej śladem. Nagle z cienia wyłonił się również
blondyn. Gryfon pośpiesznie schował się za najbliższym filarem, a gdy Malfoy
ruszył w kierunku wieży astronomicznej udał się za nim. Teraz nie mógł zostawić
wszystkiego samemu sobie. Miał cel. Musiał dowiedzieć się wszystkiego o
tajemniczej dwójce.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 35.4pt 70.8pt 106.2pt 141.6pt 178.65pt; text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Hermiona
spojrzała w górę na tysiące gwiazd i Księżyc. One nigdy się nie zmieniają. One
i Malfoy są takie same jak w 1998 roku. Tylko z nim mogła to wszystko dzielić.
Mimowolnie łza bezsilności spłynęła po jej policzku. Może i przeżyła wojnę, ale
wtedy byli z nią Harry i Ron, a teraz czuła się samotna. Jej jedynym
sojusznikiem okazał się niedawny wróg. Bała się. Nie wiedziała nawet czy
kiedykolwiek ujrzy przyjaciół. Pierwszy raz znalazła się z sytuacji, z której
nie wiedziała jak wyjść. Zawsze miała jakiś plan B. Badała każdą ewentualność,
a teraz… Kompletnie nie przewidziała, że się przeniesie. Co będzie dalej?<br />
Draco obserwował Gryfonkę w milczeniu.
Pierwszy raz widział, by najodważniejsza dziewczyna jaką spotkał, miała łzy w
oczach. Nawet przy torturach Bellatrix, słyszał jej krzyki, które co noc
prześladują jego sumienie, ale nie widział, by płakała. Musiał to przyznać
przed samym sobą. Podziwiał odwagę Granger. Nawet podczas wojny nie straciła
głowy i myślała cały czas racjonalnie. Uratowała mu życie. Miał wobec niej
dług. Ciągle słyszał w głowie jej krzyk „Uważaj!”. Widział ścianę, która w
kawałkach leciała wprost na niego. Czuł dotyk jej delikatnej, choć poranionej
dłoni, która pociągnęła go w stronę życia. Zatapiał się w czekoladowych oczach,
które patrzyły na niego z ulgą. On niestety nie zrobił tego wszystkiego dla
niej. Przeraźliwy krzyk bólu, złowieszczy krzyk ciotki i nic… Współczuł jej,
ale bał się cokolwiek zrobić. Krył Pottera, właśnie… To jedyny czyn, który
sprawił, że nie wylądował w Azkabanie. Teraz patrzył jak skąpana w blasku
księżyca dziewczyna, niczym piękna nimfa, ukazywała światu tylko jedną łzę,
która lśniła jak najpiękniejszy kryształ.<br />
Syriusz oglądał tą dziwną dwójkę z
lekką dezorientacją. Nie rozumiał, dlaczego mimo strapionej twarzy, chłopak nie
podchodzi do dziewczyny, by ją pocieszyć. Choć z drugiej strony w jego głowie
narodził się plan. Dlaczego Casanova Hogwaru miałby nie zacząć podbijać do tak
uroczej dziewczyny jaką jest szatynka? Do tego jak widać blondyn nie był
chłopakiem Gryfonki.<br />
W końcu Draco wziął się w garść.
Może i Granger go irytowała, ale był jej winny przysługę. Wziął głęboki oddech
i podszedł do dziewczyny. Musiał się z nią pogodzić i znaleźć wspólny język. W
tych czasach mogli ufać tylko sobie. Delikatnie położył swoją rękę na jej
ramieniu. Poczuł drżenie ciała. Odwróciła się. Znów jej piękne, czekoladowe
oczy, teraz lekko zaszklone, spotkały się ze stalowoszarym spojrzeniem Malfoya.
Teraz zrozumiał. Ona i Złota Trójca stanowili całość, bez nich Granger nie
mogła być w pełni sobą. Teraz ponosił odpowiedzialność za dziewczynę. Miał
lekkie poczucie winy za całą tą sytuację, czego oczywiście nie wyraził głośno.
Bez słowa, trochę nieporadnie, objął dziewczynę. Starał się przekazać jej gest,
którym go od czasu do czasu obdarzała matka. Hermiona na początku biernie
wpadła w ramiona Ślizgona, otwierając szeroko oczy, jednak czując ciepło bijące
od blondyna, oddała delikatnie uścisk. Potrzebowała tego. <br />
Syriusz znów był zszokowany. Patrzył
na dwójkę z zaskoczeniem. Z jednej strony był zdziwiony gestem Smoka, a z
drugiej chciał się dowiedzieć dlaczego do tej pory tylko się kłócili. <br />
Po chwili jednak przybysze z
przyszłości oderwali się od siebie. Hermiona spuściła wzrok lekko zawstydzona
swoją słabością.<br />
– Chyba muszę cię przeprosić i
podziękować, Granger – oznajmił cicho Malfoy – Musimy zawrzeć sojusz.
Najprawdopodobniej trafimy do innych domów, a raczej na pewno. Mimo to musimy
trzymać się razem. Możemy liczyć tylko na siebie. Nawet Dumbledore nie może
wiedzieć tego wszystkiego, co kryją nasze umysły. <br />
– Tu się zgadzamy – przytaknęła.<br />
Draco wyciągnął dłoń. Złączyli je w
uścisku. Chłód jego skóry zetknął się z gorącem Gryfonki. To był niezwykły
gest. Jeden z nielicznych, a może i jedyny, sojusz ślizgońsko-gryfoński w
latach siedemdziesiątych. W czasach, gdy do władzy dochodził Voldemort, a świat
dzielił się na Śmierciożerców i resztę… zdrajców krwi, mugolaków i mugoli.<br />
– Mamy już formalności za sobą. Mogę
ci zadać jedno pytanie?<br />
Blondyn spojrzał na nią zaskoczony.
W sumie nie wiedział jak zareagować. Bał się pytań szatynki. Obawiał się, że
zacznie go obwiniać, pytać dlaczego został Śmierciożercą. Z drugiej strony,
chyba tego wymagał sojusz. Po chwili ciszy kiwnął głową.<br />
– Dlaczego mnie nienawidziłeś? –
spytała ledwo dosłyszalnie członkini Złotej Trójcy.<br />
Malfoy rozszerzył oczy. Nie sądził,
że Granger zada mu takie pytanie. W głębi duszy znał odpowiedz. I może w końcu
warto jej to powiedzieć.<br />
– Nie nienawidziłem cię Granger. A raczej
musiałem cię nienawidzić – mruknął. – Zauważyłaś, że w pierwszej klasie ani
razu nie nazwałem cię szlamą? – spytał, na co ona kiwnęła głową. – Wtedy nie
wiedziałem jakiego jesteś pochodzenia. Spodziewałem się, że jesteś półkrwi, bo
nazwiska Granger nie znałem wśród arystokracji. Nie mogłaś być przecież
mugolaczką, myślałem. Najmądrzejsza czarownica od czasów Roweny Ravenclaw
musiała mieć choć z jednej strony błękitną krew. Jak bardzo się myliłem. Wiesz,
że nawet chciałem do ciebie zagadać z Blaisem, ale powstrzymywała nas tylko ta
cholerna granica pomiędzy domami. Ślizgoni i Gryfonka nie mogli się przyjaźnić.
Gdy w wakacje wróciłem do domu, mój ojciec już wiedział wszystko o Złotej
Trójcy. Nawet nie wiesz jak bolał mnie mój pierwszy Cruciatus ze strony ojca. Nie
darował mi, że mugolaczka ma lepsze wyniki w nauce niż dziedzic Malfoyów.
Rzucone na mnie Crucio nauczyło mnie nienawiści do ciebie. W drugiej klasie
pierwszy raz nazwałem się szlamą. Już wtedy ci zazdrościłem. Może nie byłaś
czystej krwi, ale miałaś normalną rodzinę, wspaniałych przyjaciół i opinie
najzdolniejszej czarownicy w roczniku. W trzeciej klasie mnie walnęłaś,
należało mi się. Powiem ci, że masz mocny prawy sierpowy – zaśmiał się nerwowo
i nabrał głębokiego oddechu. – W końcu nadeszła wojna. Trafiłaś do Malfoy
Manor. Wtedy byłem pewny, że cię nie nienawidzę. Podczas wojny uratowałaś mi
życie, mimo że od mojej rodziny doświadczyłaś tak wiele bólu. Po powrocie do
szkoły, wszystko było inne. My arystokraci staliśmy się obiektem wzgardy, a ty
bohaterką, jedną z najmłodszych laureatek Orderu Merlina Pierwszej Klasy. Ślizgoni
zaczęli się wam podlizywać. Nie mogłem na to patrzeć. Nie ze względu na to, że
nienawidzę Gryfonów, było to dla mnie niehonorowe, choć Diabeł faktycznie
polubił wasze towarzystwo.<br />
Hermiona patrzyła na niego
zszokowana. Nie spodziewała takiego sprawozdania z jego ust. W ogóle to
najdłuższa wypowiedz jaką miała zaszczyt wysłuchać z jego arystokratycznych
ust. <br />
– Nie wiedziałam – mruknęła. Nie
spodziewała się, że Malfoy przeżywał taki koszmar w domu. W porównaniu z jego opisem życie Harry’ego u
Dursleyów było jak z bajki. Spojrzała w oczy Malfoya. Z jego stoickiej postawy
nic nie mogła odczytać, ale tam trafiła na fragment jego duszy. Znalazła
ciepiącego chłopca, który musiał szybko dorosnąć. Nie wiedziała co zrobić.
Delikatnie złapała jego dłoń i pociągnęła na ziemię. Razem usiedli na zimnej
posadzce i spojrzeli w niebo. Czarną przestrzeń przecięła spadająca gwiazda,
która do złudzenia przypominała Granger spływającą łzę. – Pomyśl życzenie, może
twój los się odmieni. Tylko błagam, nie wyślij nas jeszcze dalej w przeszłość –
zaśmiała się Gryfonka.<br />
Draco rzeczywiście pomyślał
życzenie. Dopiero po fakcie zdał sobie sprawę, że pierwsza myśl jaka mu wpadła
do głowy, to marzenie, by mógł się częściej czuć tak jak teraz. Pokręcił głową
i prawie niedostrzegalnie, ku zdziwieniu Hermiony, wtórował jej śmiechem.<br />
Syriusz po usłyszeniu tego
wszystkiego był bardziej zdezorientowany niż wcześniej. Teraz nie wiedział, czy
dziwna dwójka urwała się z wariatkowa, czy może po prostu była z przyszłości. Zrozumiał,
że według ich wersji wydarzeń miał do czynienia z synem Lucjusza, który gada i
przytula mugolaczkę, która może niewiele starsza od Blacka ma Order Merlina
Pierwszej Klasy. Opowiadali o świecie według Huncwota idealnym, gdzie
arystokraci pozbawieni byli wpływów, o świecie, gdzie nie było Voldemorta. Z
drugiej strony całkowicie rozumiał blondyna. Wiedział jak wygląda życie w
arystokratycznych rodzinach, a opis jego przeżyć idealnie pasował do tych Łapy.
Choć może Syriusza były i gorsze. Chyba nie ciężko się domyślić, jak rodzina
Blacków potraktowała zdrajcę krwi w swoim jakże szlachetnym rodzie. <br />
– Idę się kimnąć, Granger – oznajmił
Draco i powoli zaczął wstawać. – Tobie też radzę. <br />
– Skąd u ciebie takie niemoralne
propozycje, Malfoy? – odparła ze śmiechem.<br />
– Nieładnie, Granger. Wiem, że mnie
pragniesz, ale żeby aż tak się pchać. To nie pasuję do pupilki McMinusDziesięćPunktów.<br />
– Chyba w twoich marzeniach, Malfoy.
Sam chciałeś ze mną zostać sam na sam – puściła do niego oko.<br />
– Granger dziesięć minut mojego
towarzystwa i już jest z ciebie rasowa Ślizgonka. Bój się, bo jutro możesz
usłyszeć „Slytherin!”.<br />
– Nad twoją głową na pewno to
zaskrzeczy.<br />
– Czy ty powiedziałaś zaskrzeczy?
Masz coś do Slytherinu, Granger?! – uniósł jedną brew.<br />
– Nic prócz tego, że jesteście
zrzędliwymi Wężami.<br />
– Odezwał się odważny, ale głupi
Gryfon!<br />
– Wypluj to!<br />
– To ty odwołaj to, co powiedziałaś
o Slytherinie!<br />
Zaczęli piorunować się wzrokiem.
Każdy chciał wygrać. Dopiero po dłuższej chwili zdali sobie sprawę, jak ta cała
sytuacja była irracjonalna. Hermiona nie wytrzymała i parsknęła śmiechem.
Malfoy trochę później wykrzywił usta w sarkastycznym uśmiechu. W końcu jednak
ruszył do wyjścia.<br />
– Do jutra, Granger – powiedział i
udał się ku wyjściu. – Nie siedź tu za długo!<br />
– Nie musisz się o mnie tak martwić,
Dracusiu – oznajmiła to głosem podobnym do większości fanek Smoka – Za chwilę
za tobą pójdę.<br />
– Czekam na ciebie – odparł
wyuczonym, sarkastycznym tonem i wyszedł. <br />
Hermiona została sama. Przynajmniej
tak myślała. Miała przy sobie tylko torebkę, a w niej paczkę z jednym papierosem. Granger nie
paliła, może po aferze z rodzicami zaczęła czasami to robić, ale nie tak łatwo
uzależnić Gryfonkę. Cały czas miała przy sobie tego jednego papierosa, na ważną
okazję. Dziś był idealny dzień. Pośpiesznie odpaliła fajkę i nabrała oddech,
rozkoszując się zapachem, który zdążyła polubić. Jej spokój przerwał dźwięk
spadającej monety. Pospiesznie odwróciła się w stronę hałasu i bez zastanowienia
rzuciła Drętwotę. Woja zrobiła z nią swoje i Gryfonka stała się przezorna.
Usłyszała huk uderzającego ciała. Pobiegła w tamto miejsce. O ścianę opierał
się obolały, ale cały chłopak - Gryfon. Specjalnie włożyła w to zaklęcie jak
najmniej mocy, by ewentualny uczeń nie zemdlał. Spojrzała uważniej na chłopaka.
Nie trudno zauważyć, że był bardzo przystojny. Czarne, sięgające prawie ramion
włosy, szare oczy, idealna postura i ta twarz. Hermiona już ją gdzieś widziała.
Chwilkę jej zajęło poskładanie wszystkich faktów w całość.<br />
– Syriusz – wyszeptała z uśmiechem i
bez namysłu przytuliła go. Właśnie spotkała człowieka, o którym sądziła, że nie
żyje. Bo nie żył… W 1998 roku. Pośpiesznie sprawdziła, czy nic mu nie zrobiła.
–Przepraszam. Nie wiedziałam kim jesteś – zaczęła się tłumaczyć.<br />
– Nie martw się, Mała, za takie
powitanie nie będę ci tego wypominać – powiedział z uśmiechem.<br />
Dopiero teraz zrozumiała, że to nie
jest Black, którego poznała. Ten jak widać był na etapie nieodpowiedzialnego
gówniarza. To nie ten Łapa po latach spędzonych niesłusznie w Azkabanie; człowiek
doświadczony przez los. Miała przed sobą nieodpowiedzialnego Gryfona, a z takimi
trzeba było krótko, zwięźle i na temat. <br />
– Nie jesteś osobą, za którą cię
wzięłam – mruknęła zawiedziona.<br />
– A tak… Znasz mnie w przyszłości –
zażartował. Szkoda, że nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji.<br />
– Widzę, że długo sobie posłuchałeś
– powiedziała z nutką smutku w głosie – Jestem zmuszona temu zaradzić. Nie chcę,
by Huncwoci poznali mój mały sekrecik. Nie martw się, jedno Obliviate wystarczy
– wysyczałam.<br />
– Chyba za długo przebywasz z tym
Ślizgonem, kochana. Chyba możemy się dogadać.<br />
Hermiona dmuchnęła papierosowym
dymem prosto w twarz Blacka. Na jej ustach pojawił się sarkastyczny uśmiech.
Może i zachowywała się ślizgońsko, ale niestety wojna nauczyła jej tego i
owego, przede wszystkim ważne jest przetrwanie, a nie zależało jej na plotkach
w całym Hogwarcie.<br />
– Co proponujesz, Black? – zapytała swoim
normalnym głosem.<br />
Zmiana tonu głosu Hermiony z jednej
strony uspokoiły Syriusza, a z drugiej zaczął jeszcze bardziej się obawiać, po
usłyszeniu swojego nazwiska z jej ust. Nie, raczej to nie strach, a raczej
dziwny dreszcz, że nieznana ci osoba wie kim jesteś.<br />
– Zapomnimy o całej sytuacji? –
zaproponował z zawadiackim uśmiechem. <br />
– Chciałabym, ale stałeś się
niebezpiecznym zagrożeniem. Nikt nie powinien wiedzieć o mojej małej podróży z
Malfoyem.<br />
– Wieczysta przysięga – zaproponował
pewnie.<br />
Hermiona spojrzała na niego
zdziwiona. Gryfoni są porywczy, a on bez namysłu mógł zaproponować takie
rozwiązanie. Jednak nie widziała w jego oczach niepewności, tylko powagę i
zrozumienie.<br />
– Wiesz jaka to poważna sprawa? – spytała,
na co kiwnął głową. – Nie ma mowy. Jesteśmy odważni, ale jest różnica pomiędzy
odwagą, a brawurą. Umówmy się inaczej. Jak piśniesz słówko, nie dość, że
wymarzę pamięć tobie i każdej innej osobie, to w prezencie dodam jakąś paskudną
klątwę. Nie martw się, znam się na rzeczy. <br />
Chłopak bez słowa uścisnął jej rękę
i obiecał, że nikomu nie powie. Chciał ją jeszcze zatrzymać, ale Hermiona udała
się ku wyjściu bez słowa. Wiedziała, że nie będzie wstanie zasnąć, ale chciała
choć poleżeć w ciszy i spokoju.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 35.4pt 70.8pt 106.2pt 141.6pt 178.65pt; text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Następnego dnia Hermiona i Draco ubrani
już w szkolne mundurki stali przy wejściu do Wielkiej Sali. Malfoy opierał się
o mur i lustrował wzrokiem każdą wchodzącą dziewczynę. Granger nie była wstanie
podnieść wzroku. Jej proste włosy skutecznie uniemożliwiały jej obserwowanie
zbierającego się tłumu. Przez tą bezsenną noc z nudów wzięła się za włosy.
Niepodobne do nadwornej kujonki Hogwartu, ale prawdziwe. W końcu podniosła
wzrok, zauważyła, że ona i jej towarzysz są obiektem obserwacji wszystkich
stołów. Zerknęła na stół Gryfonów. Nie wiedziała dlaczego przez chwilę miała
nadzieję, że ujrzy znajome twarze. Wszyscy byli obcy, całkiem nieznani. Aż
natknęła się na rozczochraną, ciemną czuprynę. Uśmiechnęła się mimowolnie na
znajomy widok. Jej serce już dawno krzyczało „Harry”. Nagle ich oczy zetknęły
się. Nawet z odległości kilku metrów zauważyła, że to nie jest znajoma zieleń,
ale ciepły brąz, nawet podobny do jej koloru oczu. Poczuła ukłucie. Wiedziała,
że to James Potter. Teraz przypomniała sobie bardzo ważne słowa dyrektora. „<i>Nie możecie zmieniać przyszłości. Każda
zmiana może mieć opłakane skutki. Uratujecie osobie, która ma nie żyć, życie,
umrze za nią ktoś inny. Życie za życie, śmierć za śmierć… Nie możecie również
mówić o swoich czasach, nawet mnie.” </i>Wiedziała, że nie może nikogo
uratować, ale jak powiedzieć Harry’emu, że widziała jego rodziców i w sumie
mogła ich uratować, ale tego nie zrobiła. Harry zrozumie… On też nie
poświęciłby innego istnienia… Hermiona poczuła na sobie czyiś wzrok. Syriusz…
Gdy spojrzała na niego, automatycznie puścił jej oko. Dziewczyna nieznacznie
zarumieniła się na ten gest. <br />
Malfoy w ciszy obserwował
dziewczynę. Domyślał się jakie w jej głowie kotłują się myśli. Jego wzrok też
skierował się na Syriusza. Wiedział dlaczego tak naprawdę nie spodobało mu się
jak patrzy na Hermionę Black. Znał ten wzrok. Wielokrotnie jego oczy miały ten
sam wyraz. Łapa patrzył na łup. Draco sam nie wiedział, dlaczego tak bardzo się
tym przejął. Właśnie, obiecał ją chronić, a Gryfon stał się zagrożeniem dla
szatynki. Nagle złapał się na tym jak głupia jest ta myśl. Nigdy nie był
obrońcą niewinności Granger.<br />
– Proszę o chwilę ciszy! – po sali
rozniósł się głos dyrektora. – Z jednodniowym opóźnieniem przybyli do nas
uczniowie z wymiany ze szkoły Beauxbatons, którzy zostaną przydzieleni do
odpowiednich domów. Alexandre Malfoy!<br />
Po pomieszczeniu rozległy się
szepty. Każdy zauważył w Draco krewnego Lucjusza. Wyglądali wręcz identycznie.
To, że pochodził z Francji nie było zaskoczeniem. Każdy wiedział, że ród
Malfoyów zamieszkuje wiele zakątków Ziemi. Nikt też nie zaskoczył się werdyktem
Tiary Przydziału, która nawet nie dotykając głowy blondyna, oznajmiła:<br />
– Slytherin!<br />
Ślizgon ruszył ku uradowanemu
stołowi Domu Węża. Został powitany gromkimi oklaskami. Draco też przez chwilę
poczuł się jak u siebie, w końcu. Choć widok Severusa Snapa, prefekta, który
chłodno podaje mu dłoń, lekko go rozbawił. Nie sądził, że jego ojciec chrzestny
zdobędzie się na taką czułość. Z drugiej przypomniał sobie nieprzyjemne chwilę.
Wiele mu zawdzięczał. Nie chronił tylko jego życia, ale i powstrzymał przed
splamieniem duszy. Teraz wydawało się, że ma okazję uratować jego, ale nie
może… Wiedział, że byli tu z Granger intruzami i nie mogą zmieniać przebiegu
historii. Może tylko obserwować jak jego nauczyciel eliksirów powoli staje się
Śmierciożercą, może już nim był… Nieznacznie ścisnął pięści. Po co los zesłał
go do tej przeklętej przeszłości. Miał się tak po prostu przyglądać, jak jego
bliscy kończą jako największe wyrzutki świata magii!<br />
– Hermiona Lacroix! – usłyszał znów
głos Dumbledore’a.<br />
Tak, Gryfonka była wściekła za to,
co Ślizgon ustalił z dyrektorem. Nawet teraz Draco widział moment zawahania w
ruchach Granger. Zrobił to dla jej dobra. W tych czasach bardzo ciężko być
mugolakiem, ona też to rozumiała. Już wystarczająco przeszła podczas wojny, by
znów stać się obiektem prześladowania. Dzięki Bogu Dumbledore miał dłużników w
rodzie Lacroix, arystokratów z Francji, zgodzili się, by na krótki okres czasu
jakaś dziewczyna przyjęła ich nazwisko. Po porannej kłótni przyznała rację, że
to nazwisko ułatwi im wzajemny kontakt. Gryfonka i Ślizgon, to dopiero dziwna
sprawa, ale mugolaczka i arystokrata to dopiero problem. Nie żeby Draco nadal
pozostawał strasznym rasistą, ale to ciężkie czasy, Czarny Pan dochodzi do
władzy, a on musi ochronić dziewczynę, więc zabicie jej na tle czystości krwi…
Nie było takiej opcji.<br />
Hermiona czuła się co najmniej
dziwnie z Tiarą Przydziału na głowie, ponownie… Znów odezwał się głos w jej
głowie:<br />
– <i>Mam z tobą mały problem. Ale chyba ty wiesz jaki, bo z tego, co tu
widzę, stoczyliśmy lekką pogadankę już wcześniej, a raczej ją stoczymy. Twój
umysł… Nie pozazdrościłaby go sama Rowena… Odwaga, lojalność… Reprezentujesz
wszystko czego oczekiwał po swoich uczniach Godryk. Kolejna sprawa… Z tym
fałszywym nazwiskiem, pasowałabyś do Slytherinu, najprawdopodobniej byłabyś tam
bezpieczna z panem Malfoyem, ale nie mogę tego zrobić… Jest jedno wyjście… </i>Gryffindor!<br />
Dopiero po chwili dziewczyna
zorientowała się, że ostatnie słowo zostało wypowiedziane na głos. Cały stół
Gryfonów powstał i zaczął witać koleżankę gromkimi brawami. Dziewczyna w ciszy
udała się w stronę rozwrzeszczanych mieszkańców Domu Lwa. Na jej nieszczęście
usiadła na jedynym wolnym miejscu pomiędzy Syriuszem, a… Tak przez chwilę była znów
pewna, że to Harry. Naprawdę miała ochotę się rzucić brunetowi na szyję. Gdy
ten, chyba pod jej natarczywym wzrokiem oderwał się od zarywania do jakiejś
rudej Gryfonki, poczuła jak ukłucie rozczarowania przeszywa jej serce. Widziała
już, że to James, ale wciąż jakaś nadzieja tkwiła w jej duszy. Dopiero po
dłuższej chwili odważyła się spojrzeć na rozmówczynie okularnika. Te oczy…
Mogła należeć tylko do jednej osoby. Lily Potter, a raczej Evans. Teraz dopiero
zdała sobie sprawę, że ma możliwość, by ich ochronić, sprawić, że Harry może
będzie miał rodzinę, ale nie może tego zrobić… Nie ma prawa zmienić
przyszłości. Prawa czasu są surowe. Życie za życie. Ocalę Potterów, ktoś będzie
musiał ich zastąpić. Może to okrutne, ale Hermiony nie zniechęcił ten fakt. Raczej
coś innego. Jeśli przeżyliby Potterowie, może nikt nie powstrzymałby
Voldemorta, nadal panoszyłby się po świecie. Może by się nie dostała do
Hogwartu, zginęłaby jako szlama. To wydarzenie jest tak ważne w historii, że
jego zmiana mogłaby pozbawić życia tysiące osób. Może i w końcu samego
Harry’ego. <br />
– Hej! – krzyknął chórek Gryfonów,
który oderwał Mionę od rozmyślań.<br />
– Salut – wypaliła po francusku, po
czym zakrywając usta na znak pomyłki, poprawiła się – Hej!<br />
– Faktycznie jesteś z Francji –
oznajmił mądrze James.<br />
Koleżanka z krzesełka obok spojrzała
na niego krytycznie, łapiąc się za głowę. Chyba elokwencja jej współdomownika
nie zachwycała Lily Evans.<br />
– Zawsze uważałam, że jesteś
niezwykle spostrzegawczy, Potter – syknęła.<br />
– Dzię… – zaczął.<br />
– Szkoda, że tylko na boisku –
ucięła.<br />
– Zawsze ci mówiłem, Rogaczu, Rude
to wredne – dodał z miną mędrca Syriusz. – Ja preferuję szatynki –
powiedziawszy to, spojrzał wymownie na pannę Granger. <br />
W pierwszej chwili Hermiona się
zarumieniła, ale po chwili jej twarz stała się zacięta i skupiona, zupełnie jak
wtedy, kiedy zastanawia się nad jakimś trudnym zadaniem. <br />
– Widzisz Black, tak jak ty nie
przepadasz za rudymi, tak ja nie za bardzo lubię brunetów – oznajmiła,
nakładając ziemniaki.<br />
– Skąd znasz jego nazwisko? – spytał
Remus.<br />
Dziewczyna spojrzała w mądre oczy
prefekta Gryffindoru. Wiedziała, że musi być bardziej ostrożna, zwłaszcza gdy
jest sama. Najlepiej byłoby, gdyby pilnowali się nawzajem z Malfoyem. Dzięki
Bogu, od razu wiedziała jak wytłumaczyć ową nadmierną wiedzę.<br />
– Wśród arystokracji szybko
rozchodzą się plotki. Zwłaszcza o Blacku, który został Gryfonem – oznajmiła.<br />
– Masz jakieś obiekcje na temat
czystości krwi? – zapytał James.<br />
Hermiona nie mogła powstrzymać
śmiechu. Nie mogła uwierzyć, że ktoś pyta mugolaczkę o to, czy dyskryminuje
czarodziei nie czystej krwi. Dopiero po chwili spojrzała na zdziwione miny
Gryfonów. Zdała sobie sprawę, że wygląda dziwnie.<br />
– Dlaczego miałabym mieć? Ja mam moc
i oni mają moc. Oczywiście jestem czystej krwi, a moi rodzice pewnie w
przyszłości zwiążą mnie z arystokratą, ale nie czuję obrzydzenia, ani wyższości
nad innymi czarodziejami.<br />
– Widzisz to dobrze się składa,
spłodzimy razem cudowne dzieci, wiesz? Będą małymi, rozpuszczonymi arystokratami,
ale pójdą do Gryffindoru – oznajmił rozpromieniony Syriusz.<br />
– Czy ja ci nie mówiłam, że nie
lubię brunetów.<br />
– To jakich mężczyzn preferujesz?<br />
– Blondynów!<br />
Huncwoci i Lily spojrzeli na
Hermionę wymownymi spojrzeniami. Obracali się to w jej stronę, to ku Ślizgonom,
a raczej jednemu… Malfoyowi. Dopiero po chwili Granger zorientowała się, co jej
koledzy sugerowali. Spaliła buraka, nawet nie wiedząc dokładnie dlaczego.
Dlaczego nie powiedziała, no nie wiem rudych? W końcu prędzej powinna pomyśleć
o Ronie niż Draco. No cóż to nie było całkiem niezrozumiałe. To właśnie z tym
wkurzającym blondynem, wylądowała w latach siedemdziesiątych. To dlatego nie
mogła go pozbyć się z myśli. Mimowolnie spojrzała na Ślizgona spojrzeniem typu
ratuj. Chyba wyczuł jej wzrok, bo zerknął na nią równie niezadowolony z
otoczenia. Oboje czuli się jak w potrzasku, uwięzieni bez możliwości ratunku. On
pomiędzy Wężami, ona pomiędzy Lwami. <br />
– Naprawdę jesteś z Malfoyem? – zapytał
Syriusz, prawie wypluwając ostatnie słowo.<br />
Hermiona naprawdę się zirytowała.
Mówił o nim z taką pogardą, jakby go znał. Prędzej to ona miała do tego prawo,
ale nie dręczyła go. Wiedziała, że wgłębi serca Draco ma wiele dobra, ale i nie
jest na tyle odważny by się przeciwstawić normą, choć cierpienie sprawia mu
zadawanie bólu. Być może w tych czasach znów będą musieli dokonać wyboru, tego
Hermiona najbardziej się bała. Skąd mogła mieć pewność, że blondyn nie postąpi
jak dawniej. Nie chciała, by znów stanęli przeciwko sobie. Potrzebowała go, a
on jej. Tylko sobie mogli ufać. <br />
– Dlaczego tak zwracasz się do niego?
Nawet go nie znasz – mruknęła do Blacka.<br />
– Znam ludzi jego pokro…<br />
– No nie mów to samo mogłabym
powiedzieć o tobie!<br />
Trafiła w czuły punkt. Syriusz
nienawidził kiedy wypominano mu pochodzenie. On nie był jak reszta jego
rodziny.<br />
– Nic nie wie… – zaczął, ale znów mu
przerwano.<br />
– Masz racje, ale ty też mało wiesz
o nim- odparła.<br />
W sumie sama nie wiedziała, dlaczego
tak broni Malfoya. Z jednej strony może dlatego, że wygodniej będzie się jej z
nim kontaktować, a z drugiej, że naprawdę sądziła, że Draco nie jest taki zły
jak go wszyscy malują.<br />
Malfoy przyglądał się Gryfonce.
Widział, że chyba nie za bardzo radzi sobie w nowym towarzystwie. Nie dziwił
jej się, siedziała w towarzystwie rodziny jej najlepszego kumpla. Zmarłej
rodziny… Nawet nie wyobrażał sobie jaka burza musiała przechodzić przez jej
umysł. On też nie czuł się za dobrze. Siedział obok Severusa Snape’a, jego ojca
chrzestnego, zresztą zmarłego, który wciąż patrzył na niego podejrzliwie. Nie
mógł się nadziwić jak ten skryty nietoperz raz po raz zerka na rudą Gryfonkę, w
sumie całkiem ładną. Nie sądził, że czarnowłosy może darzyć kogoś uczuciem, a
zwłaszcza przedstawicielkę Domu Lwa. Po jego lewej stronie siedział czarnoskóry
Malcolm Zabini. Ojciec jego przyjaciela, którego nigdy nie poznał. No cóż, gdy
poznał Diabła, jego matka miała już czwartego męża i ogromny majątek po
zmarłych małżonkach. Może i Caroline Zabini była specyficzną kobietą, ale posiadała
wiele uroku, którego niejeden by pozazdrościł. Do tego uroda. Nie dziwił się,
że wszyscy ci bogacze lgnęli do niej jak ćmy do lampy. Sam ją bardzo lubił. Gdy
przebywał u Blaise’a, traktowała go jak drugiego syna, raz po raz rozśmieszając
przyjaciół wyszukanymi dowcipami, albo anegdotkami z jej życia. <br />
– Ona naprawdę jest od tych Lacroix?
– spytał zdziwiony Amycus Carrow.<br />
Draco spojrzał przenikliwie w oczy
Ślizgona. Nienawidził go. Podczas wojny był nauczycielem, lubującym się w
torturowaniu uczniów. Jeden z najgorszych psów Voldemorta. Draco zdawał sobie
sprawę, że zapewne już teraz należy do Śmierciożerców. Po chwili bez słowa
kiwnął głową na znak potwierdzenia.<br />
– Nie wiedziałem, że to zdrajcy
krwi. Nie dość, że Gryfonka, to jeszcze rozmawia z tym plugawym Blackiem.<br />
Malfoy zacisnął pięści. Wiedział, że
to jego pierwsza próba. Obiecał ją chronić i bronić. Nie może pozwolić, by ten
obrzydliwy Carrow obrażał Hermionę. <br />
– Zamilcz! Wiesz kogo posądzasz o takie
rzeczy? Ciesz się, że jestem wyrozumiały i nie powiem tego Lacroix. Jej rodzina
nie miałaby obiekcji przed pójściem z tą obrazą do Wizengamotu. Uwierz, może i
masz dużo forsy, ale w porównaniu z Lacroix nic się nie liczysz. Owszem
rozmawia nimi, ale zna reguły i wie, że
jej przeznaczeniem jest ślub z czystokrwistym czarodziejem i podtrzymanie
żywotności rodu.<br />
– Mówisz jakbyś był jej narzeczonym
– odparował lekko zirytowany Amycus.<br />
– Potencjalnym, jak każdy
arystokrata – oznajmił i znów spojrzał w kierunku Granger. Wiedział, że nie
sprawi, by Gryfonka przestała gadać z Gryfonami, co byłoby o wiele
korzystniejsze. Mimo wszystko obiecał sobie, że odwdzięczy się szatynce.<br />
Obydwoje czekali na siebie po
kolacji. Po wyjściu wszystkich potrafili tylko spojrzeć sobie w oczy. Nie
musieli nic mówić, oboje wiedzieli, co drugie czuje. Odważna Gryfonka i podły
Ślizgon czuli strach. Obawiali się przyszłości, że już nigdy nie wrócą. Nie
chcą przeżywać kolejnej wojny. Znów wybierać strony…<br />
– Spotkamy się dziś? – spytała
cicho, spuszczając wzrok. Kiwnął głową i rozeszli się w przeciwne strony.<br />
W Pokoju Wspólnym pojawiła się
oczywiście później niż wszyscy. Huncwoci właśnie biegli do niej z butelką Ognistej.
<br />
– Witaj w Gryffindorze! Chyba musimy
to opić, Hermiono! – krzyknął Syriusz i James.<br />
– Ani mi się ważcie! –krzyknęła
Lily, piorunując wzrokiem Rogacza, a przy okazji dumnie pokazując odznakę
prefekta naczelnego. – Potter, wstydź się! Jako prefekt naczelny powinieneś
bardziej zwracać uwagę na zasady!<br />
– Evans nie bądź taka! Trzeba
powitać nową uczennicę – odseparował okularnik.<br />
– Lily może odpuść im dziś – dodała
cicho jakaś drobna blondynka. Dopiero po chwili Hermiona rozpoznała w niej
Alicję Longbottom. Widocznie ona i ruda były przyjaciółkami. <br />
– Dobra, możecie się napić, ale jak
zobaczę, że jesteście pijani, nie ręczę za siebie. <br />
Syriusz i James dosłownie rzucili
się na biedną Evans i zaczęli ją przytulać. Granger zaś była myślami całkiem gdzie
indziej. W sumie dziś miała ochotę się napić. Na chwilkę zapomnieć. <br />
– Polewajcie! – rzuciła szatynka i
dosłownie runęła na kanapę.<br />
Chłopców nie trzeba było prosić
dłużej. Po jednym zdziwiony spojrzeniu wzięli się za rozlewanie alkoholu. Gryfonka
już miała szklankę z Ognistą przy ustach, gdy się zawahała. A co, jeśli
przesadzi? Pijani ludzie robią głupie rzeczy. Na przykład mówią za dużo. Choć
jeden łyczek nikomu nie zaszkodził. Po prostu nie może pić więcej. Zresztą to
może być świetna okazja. Wiedziała, że James ma pelerynę niewidkę i Mapę
Huncwotów przy sobie, jeśliby spili się na trupa, mogłaby pożyczyć owe
przedmioty i spokojnie pójść do Malfoya. No i się zaczęło. Huncwoci pili do
upadłego, a Hermiona udając lekko podpitą dolewała sobie ognistej, która
oczywiście nie lądowała w jej przełyku. Zdziwiła się, że tak ciężko upić ich
zgraje. Mieli naprawdę silne głowy, zwłaszcza, że wypili już dwie ogniste na
czwórkę. Jeszcze wymyślili grę w butelkę. Niestety, Miona została sama, gdyż
dziewczyny po godzinie przesiadywania poszły spać. <br />
Pierwszy kręcił James. Wypadło na
szatynkę, która zmuszona była brać wyzwania, gdyż prawda nawet nie wchodziła w
rachubę. Nie była świetnym kłamcą, a do tego chłopcy posiadali fałszoskop. <br />
– Pocałuj Łapę – zaśmiał się. <br />
Im było do śmiechu, ale jej wcale.
Niepewnie podeszła do Blacka, który oczekiwał jej z zadowoleniem. Nie mogła się
doczekać, kiedy padną w końcu upici. Właśnie ma pocałować chrzestnego jej
przyjaciela. Normalnie w życiu nie zagrałaby w tę chorą zabawę, ale zależało
jej na celu. Nachyliła się nad Syriuszem, a on wplątał swoją dłoń w jej włosy.
Nawet lekko pijany Gryfon nieziemsko całował. Hermiona dosłownie czuła, jakby
się unosiła, gdy on delikatnie pieścił jej usta. Przez chwilę zapomniała nawet
o zażenowaniu, że całuje się z Syriuszem Blackiem. Niestety w pewnym momencie i
to do niej dotarło. Pośpiesznie oderwała się od Łapy i czerwona usiadła na
swoim miejscu w towarzystwie okrzyków towarzystwa.<br />
Zabawa trwała jeszcze przez godzinę,
ale odbyło się bez większym incydentów. Chłopcy usnęli na podłodze dopiero po
wypiciu trzeciej flaszki. Hermiona wyszeptała „Lumos” i w delikatnym świetle
ruszyła w stronę Jamesa. Spał dokładnie na przedmiotach, na których jej
zależało. Kropelki potu pojawiły się na jej twarzy. Delikatnie, krok po kroku
zaczęła wyjmować mapę i pelerynę spod cielska Huncwota. Nawet nie zauważyła, że
ktoś ją od dłuższego czasu obserwuje.<br />
– Nie uważasz, że nie ładnie spijać
kolegów, a potem ich okradać? – usłyszała głos tuż nad swoim uchem.<br />
Pospiesznie odwróciła się. Ze
złośliwym uśmiechem obserwował jej poczynania Syriusz, który wcale nie był tak pijany
jak myślała. <br />
– Obserwowałem cię, więc i ja
odmówiłem sobie przyjemności picia. Nie sądziłem, że wiesz o naszych skarbach.
Trzeba było o nie po prostu poprosić, a tak chyba ci ich nie dam, a zwłaszcza
na schadzkę z Malfoyem. <br />
Hermiona spiorunowała go wzrokiem.
Nie przewidziała, że Black może ją przechytrzyć. Niech mówi, co chce, ale miał
w sobie zadatki na Ślizgona. Ona zaś uczyła się trochę od Malfoya.<br />
– Nie potrzebuję waszych, jak to
powiedziałeś, „skarbów”. To tylko gryfońska ciekawość. Ty chyba najlepiej wiesz,
o czym mowa. Umówmy się tak, ty mi dajesz ten świstek papieru, a ja nie rzucam
w ciebie czymś paskudnym, na przykład klątwą.<br />
– Już taką umowę zawiązaliśmy wczorajszej
nocy. Mam inny pomysł – powiedział z wesołym uśmiechem – Za tydzień jest
wyjście do Hogsmeade i może udałabyś się tam ze mną, w zamian za mapę,
oczywiście, na tę noc.<br />
– Nie, pożyczysz mi ją zawsze kiedy
będę jej potrzebować, a ja pójdę z tobą w najbliższym czasie do Hogsmeade. <br />
– W sumie może być i tak, będziesz
chciała pójść ze mną na kolejną randkę.<br />
– To nie randka – warknęła, po czym
Syriusz bez zbędnej delikatności wyrwał mapę kumplowi, który, o dziwo, nawet
nie drgnął. <br />
– Nie masz żadnych wątpliwości w
zdradzaniu waszej tajemnicy? – zapytała zaskoczona.<br />
– Przecież widzę, że wiesz, co to
jest i pewnie umiesz nawet tego używać. Bardziej mnie niepokoi, że udało się
jednak komuś oprócz Huncwotów korzystać z mapy.<br />
– Będziecie mieć godnych następców w
przyszłości – mruknęła, przypominając sobie uśmiechy braci Weasley. –
Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego – szepnęła.<br />
Syriusz nadal patrzył na nią
zszokowany. Spodziewał się, że zna tajemnice, ale patrząc jak ten fakt się
urzeczywistnia nie był zachwycony. Tajemnica Huncwotów jest w rękach dziewczyny.
<br />
Hermiona prędko rzuciła na siebie
zaklęcie kameleona i ruszyła ku wieży astronomicznej, gdzie malowała się kropka
Malfoy.<br />
– A on wie? – usłyszała jeszcze
ostatnie pytanie Blacka.<br />
– Nie, nigdy się nie dowie –
odparła, zgodnie z prawdą. Draco nie musiał wiedzieć o mapie.<br />
Szybkim krokiem udała się na miejsce
spotkania, co ,dzięki Bogu, udało się bez większych przeszkód. Malfoy już
czekał, odwrócony do niej plecami.<br />
– Cześć – przywitała się cicho. Chłopak
skinął głową i gestem dłoni wskazał, by podeszła, co Granger skrzętnie
wykonała. <br />
– Musisz jak najbardziej ograniczać
spotkania z Potterem, Blackiem i całą tą zgrają. Wiem, że to okrutne, ale znów
wylądowaliśmy w środku wojny. Masz nazwisko Lacroix, nie spieprz tego!<br />
Hermiona popatrzyła na Draco
wzrokiem w stylu „ten żart wcale nie jest zabawny”, po czym zaskoczona,
zaobserwowała, że Ślizgon mówi całkiem na serio. Nie mogła uwierzyć, że on
naprawdę myślał, że będzie się z kimś nie zadawać ze względu na jego status
krwi.<br />
– Myślałeś, że się na to zgodzę? –
zapytała.<br />
– Właśnie się spodziewałem, że
raczej nie – oznajmił posępnie. – Przynajmniej trzymaj się mnie. Będę starał
się ciebie wybraniać, ale pamiętaj - już w tym momencie połowa mojego domu to
Śmierciożercy.<br />
Granger zaniepokoiły jego słowa.
Nadal bała się wyboru Draco. On również zauważył zmianę na twarzy Gryfonki i
zrozumiał, co ją niepokoi.<br />
– Nie mam zamiaru do nich dołączać.
Ale chcę również, żebyśmy dożyli do Wigilii i wrócili do swoich czasów. <br />
Szatynka nabrała głębokiego oddechu.
Nie ukrywała, że słowa blondyna pokrzepiły ją i uspokoiły. Musieli tylko
przeżyć. Dziwiła się natomiast tym, że Malfoy aż tak bardzo się nią przejmował.
<br />
– Jutro pójdę do biblioteki,
poszperam w książkach na temat czasu – oznajmiła z lekkim uśmiechem.<br />
– A cóżby innego mogła robić
Panna-Wiem-To-Wszystko? – odparł lekceważąco.<br />
Na te słowa szatynka ścisnęła
pięści. Co jak co, ale nikt nie będzie jej wypominać, że próbuje naprawić
sytuacje, w której się znaleźli przez życzenie Draco.<br />
– Wiesz, jak jesteś taki mądry, to
pójdziesz ze mną, we dwójkę znajdziemy szybciej!<br />
– Ty naprawdę myślisz, że będę
ślęczał w bibliotece?! Niedoczekanie twoje!<br />
– Nie myślę, tylko tak będzie! Nie
będziesz się lenił, gdy ja będę szukała rozwiązania naszego problemu! Choć w
sumie mogę pójść z Syriuszem. Jest bardzo chętny na wszelką współpracę ze mną!<br />
– W życiu nie powierzę mojej
przyszłości Blackowi! – oburzył się Malfoy. – Pójdę z tobą. I radzę ci uważać
na niego, patrzy na ciebie jak na kolejną zdobycz.<br />
– To już chyba nie jest twoją sprawą
Malfoy – warknęła Hermiona.<br />
– Tylko potem nie przyłaź do mnie z
płaczem Granger. <br />
– Chyba w najgorszym koszmarze!
Jutro mamy razem eliksiry i obronę?<br />
Przytaknął.<br />
– Świetnie! Po obronie idziemy do
biblioteki. <br />
Malfoy przybrał kwaśną minę, ale już
się nie odezwał. Nie chciał kolejnej bezsensownej kłótni z Gryfonką.
Posiedzieli jeszcze chwilkę w milczeniu, rozmyślając na temat obecnych czasów.
Oboje z uwagą wpatrywali się w gwiazdy. Ale tylko Hermiona żałowała, że nie
przykładała się do wróżbiarstwa i nic nie mogła z nich odczytać. <o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 35.4pt 70.8pt 106.2pt 141.6pt 178.65pt; text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Rano dziewczyna wstała ledwo
żywa i podeszła do lustra. Mimowolnie za pomocą kilku ruchów różdżki poprawiła
to i owo. Dopiero po chwili zauważyła walizkę. Musiała przyznać, że dyrektor o
wszystko zadbał. Dostała wszystkie potrzebne kosmetyki, ubrania modne w latach
siedemdziesiątych i kilka par butów. W sakiewce znalazła pokaźną sumkę
galeonów. Uśmiechnęła się do siebie. W tym momencie obudziły się jej współlokatorki
- Lily i Alicja. Widząc ich pytający wzrok, Hermiona zdołała wypowiedzieć
zdanie wyjaśnienia:<br />
– Dopiero teraz mi dostarczono
bagaże, był jakiś problem podczas naszej podróży. Co mamy na pierwszej lekcji?<br />
– Eliksiry ze Ślizgonami – mruknęła
posępnie panna Evans. <br />
Gdy dziewczyny dotarły pod klasę,
stał tam już Malfoy z Carrowem. Nie zważając na nic powitali się po francusku.
W końcu weszli do sali. Okazało się, że wszyscy mieli już swoją parę na
eliksirach, dlatego Gryfonka ze Ślizgonem byli zmuszeni do współpracy. No cóż,
może i Lily wraz Severusem byli mistrzami eliksirów, ale to wybitni uczniowie
jak Draco i Hermiona współpracowali razem. W połączeniu sił, mimo kilku kłótni,
stworzyli najszybciej Wywar Żywej Śmierci. Dostali po W i oczywiście
zaproszenie do Klubu ślimaka. Jednak po tej dwójce nie można było się
spodziewać długiej sielanki. Hermiona chciała przelać zawartość kociołka do
flakoników, gdy blondyn postanowił zabawić się jej kosztem i dolał do substancji
niepowołany składnik. Granger nie zdążyła zainterweniować, gdy zawartość
kociołka wybuchła, plamiąc ją nieprzyjemną mazią.<br />
-Zabiję cię! – krzyknęła, jak
opętana i rzuciła na rozbawionego Smoka zaklęcie Upiorogacka. Twarz Draco
momentalnie spoważniała, wręcz wykrzywiła się w strachu. Tą chwilę wykorzystała
Miona, która wzięła kociołek z pozostałością eliksiru i wylała ją na głowę Malfoya. Tym razem to ona zanosiła
się śmiechem.<br />
– Spokój! – usłyszeli głos Slughorna
– Odejmuję po 20 punktów Slytherinowi i Gryffindorowi. Posprzątajcie ten
bałagan!<br />
Hermiona dopiero po chwili zdała
sobie sprawę, że dostała opieprz od nauczyciela i była wściekła na siebie, a
jeszcze bardziej na Ślizgona. Dziękowała Bogu, że nie dostała szlabanu. Od razu
wzięła się do pracy, a wychodzący koledzy z Domu Lwa patrzyli na nią z
podziwem. <br />
– Jesteś idiotą! Wszystko to twoja
wina!<br />
– Nie mogłem się powstrzymać, ale ty
to już totalnie przegięłaś – syknął Malfoy.<br />
Granger nie mogła wytrzymać.
Zamachnęła się w celu spoliczkowania Smoka, jednak szybszy chłopak złapał jej
dłoń i przygwoździł ją do ściany. <br />
– Drugi raz ci się nie uda, Granger
– szepnął jej do ucha Draco i wolnym krokiem opuścił zdezorientowaną Gryfonkę. <o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 35.4pt 70.8pt 106.2pt 141.6pt 178.65pt; text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-bidi-font-family: "Times New Roman"; mso-bidi-language: AR-SA; mso-bidi-theme-font: minor-bidi; mso-fareast-font-family: Calibri; mso-fareast-language: EN-US; mso-fareast-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;"> Reszta
dnia mijała Gryfonce spokojnie, dopóki nie nadeszła pora na ostatnią lekcję - OPCM.
Udała się jak na ścięcie, gdyż akurat miała tą lekcję ze Ślizgonami. Powitała
ich nauczycielka o srogim wyglądzie, mająca może około pięćdziesięciu lat.
Wyglądała na typową kosę, kopię McGonagall. Czarne włosy spinała w ciasny kok,
który podtrzymywał obszerną tiarę. Podłużna, twarz, chmurne spojrzenie i wąskie
usta były wprost przystosowane do krzyku, a dzięki szczupłej sylwetce mogła się
pojawiać dosłownie wszędzie, nawet w bardzo wąskich miejscach. <br />
– Witajcie! Jestem nowym
nauczycielem Obrony Przed Czarną Magią. Nazywam się Emmanuela Basford. Na razie
tyle wam wystarczy. Przez pierwsze lekcję, chce sprawdzić wasze umiejętności
bojowe. Ktoś chce zacząć? – zapytała, ale nikt się nie zgłosił. Nawet Hermiona
wolała się, jak na razie, trzymać na uboczu. – Nikt? To może nasi uczniowie z
wymiany, pokażą jak wygląda walka we Francji – powiedziała z wielkim
powątpieniem.<br />
Zdziwieni wybrani, zostali otoczeni
na środku sali przez resztę uczniów. Spojrzeli na siebie przelotnie. Znów
stanęli do walki przeciwko sobie. Chłopak z Mrocznym Znakiem na przedramieniu i
dziewczyna z wyrytym napisem „Szlama”. Oboje świetni, oboje przygotowani przez
los, oboje chcący udowodnić swoją wartość. <br />
<br />
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><br />
<!--[endif]--></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">
<span style="color: red; font-size: large;"><b><i>Czytasz=Komentujesz</i></b></span></span><br />
<br />
<div style="text-align: left;">
<b>Zbetowany przez: Gabcias</b></div>
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; line-height: 115%;">
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><br />
<!--[endif]--></span></div>
Anna-mediumhttp://www.blogger.com/profile/17254577982245201257noreply@blogger.com30tag:blogger.com,1999:blog-2550605222090001173.post-18978057726376442702015-06-03T15:11:00.001-07:002016-02-28T04:04:21.339-08:00Prolog<div style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 1.25cm;">
<div class="MsoNormal">
Deszcz... To jeden z tych sierpniowych
dni, gdy ulewa nie daje spokoju. Deszcz... Już sama nie wiem, czy to moje łzy,
czy może krople, spadające z nieba, sączą się po mojej twarzy. Deszcz... Słyszę
tylko szum spadającej wody. Deszcz... Czuję tylko przemoczone ubranie i
przejmujące zimno. Lepsze to niż rozpamiętywanie bólu. Deszcz... Już nic nie
widzę, moje oczy są pełne słonych kropel. Deszcz... Jak to pięknie byłoby
umrzeć, tańcząc podczas ulewy. Jedno zaklęcie. Dwa słowa. Zielone światło.
Deszcz... Koniec. Co mnie powstrzymuje? Jestem tchórzem, tylko tchórze nie
radzą sobie z własnym życiem. Jestem Gryfonką, jestem stworzona do walki... Do
odwagi. Ale po co? Dla kogo? Czy to złe, że chcę znów z nimi być?! Dlaczego on
mógł to zrobić, a ja nie?! Jedno zaklęcie. Dwa słowa. Zielone światło.
Deszcz... Koniec... Czy to nie kusząca perspektywa? Bezboleśnie, w obecności
deszczu. Wyrzec się tego wszystkiego, przestać być Hermioną Granger, Gryfonem,
który przeszkadza mi w byciu szczęśliwą! Dlaczego ta część mnie jeszcze żyje?!
Dlaczego nie odeszła w zapomnienie?!<br />
Dlaczego musiałam stracić wszystko? Co ja zrobiłam?
Wojna... To jedno słowo wyjaśnia wszystko. Jeszcze przed pójściem do Hogwartu,
uczyłam się o mugolskich wojnach. Czytałam statystyki... I wojna światowa-11
mln ofiar, II wojna światowa- 72 mln ofiar... Były to przerażające informacje,
ale nie wywołały u mnie łez, jakiegoś ogromnego smutku. To wszystko było widmem
tragicznej przeszłości, odległej dla dziesięciolatki. Po co miałabym zaprzątać
sobie głowę przeszłością?<br />
Po pójściu do Hogwartu, zaczęłam się uczyć o wojnach w
świecie czarodziejów. Mimo, że byłam jedyną osobą, nie śpiącą na wykładach
historii magii, to były to dla mnie kolejne statystyki, które mój łaknący
wiedzy umysł, chłonął jako suche fakty. To wszystko było takie odległe…<br />
Gdybyś zapytał rok temu Panny-Wiem-To-Wszystko, co to
wojna, odpowiedziałaby ci wyuczoną regułkę: zorganizowany konflikt zbrojny
pomiędzy narodami, państwami, grupami etnicznymi lub społecznymi. Do tej pory
pamiętam... Jednak wojna to coś więcej... Nie ma czegoś takiego jak wojna w
dobrej wierze... Wojna to ból, strata i śmierć. Ludzie na wojnie tracą
człowieczeństwo. Walcząc, nie patrzysz czy osoba, z którą walczysz chce się
poddać, czy jest konająca. Niszczysz wszystko po kolei... Wśród żołnierzy nie
ma podziału na dobrych i złych. Bo… Czy można odróżnić zabójstwo od zabójstwa?
Tyle razy zdążyłam podczas II bitwy o Hogwart wypowiedzieć zabójcze zaklęcie,
ale teraz? Gryfońska dusza nie pozwala mi tak po prostu ze sobą skończyć,
choćbym chciała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Straciłam wszystko, zyskałam sławę. W
zamian za Order Merlina I Klasy, nie mam nikogo, co noc śnię o wojnie... Czy to
się skończy? Nie... Jestem samotna, choć otacza mnie tyle osób. Połowa kolegów
z pracy deklaruje, że jest moim przyjacielem. Jakoś w szkole, traktowali mnie
jak powietrze... Miałam przyjaciół, naprawdę... Mogłam na nich liczyć.
Potrafili za mnie życie oddać, ale już nie znieśli zostania przy mnie.<br />
Hermiony Granger nie ma, umarła podczas II bitwy
o Hogwart, pozostała tylko cząstka Gryfonki i miłości... Nigdy nie przestaje
się kochać. Mimo zdrady i rozczarowania nie można przestać darzyć kogoś
uczuciem. Ufność łatwo się traci, miłości nigdy. <o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 1.25cm; text-align: center;">
***</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 1.25cm; text-align: left;">
Prolog za nami. Jak wam się podoba? Proszę piszcie w komentarzach ;) </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 1.25cm; text-align: left;">
Pierwszy rozdział pojawi się w tym miesiącu ;)<br />
<b>Zbetowany przez: Gabcias</b></div>
Anna-mediumhttp://www.blogger.com/profile/17254577982245201257noreply@blogger.com10