niedziela, 28 lutego 2016

Wigilijna Pełnia cz.3

Witam!
Ostatni part :) Liczę na wasze komentarz, choć muszę się przyznać, że nie jestem do końca zadowolona z tej części :(
***
     Malfoy krążył po swoim dormitorium. Dzięki Bogu, nie było jego współlokatorów, więc mógł  w spokoju rozmyślać. Nie wiedział, co myśleć o towarzystwie Granger na imprezie u Ślizgonów. Z jednej strony wkurzało go, że szatynka chce go kontrolować, a z drugiej… Naprawdę chciał z nią pójść, lepiej ją poznać.
     – Granger! Dlaczego jesteś taka wkurzająca?! – warknął i runął o łóżko.  Pierwszy raz od bardzo dawna zasnął bez problemu…
     Hermiona łaziła bez celu po pokoju. Zastanawiała się czy dobrze zrobiła. Czuła, że wepchnęła się w paszczę lwa, tudzież węża.  I do tego Gryfoni ją chyba zabiją, zwłaszcza Łapa. Black szczególnie miał na pieńku ze Ślizgonami i oczywiście nie za bardzo lubił Malfoya. Zmaganiom Gryfonki przypatrywała się Lily. Z natury była cierpliwą osobą, to też czekała aż koleżanka pęknie i sama powie, co jej w duszy gra.
      – Lily, jestem idiotką!
     Ruda obdarzyła ją swoim spojrzeniem w stylu „mów w końcu o co chodzi”. Nie musiała jednak długo czekać na słowotok „Francuzki”.
     – Ja… Wiesz… Ecoute* jak Malfoy… No i… Kuźwa! Idę na imprezę do Slytherinu! Dosłownie wymusiłam, by Dra… Alexandre mnie wziął! Upadłam chyba na tête*!
     Panna Evans uśmiechnęła się pod nosem. Hermiona nienawidziła tego wyrazu twarzy. Znała go doskonale… To mina w stylu Panny-Wiem-To-Wszystko. Skarciła się w myślach, mogła tego wszystkiego nie mówić przyszłej pani Potter. W końcu wychodziło na to, że namówiła Malfoya na randkę.
     – Tak myślałam, że wybierzesz Malfoya. On jest taki tajemniczy, dojrzały – mruknęła rozmarzona.
     Granger spojrzała na nią zdziwiona. Jak to wybierzesz? Nie rozumiała, o co jej chodzi.
     – Jak to: wybrałam?
     Lily spojrzała na koleżankę z wymiany ze zdziwieniem. Nie mogła uwierzyć, że jest tak ślepa. Leciało na nią dwóch przystojniaków, a ona była jak nierozumne dziecko. Ruda pokręciła głową. Może i Lacroix miała wyższe wyniki, ale nie świadczyło to o jej spostrzegawczości.
     – No wybrałaś Malfoya – w końcu powiedziała. – Nie mów, że nie zauważyłaś, że Black jest tobą zauroczony?! – spytała zaskoczona.
     Szatynka zamyśliła się. Naprawdę polubiła Blacka. Był dobrym przyjacielem. No niby podrywał ją, ale on większość dziewczyn tak traktował. Nie pomyślała nawet, że to tak na poważnie. Zresztą on wiedział… Zdawał sobie sprawę, że to nigdy nie wypali. Byli z dwóch, różnych bajek, dosłownie. Syriusz mógłby być jej ojcem!
     – Il* się tylko wydurnia – zaśmiała się w końcu Hermiona.
     – Uwierz mi, dla poprzednich panienek nie był taki jak w stosunku do ciebie – oznajmiła.
     Ku uciesze Granger, nie kontynuowała tematu. Powiedziała, że gadała dziś całkiem normalnie z Jamesem. Szatynka uśmiechnęła się na te słowa. To najwyższa pora, by byli razem. Lily obiecała koleżance, że pomoże jej wyszykować się na imprezę. To już bardziej zmartwiło pannę Lacroix.
***
                Następnego dnia wieczorem po ich pokoju walały się sterty ubrań. Lily co chwilę kazała Hermionie zakładać nowe zestawy ciuchów. W końcu zrezygnowana wyjęła klasyczną małą czarną. Szatynka przymierzyła ją pod przymusem Rudej. Granger zdziwiła się na swój widok w lustrze. Nie wyglądała nazbyt wyzywająco. Sukienka zakrywała to, co trzeba było, a przy tym podkreślała kobiece kształty dziewczyny.
     – Ta kiecka jest uszyta dla ciebie, Miona – uznała Lily.
     Szatynka spojrzała z uśmiechem na pannę Evans. Tym razem obie się zgadzały. Mimo to jej uśmiech był pełen smutku. Mama Harry’ego tak bardzo przypominała jej Ginny. Przez chwilę nawet miała wrażenie, że rozmawia z Weasleyówną.
     – Nie będę ci majstrować z włosami, tylko je wyprostuję. Jesteś piękna i urocza, Miona. Nie musimy cię upiększać. Choć tusz do rzęs i czerwona szminka, dodadzą ci trochę pikanterii.
     – Nie przesadzajmy – mruknęła brązowooka.
     – Zobaczysz, że nie przeginam. Będziesz wyglądać naturalnie! – odparła ze śmiechem.
     Hermiona była do tego sceptycznie nastawiona, ale uznała, że da wolną rękę Lily. I tak kiedyś stąd zniknie. Przynajmniej taką miała nadzieję…
     Po pół godzinie Granger stanęła ponownie przed lustrem. Widziała w nim siebie, ale w jakiejś innej odsłonie. Prezentowała się ślicznie. Jej stopy zdobiły czarne, wygodne szpilki, o dziwo wygodne. Prosta sukienka eksponowała jej długie nogi. Wyprostowane, sięgające prawie pasa włosy spływały po jej plecach. Makijaż nie był mocny, akcentowała go tylko czerwona szminka, która idealnie dopełniała całokształt.
     – Merci, Lily – zdołałam wykrztusić.
     – Uważaj na siebie! Wiem, że Malfoy nie da ci nic zrobić, ale zawsze Ślizgoni to Ślizgoni. Choć w sumie też jesteś arystokratką. Czytałam o twoim rodzie… Lacroix. Bogata historia.
     Szatynce zrobiło się głupio. Ona mogła funkcjonować normalnie z nazwiskiem Lacroix. Ruda musiała zaś zmierzyć się z rasizmem. Wiedziała, co to znaczy. Rozumiała w stu procentach jak bardzo dyskryminacja potrafi boleć. Miona mocno przytuliła koleżankę.
     – Uwierz mi, nie ma to dla mnie znaczenia. Jesteś diabelnie dobrą sorcière*! Ślizgoni mogą się przy tobie chować! Sang* nie ma znaczenia, liczy się talent!
     – Wiesz, że za taką odzywkę Ślizgoni nazwaliby cię zdrajczynią krwi? – mruknęła z lekkim uśmiechem.
     – Nie obchodzi mnie to, czuję, że godnie reprezentuję moją famille* – odparła brązowooka i zasalutowała żartobliwie.
     Hermiona już nie zwlekała. Po cichu opuściła wieżę Gryffindoru i skierowała się w stronę lochów. Była naprawdę zestresowana. Czasem miała ochotę zawrócić i pójść grzecznie spać, ale musiała… Ich pobyt tutaj wniósł ze sobą zbyt dużo konsekwencji. Ona i Malfoy zaczęli współpracować. Ich zadaniem stało się pilnowanie siebie nawzajem. Alkohol temu nie sprzyjał, tak samo przesadne zaangażowanie Gryfonki.
     Dracona zauważyła już z daleka. Jego oczy wydawały się lśnić z jak dwa malutkie, srebrne pierścienie. Ścisnęła pieści. To był czas zademonstrowania tej znanej, gryfońskiej odwagi. Wyłoniła się z cienia. Na jej widok Malfoy zrobił z lekka zaskoczoną minę. Chyba spodobało mu się takie wydanie szatynki, jednak szybko odzyskał fason, a na jego twarzy pojawił się sarkastyczny uśmieszek.
     – W końcu Granger wyglądasz znośnie – wyszeptał jej do ucha, udzielając ramienia.
     Lekko zdenerwowana dziewczyna z uśmiechem przybliżyła się do blondyna. Postanowiła mu nie dać tej satysfakcji i nie wybuchnęła gniewem.
     – Niestety, to ja musiałam się przyszykować, by wyjść z twarzą z tej sytuacji. Już wystarczająco słabo, że się tam z tobą pokażę – odparła.
     – Co racja to racja. Przy takim młodym bogu, można dostać zawrotów głowy.
     – Masz rację, te zawroty głowy i ten odruch wymiotny – warknęła.
     Przechodząc przez wrota piorunowali się jeszcze wzrokiem. Nie zauważyli nawet zdziwionych twarzy Ślizgonów, którzy zareagowali tak na obecną partnerkę Malfoya. Usiedli przy stoliku. Dopiero po chwili zrozumieli całą bezsensowność tej sytuacji. Szatynka zaśmiała się lekko.
     – My chyba nigdy nie będziemy się dogadywać w stu procentach, Malfoy – oznajmiła brązowooka.
     – Wiesz co, Granger… Chyba bym tego nie chciał. Sprawia mi to za wiele rozrywki.
     – Aż tak bardzo lubisz mnie denerwować? – spytała.
     – Jak cholera, Granger, jak cholera – odparł poważnie.
     Dziewczyna nawet nie wiedziała czy powinna się pogniewać za takie stwierdzenie. Pokręciła tylko głową na znak dezaprobaty. Sama polubiła Draco i ich przekomarzania. Nie wiedziała, jakby wytrzymała bez ich codziennych sprzeczek. Przez pobyt w przeszłości naprawdę uzależniła się od blondyna. Zamyśliła się, dopiero teraz zauważyła, że chłopak nalewa im Ognistej.
     – Już chcesz się schlać?
     – A ty nie? – spytał z udawanym zaskoczeniem.
     – Pilnuję cię – odarła poważnie.
     Draco, widząc jej powagę, zaśmiał się. Tak szczerze. Hermiona nie pamiętała czy kiedykolwiek wcześniej widziała śmiejącego się Ślizgona. Mimo wszystko musiała przyznać, że do twarzy było mu ze szczerym  uśmiechem.
     – Nie martw się! Pij lepiej! – oznajmił w końcu.
     – Ja nie piję!
     – Daj spokój! Należy ci się. Na chwilę zapomnisz! Uwierz mi to fajne uczucie… Masz wszystko w dupie! Nie zależy ci na niczym… Prawie.
     Dziewczyna spojrzała na niego ze smutkiem. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że użalała się nad sobą, a chłopak, który jej towarzyszył, w ogóle jej nie obchodził. Poczuła się jak totalna egoistka. Faktycznie znalazła się w ciężkiej sytuacji. Ale co ma powiedzieć Draco! On nie miał do kogo wracać. No, może pozostał mu Blaise. Nigdy nie pomyślała, jak bardzo musiało go kusić zmienienie przyszłości. Mógł przecież całkiem zmienić losy rodu Malfoyów.
     – Zatańczymy? – spytała cicho.
     Chłopak spojrzał na nią zaskoczony. Nie spodziewał się, że taka prośba padnie z ust dziewczyny. Po chwili jednak przybrał na twarz uśmieszek flirciarza i zaprosił koleżankę na parkiet. Na nieszczęście Mionki, zaproponowała to wtedy, gdy włączono wolny kawałek. Typowy utwór dla zakochanych par. Hermiona zdziwiła się, gdy Draco faktycznie bardzo się do niej zbliżył. Granger, patrząc jak zahipnotyzowana na oczy blondyna, położyła swoje dłonie na karku Ślizgona. Ich twarze były tak blisko, że dziewczyna mogła poczuć chłodny oddech chłopaka. Sama nie wiedziała dlaczego, ale nie była skrępowana. Czuła, że ramiona Malfoya to idealne miejsce dla niej i bez zastanowienia oparła głowę na piersi Smoka. Chciała wchłonąć całe to poczucie bezpieczeństwa i ciepło. Draco stał się dla niej jedynym stałym punktem, jej skałą i oparciem. Nie chciała tego kończyć.
     Po chwili poczuła czyjąś obcą, zimną rękę na jej ramieniu. Odwróciła się. Za nią stał Carrow. Poczuła, że uścisk Draco na jej tali wzmocnił się. W tym momencie nie chciała, by ją puszczał. Amycus był straszny i nie wiedziała nawet do czego jest zdolny ten Śmierciożerca.
     – Może zatańczysz Lacroix? – spytał z lubieżnym uśmiechem.
     – Nie widzisz, Carrow, że jest ze mną? Ja deteste* dzielić – oznajmił zimno Malfoy.
     Atmosfera zrobiła się gęsta. Hermiona dosłownie czuła napięcie pomiędzy Ślizgonami. Nie wiedziała, co robić. Miała nadzieję, że Malfoy nie będzie miał problemów z Carrowem.
     – Oczywiście, Paniczu Malfoy – oznajmił obojętnie, puszczając dziewczynę.
     Dzięki Bogu zniknął w tłumie. Mimo to Draco nie zmniejszał uścisku. Dziewczyna czuła jego zdenerwowanie i zmartwienie. Czy blondyn się o nią bał?
     – Nigdy nie miej z nim kontaktu, Granger – oznajmił poważnie – Idę się napić.
     No i się zaczęło. Draco szybko pozbył się pierwszej szklanki trunku. Najwidoczniej tak chciał rozładować swój stres. Obojgu zbrzydła impreza po zaczepce Carrowa.
     – Chodźmy do mojego dormitorium – polecił Malfoy.
     Dziewczyna obdarzyła go zszokowanym wzrokiem. Nie rozumiała, o co mu chodzi. Jak chciał kończyć imprezę, to nic tu po niej. Pomyślała, że wróci sobie spokojnie do siebie.
     – Może lepiej, żebym wróciła do siebie.
     – Jak już przyszłaś do Slytherinu na imprezę, to ją odbędziesz. Zrobimy sobie taką prywatną zabawę.
     Hermiona czuła się, jakby ktoś podmienił jej Malfoya. Może ta jedna szklaneczka whisky wpłynęła na jego rozum? Upił się chyba!
     – Ty zdajesz sobie sprawę komu to proponujesz?
     – Nie jestem głupi, Granger!
     Szatynka zaczęła rozważać wszystkie za i przeciw. Najbardziej przemawiała do niej jednak perspektywa szlabanu. Bez Mapy Huncwotów i peleryny niewidki jest łatwym celem dla znienawidzonego woźnego. Dziewczyna po chwili skinęła głową. Zauważyła, że Draco zabiera ze sobą dwie butelki ognistej. Czuła, że to się źle skończy, jednak klamka zapadła…
     Weszła do dormitorium całkiem podobnego do jej własnego. Różniły się tylko barwy. Czerwień i złoto zastąpiła zieleń i srebro. Usiadła na jednym z łóżek, a Malfoy przyniósł dwie szklanki,  nalał do pełna whisky i jedną podał Mionie.
     – Ja nie piję – oznajmiła dziewczyna
     – Bierz, a nie gadaj! Gryfoni podobno nie pękają.
     To słabe zagranie tym razem podziałało. Sama Hermiona nie wiedziała, czy swój pierwszy łyk alkoholu wzięła przez swój gryfoński honor, czy też chęć zapomnienia.  Dobrze, że wyciszyli pokój. Na szklance się nie skończyło…
***
     – Jak ja cię nienawidziłam, Malfoy – mówiła raz po raz – Jak cię walnęłam w trzeciej klasie to było coś. Czułam się taka dumna – wybełkotała dziewczyna.
     – No właśnie… Nienawidziłaś… Serio myślałaś, ze nie widzę jak wgapiasz się w mój tyłek na eliksirach?! Wiem, że masz ochotę się na mnie rzucić!
***
     – I te twoje zębiska Granger! Nawet nie chciałem w ciebie walnąć tym zaklęciem! Zawsze były duże, ale wtedy?!
     – W sumie powinnam ci podziękować. Teraz mam naprawdę ładne zęby – odparła prawie poważnie.
***
     – Malfoy, przyznaj, trząsłeś się jak osika. Naprawdę byłeś tchórzliwym pierwszoklasistą!
     – Też mi coś. Ty pewnie nawet nic nie widziałaś  w tym lesie przez te swoje kudły!
     – Przynajmniej nie byłam wylizana jak ty!
***
     We dwójkę wypili już półtora flaszki mocnego trunku. Hermiona nie była wstanie normalnie funkcjonować. Nieświadoma położyła głowę na kolanach Ślizgona.
     – Mal… Malfoy… A jak tu do jasnej cholery utknęliśmy?! No wiesz, tak na zawsze… Mi się… Ja się… Co ty na to?
     – Na pewno nie, Granger – odparł bardziej trzeźwo. – Wymyślimy coś.
     – Mówiłeś, że zapomnę – odparła cicho z lekkim żalem.
     – Niektórych rzeczy nie da się zapomnieć – oznajmił ze smutkiem.
     Nawet nie zauważyli, kiedy ich twarze znalazły się tak blisko siebie. Bez namysłu złączyli swoje usta w pocałunku. Może i byli pijani, ale w pewnym sensie świadomi swoich pragnień. On chciał kogokolwiek blisko siebie. Wiedział, że Hermiona stała się dla niego kimś ważnym. Kimś, kogo musiał chronić. Autentycznie bał się o nią. Zwłaszcza, kiedy zauważał podążający za nią wzrok Carrowa. Ona szukała u Malfoya bezpieczeństwa i zrozumienia. Zdała sobie sprawę z tego, że miesiące, które tu spędziła sprawiły, że pokochała blondyna. Tak… Hermiona Granger kocha Draco Malfoya. Długo nie mogli się od siebie oderwać. W końcu zasnęli wtuleni w siebie.
***
     Rano Hermionę obudził straszny ból głowy. Spróbowała wstać, ale zakręciło jej się w głowie. Miała ochotę zwymiotować. Nagle zauważyła Malfoya, który szedł w jej stronę z jakimś eliksirem.
     – Pij – rzucił.
    Dziewczyna posłusznie spełniła polecenia. Eliksir nie był najlepszy w smaku, ale pomagał. Granger poczuła się od razu lepiej. Spojrzała na chłopaka i przypomniała sobie. Całowali się. Zaczerwieniła się, a Malfoy zauważył to. Podszedł do niej i podniósł delikatnie podbródek.
     – Może to powtórzymy? – powiedział z flirciarskim uśmieszkiem.
     Dziewczyna wyrwała się. Malfoy pozwalał sobie na za wiele.
     – Mam cię dość! Wracam do siebie! – krzyknęła.
     – Do zobaczenia – odparł z ironicznym uśmiechem.
    Nie potrafiła mu odpowiedzieć. Lubiła Malfoya i nie mogła temu zaprzeczyć. Ruszyła w stronę wyjścia. Szybko znalazła się pod portretem Grubej Damy. Miała spokojnie przejść do swojego pokoju, gdy nagle ktoś chwycił jej ramię. Zestresowana, wyjęła różdżkę i przyłożyła ją do szyi napastnika. To był Syriusz. Szybko schowała z powrotem swoją broń.
    – Chciałeś, żebym na zawał padła? – zapytała z wyrzutem.
    – Gdzie byłaś? – zapytał poważnie.
    – To chyba moja sprawa…
    – Nie rozumiesz, że Slytherin jest niebezpiecznym miejscem?!
    Hermionę coraz bardziej denerwowała ta rozmowa. Syriusz próbował ingerować w jej życie.
    – Byłam z Malfoyem. Zresztą… To nie jest mój świat. Ty nadal nie rozumiesz, że nie jestem uczennicą z wymiany – warknęła i pospiesznie weszła do dormitorium.
***
     Hermiona znów siedziała z Malfoyem w bibliotece. Otrzymali od Dumbledore’a pozwolenie na przeszukiwanie działu  Ksiąg Zakazanych. Kolejne bezcelowe godziny. Miona myślała o Blacku. Wybaczyła mu,choć zdystansowała się do niego. Musiał zrozumieć, że ona nie była dla niego.
     – Z kim idziesz na bal? – spytał Draco.
     Granger całkiem zapomniała o zbliżającym się balu wigilijnym. Wolała o tym nie myśleć. Z Malfoyem nie znalazła innego sposobu na powrót, niż kolejne życzenie podczas Wigilijnej Pełni.  Chciałaby nie musieć być na tym balu. Miała nadzieję, że wtedy już będzie we współczesnym Hogwarcie. 
     – Wolałabym na niego w ogóle nie iść.
     – Choć na początek trzeba iść – oznajmił – Z braku wyjścia możemy iść we dwoje. Tego dnia i tak powinniśmy się trzymać razem.
     Zdziwiona pokiwała głową. Właśnie Draco zaprosił ją na bal.
***
     – Z kim idziesz na bal, Lacroix? – spytał Syriusz.
     – Z Malfoyem – odparła Hermiona.
     – A tak na serio?
     – Z Malfoyem!
***
     Do wielkiego balu pozostały trzy dni. Hermiona chodziła coraz bardziej zdenerwowana. Przywyczaiła się do tych czasów. Kochała spędzać czas z Lily i jej nowym chłopakiem, Jamesem. Tak, Ruda w końcu zgodziła się na randkę. Syriusz mimo wszystko był nadal dobrym przyjacielem, a Malfoy… Już dawno stał się kimś więcej.
     Hermiona spokojnie przemierzała drogę do biblioteki. Nagle znikąd pojawił się Carrow. Szatynka sięgnęła po różdżkę.
     – Czego chcesz? – warknęła.
     – Towarzystwa – odparł, jak gdyby nigdy nic. –  Ostatnio rzadko widuję cię bez Malfoya – oznajmił, przybliżając się do dziewczyny i bawiąc się jej niesfornym lokiem.
     – Niestety ja go nie cherche*!
     – Książki poczekają.
     Dziewczyna poczuła to. Wiedziała, że on się zbliża. Ostatnimi czasy wyczuwała obecność Malfoya.
     –Powiedziała nie – oznajmił spokojnie Malfoy, obejmując  Mionę ramieniem.
     – Nasz wielki obrońca Gryfiaków!
     – Tak, jeśli jednym z nich jest moja narzeczona.
     Hermiona spojrzała na niego otępiała. Jaka narzeczona? Wtedy zerknęła w oczy Draco. Znała odpowiedź. Jeśli u arystokracji ustalono przyszłe małżeństwo, nikt nie miał prawa w to ingerować. Malfoy zapewnił jej ochronę przed Carrowem. Ale czy tylko o to chodziło? Podziałało. Śmierciożerca odszedł bez słowa.
     – Pogięło cię! – krzyknęła.
     – Spełniam twoje marzenia. Rumienisz się, Granger!
***
     Hermiona szykowała się z Rudą na bal. To była ich ostatnia szansa, tylko teraz mogli powrócić. Przez te trzy dni jej życie odwróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Carrow nie trzymał języka za zębami. Draco i Hermiona stali się po Lily i Jamesie najpopularniejszą parą w szkole. Szatynka w końcu porozmawiała poważnie z Łapą. Wiedziała, że złamała mu serce. Powiedziała, że faktycznie jest z Malfoyem. Musiała to zrobić. Black nie miał prawa jej kochać.
     Szatynka spoglądała na swoje odbicie. Wyglądała całkiem ładnie w czerwonej, długiej sukience bez ramiączek, ozdobionej koronką przy biuście. Lily spięła jej włosy w misternego koka, a do tego nałożyła delikatny makijaż.
     Hermiona ruszyła ku wyjściu, a tam już czekał na nią Draco, który udzielił jej ramienia.
     – Boję się – wyznała.
     – Nie ma czego –  uspokoił ją.
     Zdawali sobie sprawę, że jeśli do północy się nie przeniosą do swoich czasów, to mogą się pożegnać ze swoimi znajomymi z lat dziewięćdziesiątych na zawsze.
     Bal się rozpoczął. Malfoy i Granger nie schodzili z parkietu. Draco dbał o to, by dziewczyna nie myślała w ciemnych barwach. Sam nie wiedział, kiedy zaczęło mu zależeć na upartej Gryfonce. Naprawdę obchodziło go jej szczęście. Dzięki niej czuł, że nie jest sam. Stała się mu bliska i nie chciał tego przerywać. Przez te parę miesięcy uzależnił się od Hermiony.
     Godziny płynęły. Draco wciąż patrzył na zegar, przy czym sam nie pozwolił tego robić Hermionie. Co chwilę spoglądał na piękny księżyc w pełni za oknem. Nagle rozległy się dzwony. Północ! Przecież to nie mogło się tak skończyć. Przecież powtarzali swoje życzenie. Zapłakana szatynka spojrzała na Ślizgona.
     – Za późno.
     Chłopak uniósł jej podbródek i zerknął w  śliczne czekoladowe oczy. Kciukami otarł jej łzy.
     – Chcę być tam, gdzie ty. Jeśli będziemy razem jakoś to przetrwamy.
     – Draco – wyszeptała.
     Nie zdążyła nic więcej powiedzieć, bo chłopak złączył ich usta w namiętnym pocałunku. Nagle znów poczuli, jak ziemia osuwa się spod ich nóg. Spadali. Trzymali się za ręce. Byli razem… Nie ważne gdzie i kiedy…  Najważniejsze, że już na zawsze.
*******
Słownik:
*ecouter - słuchać
*tête - głowa
*Il - on
* sorcière - czarownica
*sang - krew
* famille - rodzina
*detester - nienawidzić

*cherche - szukam
Zbetowany przez: Gabcias

5 komentarzy:

  1. I to jest ostatnia część? No jak można kończyć w takim momencie? Powinno to być nielegalne!
    Przecinki trochę latały i narracja się zmieniła z trzecio- na pierwszoosobową (jak Hermiona wyszła z dormitorium Draco).
    Czuję niedosyt i mam nadzieję, że pomyślisz o napisaniu jakiegoś ciągu dalszego, gdzie dowiemy się, czy na pewno wrócili do swoich czasów i jak wyglądał ich związek tam. Z chęcią bym o tym poczytała. ;)
    Życzę weny i pisz szybko, bo już tęsknię!
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz :)
      Błędy powinny być poprawione, znalazłam dzięki Bogu betę, kochaną Gabcias :)

      Usuń
  2. Na konstruktywna-krytyka-blogow.blogspot.com pojawiła się ocena Twojego opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
  3. CO.CO. CO TO ZA KOŃCÓWKA JA SIĘ PYTAM.
    Świetna miniaturka! Liczę, że napiszesz jeszcze jakieś, bo naprawdę dobrze Ci to idzie ;)
    Wybacz, że pojawiam się dopiero teraz ale miała dość długą przerwę od bloggera. Mam nadzieję, że mi wybaczysz, heh.
    Jak już mówiłam- Bardzo mi się podobało :)
    Czekam na rozdział! ;D
    http://slytherin-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Czytelnicy